Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 5 maja 2025 07:38
Przeczytaj!
Reklama
Reklama

Dyrektorka wygrała ze stowarzyszeniem

(Ślęzany/Myszków) 6,5 tys. zł odszkodowania będzie musiało zapłacić Stowarzyszenie Rozwoju Wsi Dąbrowno „Oświata” zwolnionej niezgodnie z prawem dyrektorce Szkoły Podstawowej w Ślęzanach. Takim wyrokiem – korzystnym dla Ewy Galas zakończył się kilkumiesięczny proces w Sądzie Pracy. Początkowo kobieta domagała się przywrócenia na stanowisko dyrektora SP Ślęzany, jednak z uwagi na to, że od 1 września stowarzyszenie z Dąbrowna nie prowadzi już szkoły w Ślęzanach, zmodyfikowała swoje żądania. Stowarzyszenie ma również zwrócić dyrektorce koszty procesu.      
Podziel się
Oceń

(Ślęzany/Myszków) 6,5 tys. zł odszkodowania będzie musiało zapłacić Stowarzyszenie Rozwoju Wsi Dąbrowno „Oświata” zwolnionej niezgodnie z prawem dyrektorce Szkoły Podstawowej w Ślęzanach. Takim wyrokiem – korzystnym dla Ewy Galas zakończył się kilkumiesięczny proces w Sądzie Pracy. Początkowo kobieta domagała się przywrócenia na stanowisko dyrektora SP Ślęzany, jednak z uwagi na to, że od 1 września stowarzyszenie z Dąbrowna nie prowadzi już szkoły w Ślęzanach, zmodyfikowała swoje żądania. Stowarzyszenie ma również zwrócić dyrektorce koszty procesu.

 

4 kwietnia 2014 roku prezes Stowarzyszenia Rozwoju Wsi Dąbrowno „Oświata” Justyna Lamch oraz członek zarządu Aleksandra Stecz-Motyl dyscyplinarnie zwolniły z pracy dyrektorkę Szkoły Podstawowej w Ślęzanach Ewę Galas za nieobecność. Kobieta poza realizowaniem etatu nauczyciela-dyrektora w Ślęzanach, pracowała także w gimnazjum w Lelowie, co – jak twierdziła - zgłaszała wcześniej władzom stowarzyszenia, a te wyraziły zgodę na dodatkową pracę. W chwili zwolnienia okazało się, że członkinie zarządu stowarzyszenia stwierdziły, że dyrektorka na nic takiego się nie umawiała i rozwiązały stosunek pracy z kobietą bez okresu wypowiedzenia. Szeroko temat opisaliśmy w artykule „Mobbing w Ślęzanach?” w GM nr 15/14 oraz w listach nadesłanych od nauczycieli i rodziców do redakcji w GM 18/14 . Ewa Galas zdecydowała się na walkę o swoje prawa w Sądzie Pracy w Myszkowie. Podczas pierwszej, majowej rozprawy przesłuchana była tylko powódka. Podczas drugiej, lipcowej rozprawy Sąd wysłuchał zeznań świadków – nauczycieli pracujących w Szkole Podstawowej w Ślęzanach, którzy twierdzili, że decyzje w stowarzyszeniu podejmuje członek zarządu Aleksandra Stecz-Motyl, a nie prezes Justyna Lamch. Pedagodzy zeznali, że pracowali w szkole w Ślęzanach po ok. 18h tygodniowo, że nie było w szkole regulaminu pracy. Powiedzieli także, że dyrektorka informowała zarząd stowarzyszenia, że uczy w szkole w Lelowie i zarząd wyraził aprobatę na dodatkowe zajęcia dyrektorki. Tym zeznaniom zaprzeczyła Aleksandra Stecz-Motyl przesłuchiwana podczas trzeciej, wrześniowej rozprawy. Choć kobieta określała się jedynie członkiem zarządu stowarzyszenia, to reprezentujący stowarzyszenie adw. Piotr Kowalski, nazywał ją - wiceprezesem. Aleksandra Stecz-Motyl zeznała, że dyrektorka zwolniona została z uwagi na nieobecność w pracy. Wielokrotnie prezes Justyna Lamch i Aleksandra Stecz-Motyl nie zastały kobiety w pracy i nie wiedziały o tym, że dyrektorka pracuje w gimnazjum w Lelowie. Zdaniem Aleksandry Stecz-Motyl dyrektorka miała pracować w gimnazjum w Lelowie tylko do końca roku szkolnego 2011/2012, tak miała z nią ustalić. Zarząd stowarzyszenia dowiedział się o nieobecnościach dyrektorki z tytułu nauczania w Lelowie dopiero w marcu 2014 roku podczas zebrania rodziców. Przez 2 lata – kobiety miały nie wiedzieć, czy dyrektorka pracuje w Lelowie. Na dyrektorkę do stowarzyszenia nie wpływały żadne skargi. Ponadto, jak zeznała Aleksandra Stecz-Motyl, dyrektorka spodziewała się zwolnienia, bo w chwili, gdy chciały rozwiązać z dyrektorką umowę, ta miała być spokojna. Miała im tylko powiedzieć, że im jeszcze pokaże i że spotkają się w sądzie. Jak zeznała Aleksandra Stecz-Motyl ze strony władz stowarzyszenia nigdy nie było zgody na dodatkową prace w gimnazjum w Lelowie. - Nie chcemy w tej sprawie ugody - oznajmiła stanowczo Aleksandra Stecz-Motyl.

 

- Przyczyna wskazana w wypowiedzeniu umowy o pracę jest po pierwsze niekonkretna, ponieważ Ewa Galas nie była w stanie jednoznacznie stwierdzić z jakiego powodu jest z pracy zwalniana. Mamy wskazane kilkukrotne nieusprawiedliwione nieobecności. Nie jest wskazane o jakie nieobecności chodzi, w jakim dniu – czy została ta nieobecność usprawiedliwiona czy nie. Od początku w szkole nie obowiązywał regulamin pracy, regulamin wynagradzania, a z umowy o prace nie wynikało - w jakich godzinach nauczyciele mają pozostawać w placówce, nie było przedstawionego zakresu obowiązków. Wszyscy pedagodzy, którzy byli zatrudnieni w szkole, pracowali w wymiarze 18/18 godzin – tak jakby wymiar ten był przeniesiony z karty nauczycieli, o czym mogliśmy się przekonać słuchając świadków, którzy zeznawali w toku postępowania. Nie da się także określić daty początkowej okresu, ponieważ powinien on wynikać z wypowiedzenia. Konkretna przyczyna rozwiązania umowy o pracę bez wypowiedzenia nie została powódce wskazana w trakcie wręczania wypowiedzenia. Trudno zgodzić się z zeznaniami strony pozwanej, że nie wiedziano, że powódka pracuje w gimnazjum w Lelowie. Wiedzieli o tym wszyscy: nauczyciele, rodzice, uczniowie, wójt gminy Lelów. Trudno przyjąć za prawdziwe, że przez 2 lata zarząd stowarzyszenia nie wiedział o godzinach wypracowywanych w gimnazjum w Lelowie. Z uwagi na to, że powódce nigdy nikt nie wskazał godzin, w których powinna przebywać w szkole, uznać należy, że jako osoba pracująca na stanowisku kierowniczym miała zadaniowy czas pracy – powiedziała reprezentująca Ewę Galas, radca prawny Monika Stańczyk-Mroczko.

 

Ze słowami pełnomocnik powódki Ewy Galas nie zgodził się reprezentujący stowarzyszenie z Dąbrowna, adwokat Piotr Kowalski: - Nie można mówić o braku konkretności wskazania przyczyny rozwiązania stosunku pracy. Trzeba stwierdzić, że powódka nigdy nie domagała się sprecyzowania dat swojej nieobecności, więc należałoby uznać, że spokojnie przyjęła fakt takiego rozwiązania. Nawet z ust pani prezes padło oświadczenie, że powódka wyraziła, że czekała na takie rozwiązanie sytuacji, się takiego rozwiązania sytuacji spodziewała. Zatem miała świadomość, iż wprowadza w błąd pracodawcę. Niezłożenie oświadczenia, że pełni inne obowiązki, w innej szkole, w godzinach pracy szkoły, w której jest zatrudniona jako dyrektor i nauczyciel, jest wprowadzaniem w błąd. Powódka zrobiła to z pełną świadomością. W trakcie, gdy pełniła obowiązki dyrektora i nauczyciela w szkole, zgodziła się na przyjęcie dodatkowych obowiązków – zastępstwa w szkole w Lelowie. Stowarzyszenie miało zaufanie do swoich pracowników, powierzyło powódce funkcje nadzorcze, a ta nigdy nie zgłaszała żadnych zastrzeżeń co do pracy innych nauczycieli. Oznacza to, że zarząd przyjął, że taka forma pracy odpowiada wymaganiom statutu szkoły. Dopiero na interwencję podjętą po informacji ze strony rodziców, zarząd kilkakrotnie skontrolował panią dyrektor i nie przebywała ona pracy. Nie można przyjąć, że nawet jeśli był to zadaniowy czas pracy, to on mógł odbywać się – że przychodzę do pracy kiedy chcę i robię to, co chcę. I doszło do tej tragedii 4.04, kiedy zaniepokojeni rodzice zadzwonili do pani prezes i pani wiceprezes, że pijany nauczyciel sprawuje opiekę nad dziećmi. Dziećmi, które były powierzone pod opiekę pani dyrektor i jej pracownikom. Mamy interwencję policji, zabranie nauczyciela. Nie da się wytłumaczyć w żaden sposób zadaniowym czasem pracy pani dyrektor tego, że nie sprawowała nadzoru nad szkołą, pełniąc obowiązki opiekuna w czasie rekolekcji w Lelowie. Środowisko nauczycieli jest niewielkim środowiskiem, a to czy wójt ma wiedzę czasu pracy poszczególnych nauczycieli, nie znajduje uzasadnienie dla tezy, że pozwane miały świadomość, że dyrektorka wbrew wcześniejszym ustaleniom pełni obowiązki w innej szkole. To czy pewnego formalizmu nie dokonano, a praca opierała się na wzajemnym zaufaniu, nie można czynić dziś z tego zarzutu. Żadna ze stron nie zgłaszała żadnych wątpliwości co do czasu pracy, jak i zadań, które zostały postawione przed powódką. Nie można zgodzić się z tezą, że dyrektor szkoły może przychodzić do pracy o godz. 16.00. Wtedy nie ma po co do niej przychodzić. Szkoła zajmuje się wychowywaniem i nauczaniem dzieci. Rolą dyrektora jest dbanie o bezpieczeństwo dzieci powierzonych pod opiekę nauczycielom i dyrektorowi. Rodzice nie mają zastanawiać się w tym czasie, co się z tymi dziećmi dzieje. Tak nie może być. Pełnienie funkcji dyrektora, to nie tylko zakres czynności, to przede wszystkim odpowiedzialność. To nikt inny, jak właśnie dyrektor szkoły musi sobie z tego zdawać sprawę. Albo się tym dyrektorem jest albo się nie potrafi wykonywać tych obowiązków. Sama postawa powódki, zarówno 4 kwietnia, jak i później, wskazuje, że powódka nie miała wątpliwości, co od przyczyn rozwiązania z nią stosunku pracy, spodziewała się ich. Miała świadomość, że nienależycie sprawuje swoje obowiązki. Do czego doprowadziła do sytuacji 4 kwietnia. Jako nauczyciel i pedagog w mojej ocenie poniosła największą klęskę właśnie 4 kwietnia, a nie dlatego, że rozwiązano z nią stosunek pracy. Porażką było to, co się w tej szkole stało i jeszcze to, co się mogło stać, gdyby nie to, że była interwencja rodziców, choć powinna to być interwencja pani dyrektor – podsumował mec. Kowalski.

 

Jednak Sąd nie dał wiary zeznaniom członka zarządu stowarzyszenia, Aleksandry Stecz-Motyl. - Nie można rozwiązać umowy o pracę z powodu błahych przewinień ze strony pracownika. Tutaj musi zakład pracy udowodnić, że nastąpiła wina po stronie pracownika – wina umyślna lub rażące niedbalstwo. Jeśli chodzi o stan faktyczny dla Sądu, to jest on jednoznaczny. Nieobecność powódki w pracy w pewnym okresie czasu występowała stale, ponieważ była ona zatrudniona na stanowisku dyrektora w szkole Ślęzanach i członkowie stowarzyszenia doskonale wiedzieli, że powódka nie będzie przychodzić do pracy w określone dni, dlatego, że świadczy pracę w gimnazjum w Lelowie. Przed przejęciem szkoły w Ślęzanach przez stowarzyszenie – o czym zeznawali także świadkowie – na którym to powódka wyraźnie wskazała, że nie wie czy może podjąć się pełnienia funkcji dyrektora, gdyż wiążą ją obowiązki w innej placówce oświatowej. Wtedy usłyszała, że nic nie szkodzi na przeszkodzie, by podjęła się pełnienia funkcji dyrektora, pełniąc obowiązki w tamtej placówce. Nigdzie nie mamy żadnych dowodów, że zarząd stowarzyszenia wyznaczył końcowy termin, w którym dyrektorka powinna zakończyć współpracę z inną placówką oświatową. W związku z tym zarząd stowarzyszenia doskonale wiedział, że pani świadczy pracę w innej placówce i pewne dni będzie nieobecna w pracy. Zakład pracy wskazał, że przyczyną rozwiązania umowy o prace jest wielokrotna nieobecność w pracy bez usprawiedliwienia. Zakład nie wskazał konkretnie kiedy nie obecność powódki miała miejsce, w związku z tym nie możemy stwierdzić czy była ona usprawiedliwiona lub nie. Rozwiązanie umowy o pracę powinno wskazywać konkretne przyczyny, które powodują taki a nie inny sposób rozwiązania stosunku pracy. Pracownik w momencie rozwiązania umowy o pracę musi wiedzieć dlaczego zakład pracy rozwiązuje umowę o pracę i wyciąga najostrzejszą sankcję w postaci rozwiązania umowy o pracę bez zastosowania okresu wypowiedzenia. Na podstawie ogólnego zarzutu, że nie była pani obecna, można przypuszczać, że chodzi o te dni, kiedy powódka świadczyła pracę w Lelowie. Tylko się domyślamy, a ponieważ uznajemy, że świadczyła tam pracę formalnie, miała umowę o pracę, wszyscy o tym wiedzieli. Jest nieprawdopodobne, by zarząd stowarzyszenia nie wiedział, że powódka świadczy tam pracę. Zeznająca Aleksandra Stecz-Motyl przyznała się, że wiedziała, lecz określiła, że do końca roku szkolnego 2011/2012. Nikt ze świadków nie twierdził, że takie zastrzeżenie padło. A jeżeli członek zarządu twierdzi, że tak faktycznie było, to powinna była przynajmniej sprawdzić czy powódka świadczy pracę w Lelowie czy też nie. A minęły 2 lata i nikt nie zainteresował się czy pani pracuje w Lelowie czy nie. Zarząd doskonale wiedział, że pani pracuje w innej szkole. Pełnomocnik stwierdził, że jest to porażka pani jako nauczyciela, że nastąpiło pewne zdarzenie w tej szkole. Sąd nie wnika w to zdarzenie, bo nie jest ono przedmiotem tej rozprawy. Sąd nie jest od oceny czy nauczyciel prawidłowo wykonywał swoje zadania wychowawcze, czy prawidłowo wykonywał nadzór dyrektorski. Z jednego powodu. Nie ma takiego zarzutu. Nikt nie zwalnia powódki z pracy z uwagi na brak nadzoru. Teraz by można w toku posterowana sądowego dorabiać ideologie. Sąd nie ocenia czy jest pani dobrym nauczycielem czy dobrym była pani dyrektorem. My nie będziemy oceniać czy powinna być pani o 7 godzinie w pracy czy o innej godzinie. My powinniśmy oceniać czy w dniu w którym powinna być pani w pracy – pani była czy nie. Nie mamy takich informacji. My się tylko domyślamy, że chodzi o te dni, w których pracowała pani w Lelowie. Pani nie miała ściśle określonych godzin, bo była pani dyrektorem szkoły. Naszym zdaniem pełne są podstawy, by rozstrzygnąć proces sądowy na korzyść powódki – powiedział w uzasadnieniu do wyroku sędzia Ryszard Galiszewski. Zgodnie z wyrokiem Stowarzyszenie Rozwoju Wsi Dąbrowno „Oświata” zapłaci zwolnionej dyrektorce 6,5 tys. zł i zwróci koszty procesu. Ewa Galas od 1 września br. znów jest dyrektorem i nauczycielem Szkoły Podstawowej w Ślęzanach, którą prowadzi Stowarzyszenie Rozwoju Wsi Ślęzany „Bliżej siebie”. Stowarzyszenie to zrzesza mieszkańców Ślęzan, rodziców dzieci uczęszczających do szkoły i nauczycieli.

 

Katarzyna Kieras

 

 


Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: TadeuszTreść komentarza: Co tu współczuć złamał prawo to go osądzaData dodania komentarza: 1.05.2025, 10:15Źródło komentarza: ZARZUTY KORUPCYJNE DLA BYŁEGO STAROSTY. KAUCJA 200.000 ZŁ I WYSZEDŁAutor komentarza: MatiTreść komentarza: 👍Data dodania komentarza: 29.04.2025, 17:21Źródło komentarza: "Hurra Jura" to pierwsza na Jurze, oraz trzecia w Polsce Via FerrataAutor komentarza: ZenekTreść komentarza: Panie Wojciechu współczuję. I Trzymam Kciuki !!!Data dodania komentarza: 24.04.2025, 13:37Źródło komentarza: ZARZUTY KORUPCYJNE DLA BYŁEGO STAROSTY. KAUCJA 200.000 ZŁ I WYSZEDŁAutor komentarza: KarolinaTreść komentarza: 😍Data dodania komentarza: 19.04.2025, 16:19Źródło komentarza: Vespa na JurzeAutor komentarza: TomaszTreść komentarza: To jest chyba jednak standard. Dzisiaj (17/04/2025) identyczne obrazki były w Koziegłowach na ul. Żareckiej obok domu burmistrza Koziegłów. Zamiatanie ulicy przebiegało tak że trzeba było uciekać na drugą stronę ulicy żeby jako tako przejść. Tumany kurzu ciągnęły się na odległość 100 m za zamiatarką. Oczywiście wszystkie prace na sucho przy słonecznej pogodzie i 25 stopniach ciepła.Data dodania komentarza: 17.04.2025, 12:56Źródło komentarza: ZAMIATARKA CZY KURZARKA?Autor komentarza: WojtekTreść komentarza: Takiemu to nic nie zrobią bo ma kolegę sędziego,Data dodania komentarza: 16.04.2025, 14:09Źródło komentarza: BYŁY STAROSTA MYSZKOWSKI ZATRZYMANY. ZARZUTY KORUPCYJNE
Reklama
Reklama
Reklama