(Myszków) Dziwne pęknięcia na skarpie przy drodze wojewódzkiej w Będuszu zaniepokoiły jednego z naszych czytelników, Marcina Będkowskiego. Obawiał się, że pęknięcia mogą być pierwszymi symptomami zachodzących w glebie zmian geologicznych, które w efekcie mogą doprowadzić do osunięcia się sporej części wału ziemnego w kierunku uczęszczanej drogi. To z kolei mogłoby doprowadzić do tragedii, gdyby wraz z ziemią na drogę zwaliły się rosnące na skarpie drzewa. Dlatego o swoim spostrzeżeniu poinformował naszą redakcję. Sygnał od czytelnika bardzo poważnie potraktowali urzędnicy, którzy zdają się potwierdzać obawy pana Marcina. Na razie skupili się jednak na ustaleniu do kogo należy działka z nasypem.
Marcin Będkowski to naczelnik Ochotniczej Straży Pożarnej w Pińczycach. „Zawodowe doświadczenie” podpowiada mu, jakie niebezpieczeństwo może nieść za sobą osunięcie się ziemi. Dlatego od razu zwrócił uwagę na niepokojące pęknięcia. - Jadąc z Myszkowa rowerem do domu przez Będusz, na skarpie, kilka metrów od kapliczki po lewej stronie skarpy, zauważyłem dziwne pęknięcia w ziemi. „Kreski” miały długość kilku metrów, w niektórą szczelinę udało mi się wsadzić patyk na głębokość około 30 centymetrów. Moim zdaniem cały nasyp jakby się nieco obniżył w kierunku drogi.
Być może to nic poważnego, ale teraz coraz częściej mamy nawałnice, obfite opady deszczu, to może doprowadzić do osunięcia się terenu w stronę drogi. Sama ziemia może nie wtargnie na drogę, ale na skarpie rośnie wiele dużych drzew, pochylonych właśnie w stronę drogi i to one mogą doprowadzić do nieszczęścia. Moim zdaniem sytuację powinni ocenić fachowcy, bo lepiej zapobiegać, niż później wzajemnie się oskarżać, że czegoś się nie zrobiło i dopiero wtedy szukać winnych, jak dojdzie do nieszczęścia – alarmował po południu, w poniedziałek 25 sierpnia, naszą redakcję Marcin Będkowski. Dzień później jego spostrzeżeniami podzieliliśmy się z urzędnikami z miejskiego magistratu oraz Starostwa Powiatowego w Myszkowie. Odpowiedzi otrzymaliśmy bardzo szybko. Urzędnicy zareagowali natychmiast, bo jak się zdaje sytuacja zaobserwowana przez naszego czytelnika jest poważna. Na razie jednak ich działanie przypomina „przerzucanie z rąk do rąk gorącego ziemniaka”. Pozostaje mieć nadzieję, że ten swoisty łańcuszek szybko znajdzie swój koniec.
NA RAZIE TRWAJĄ USTALENIA
- Nasze Zarządzanie Kryzysowe oraz pracownicy Wydziału Inwestycji po oględzinach już na miejscu ustalili, że skarpa leży w pasie drogowym drogi wojewódzkiej. Dlatego też swoje spostrzeżenia i obawy przekazaliśmy do Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego – poinformowała nas we wtorek 26 sierpnia rzecznik Urzędu Miasta w Myszkowie Małgorzata Kitala Miroszewska. Urzędnicy ze Starostwa Powiatowego pęknięcia na Będuszu oglądali także we wtorek. – Ponieważ skarpa leży przy drodze wojewódzkiej DW 793 w inspekcji uczestniczył także przedstawiciel Zarządu Dróg Wojewódzkich w Katowicach. Obecnie trzeba zweryfikować, czy skarpa leży na terenie prywatnym, czy działce należącej do ZDW. Jeśli do tego ostatniego, to właśnie ZDW zajmie się jej zabezpieczeniem. Natomiast jeśli okaże się, że skarpa leży na gruncie prywatnym, wtedy zostanie wystosowane pismo do Urzędu Miasta w Myszkowie, by ten wystąpił o zabezpieczenie skarpy do Zarządzania Kryzysowego w Katowicach. Czynności sprawdzające są w toku – informował naszą redakcję w środę 27 sierpnia rzecznik Starostwa Powiatowego w Myszkowie Marcin Pilis.
Nam pozostaje mieć nadzieję, że „papierkowa robota” przy ustalaniu właściciela działki pod skarpą szybko się zakończy, i jeżeli istnieje ryzyko jej osunięcia na drogę, do jej zabezpieczenia w trybie pilnym wezmą się fachowcy. Żeby w razie nieszczęścia nie trzeba było ustalać kto zawalił. - Ja nie wiem, może z tego nic złego nie będzie, że nic się nie stanie, i oby tak było. Ale w ostatnim czasie na naszym terenie były okropne ulewy i ziemia jest nasiąknięta. Ze swojej strony miałbym taką radę, by nie wchodzić na tą skarpę, by uważać w jej okolicy, by poruszać się wzdłuż niej tylko chodnikiem. Lepiej chuchać na zimne – uważa naczelnik pińczyckich strażaków ochotników, Marcin Będkowski.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze