W sądzie Monikę reprezentowała pracująca za naszą namową „pro bono” radca prawny Monika Stańczyk-Mroczko: -Sprawa okazała się o tyle trudna, że moja klientka, pani Monika wskazała na opiekuna córki na czas porodu i połogu swojego ojca, który również stawił się w sądzie. Ale w aktach sprawy znalazły się dokumenty, że jego przeszłość nie była wzorcowa. Przepraszam, ale nie powinnam podawać szczegółów. W mojej ocenie nie było możliwe, aby to jemu powierzyć opiekę nad wnuczką. Sąd zdecydował, że na ten okres dziewczynka ma przebywać nie tyle z ojcem, co pod opieką jego rodziców, dziadków Wiktorii. Uzgodniłam z Sądem, że po rozprawie złożę wniosek, żeby dziewczynkę ojciec lub dziadkowie mieli obowiązek przywozić na weekend do matki, która będzie opiekować się nowo narodzoną córeczką. I taki wniosek został złożony 6. kwietnia.
Po rozprawie rozmawiamy z panią Moniką. Z jednej strony jest szczęśliwa, że urodziła zdrową, śliczną córeczkę. Z drugiej targają nią emocje, że odebrano jej starszą córkę: - Nie widziałam córki od 4 kwietnia. Gdy Wiktorię zabrali teściowie, przez pierwsze dni nawet nie miałam z nią kontaktu telefonicznego, teraz jak rozmawiamy, to telefon jest na głośne mówienie, żeby było słychać, co mówimy. Wiktoria nie widziała siostrzyczki.
Chciała pani, aby na czas porodu Wiktorią zajął się pani tata, że ma pani z nim bardzo dobre relacje. A w sądzie okazało się, że ma on przeszłość, która w ocenie sądu ciąży negatywnie. Jakieś pobicie konkubiny, wypadek z jego udziałem inne zatargi z prawem. I jeszcze napisała pani, że w przeszłości nie traktował pani dobrze, jako ojciec.
- Od dawna mam z tatą bardzo dobre relacje. On zrobił w życiu błędy, ja też. Teraz to jest wywlekane. Nie spodziewałam się tego. Zmieniałam nazwisko i nie chciałam wrócić do panieńskiego, wydawało mi się takie „pospolite”, więc napisałam, we wniosku, że mam żal do taty, że źle mnie traktował i to nazwisko źle mi się kojarzy. Głupio zrobiłam, bo to teraz obróciło się przeciwko mnie. To nieprawda. Z tatą mam bardzo dobre relacje, pomaga mi, również finansowo. Gdybym miała możliwość być w sądzie, powiedziałabym to wszystko. Tato, przepraszam cię, że tak wyszło!
Sąd nie zgodził się, żeby na czas porodu i połogu, tak naprawdę na kilka dni, 7-letnia Wiktoria była pod opieką dziadka. Również były mąż kobiety, nie bardzo budził zaufanie: wyroki za czyny chuligańskie, rasistowskie zachowania. Choć to sprawy dość stare, Monika zarzuca mu, że dalej ma poglądy rasistowskie. Ale to nie jest karalne, o ile nie przeradza się w czyny. Ale rasista może być przecież dobrym ojcem. W tym przypadku mamy jednak przykład ojca, który nie łożył na utrzymanie córki, to ojciec „alimenciarz”. Poza kilkoma wpłatami zalega dziewczynce kilkanaście tysięcy złotych alimentów!
Monika: - Były mąż właśnie zadzwonił do mnie, że zapisał Wiktorię do przedszkola w Częstochowie i do sądu złożył wniosek, żeby już stale mieszkała w Częstochowie. Nie widziałam Wiktorii od 4 kwietnia. On robi wszystko, żeby mi ją odebrać!
Do środy Sąd Rejonowy w Myszkowie nie wydał nawet postanowienia, czy i kiedy Wiktoria zobaczy się z mamą, kiedy pozna siostrzyczkę. Czy panią Monikę czeka drugi weekend, tym razem wielkanocny, kiedy nie zobaczy starszej córki? Tak właśnie działają sądy rodzinne.
Jarosław Mazanek
Napisz komentarz
Komentarze