(Żarki) Nasi czytelnicy z pewnością pamiętają historię Pani Danuty z Żarek, o której pisaliśmy w ostatnim numerze Gazety Myszkowskiej z ubiegłego roku. Kobieta samotnie wychowująca trójkę dzieci mieszkała w naprawdę fatalnych warunkach. W zasadzie tylko w dwóch pokojach, bez bieżącej wody, a tym samym łazienki czy kuchni. Czteroosobowa rodzina myła się w misce, a gotowała na dwupalnikowej kuchence elektrycznej. Dziś możemy napisać „mieszkała”, czyli w czasie przeszłym. Z pomocą dla niej ruszyli bowiem najpierw nasi czytelnicy, a ostatnio… realizatorzy programu emitowanego w telewizji Polsat pt. „Nasz nowy dom”. W poniedziałek 16 stycznia na ulicy Leśniowskiej pojawili się Katarzyna Dowbor, architekt Martyna Kupczyk i ekipa remontowa Artura Witkowskiego. To oznaczało tylko jedno. W ciągu kilku dni dom z pewnością diametralnie zmieni swoje oblicze, i kiedy pani Danuta wróci z dziećmi w sobotę 21 marca z Buska Zdroju, dokąd wysłali ją wraz z dziećmi realizatorzy programu, z pewnością nie zabraknie łez wzruszenia.
Z perspektywy czasu możemy powiedzieć, że tytuł naszego artykułu zamieszczonego w ostatnim numerze Gazety Myszkowskiej z ubiegłego roku był bardzo znamienny. Brzmiał ni mniej, ni więcej a: „Ich nowy dom… Na razie w marzeniach”. Dziś wiemy, że się spełniły.
– Znajoma, widząc jak mieszkamy, zgłosiła nas do tego programu na Polsacie - „Nasz nowy dom”, ale na razie nie było żadnego odzewu. Nie chcę się oglądać na innych, żeby coś zrobili za mnie, chcę sama zapewnić dzieciom jak najlepsze warunki. Ale bez pomocy raczej sobie nie poradzę. Nie wyciągam ręki po pieniądze, a raczej po ręce do pomocy – mówiła w grudniu ub. roku z nadzieją w głosie Pani Danuta. Dom, w którym mieszka z synkiem i dwoma córeczkami liczy sobie grubo ponad 80 lat. Swoją świetność przeżywał przed wojną. Do niedawna znajdował się w opłakanym stanie. Mieszkająca w nim kobieta oraz jej pociechy w wieku 10, 8 i 3 lata do swojej dyspozycji mieli w zasadzie tylko dwa pomieszczenia. Cały dom ogrzewała mała „koza” ustawiona w pokoju z widokiem na ulicę. Do sąsiadującego z nim drugiego pomieszczenia ciepło płynęło przez szeroko otwarte drzwi.
– Chciałabym zrobić kuchnię i łazienkę, ale musiałoby być zrobione na początek przyłącze do kanalizacji, do studzienki która jest w podwórku, ok. 20 – 30 metrów od domu. Gdyby był odpływ można myśleć o reszcie. To dla mnie póki co najważniejsza sprawa, choć nie mamy też CO – marzyła pani Danuta. Utrzymuje się z alimentów, zasiłku rodzinnego i zasiłku pielęgnacyjnego. – Wszystkiego jest razem 1682 złote. Gdybym miała taką możliwość chętnie podjęłabym pracę, ale wiadomo jak z nią dziś jest. Byłam na stażu w PCPR, z takiego programu unijnego, ale program się skończył i staż również (…) Nie siedzę z założonymi rekami, niedawno udało mi się wymienić dach i rynny. Bo lało się do środka, sufity gniły, dzieci chorowały. Nie chcę wzbudzać litości, ale jest ciężko. Powiem tak, dzieci nie mogą chodzić głodne, ja mogę … - kiedy z nią rozmawialiśmy pani Danucie łamał się głos i nie mogła skończyć rozpoczętego zdania. Za naszym pośrednictwem zwróciła się do ludzi o wrażliwych sercach, ale nie o pieniądze, choć te z pewnością bardzo by jej się przydały. Poprosiła o materiały budowlane, które być może komuś pozostały i o pomoc przy planowanym przez nią remoncie. Odzew na apel był duży. Do naszej redakcji zgłaszały się osoby, które chciały oddać płyty gipsowe, kleje do glazury, cement, kuchnię gazową, nieużywaną wannę czy kabinę prysznicową. Ale Panią Danutę najbardziej zaskoczył pan Konrad, właściciel firmy remontowej z naszego powiatu, który obiecał nieodpłatnie jej pomóc w pracach remontowych. Czekano tylko na poprawę pogody. Kiedy ta przyszła, za własne pieniądze kupił rury i podłączył dom do sieci kanalizacyjnej. Mimo naszych próśb nie zgodził się na publikację nazwy swej firmy i nazwiska. Stwierdził krótko: - Chcę pomóc, nie szukam reklamy. W wykonaniu przyłącza pomogła mu swoim sprzętem firma „Gaber Trans” z Zawady. Więcej zrobić nie zdążył… bo z Panią Danutą skontaktowała się telewizja „Polsat”! Dalej wszystko potoczyło się w bardzo szybkim tempie. – Po tym artykule w gazecie los wreszcie się do mnie uśmiechnął. Zgłosili się ludzie z ofertą pomocy, odpowiedziano mi z programu „Nasz nowy dom”. Byli tu z taką małą kamerą, nagrywali wszystko, mierzyli, mam nadzieję, że się znów odezwą i może mi pomogą – mówiła jeszcze kilka tygodni temu. W swoje szczęście trudno jej było uwierzyć nawet w poniedziałek 16 marca, kiedy pod jej domem pojawiła się ekipa realizująca program. – Czekam, co powie pani Kasia Dowbor – mówiła, a głos drżał jej z emocji. Kilka godzin później usłyszała od niej: - Wyremontujemy Twój dom. Telewidzowie odcinek realizowany w Żarkach zobaczą za ok. 8 tygodni.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze