(Myszków) Takie pytania można zadać niemal po każdej sesji Rady Powiatu Myszkowskiego. Coraz częściej znać o sobie dają profesje radnych. Zwłaszcza lekarzy, bo w składzie rady jest ich czworo – dwoje związanych z prywatnymi przychodniami – Zofia Jastrzębska i Janusz Jakubiec i dwoje pracujących w myszkowskim szpitalu – Piotr Bańka i naczelna lekarz szpitala Dorota Kaim-Hagar. Jest też starosta Wojciech Picheta – specjalista od geriatrii i były dyrektor szpitala. Gdy mowa o pieniądzach lub o problemach myszkowskiego szpitala, powyższa piątka nie przebiera w słowach. A wszystko podobno w imię dobra pacjenta…
Ostatnią sesję Rady Powiatu Myszkowskiego, która odbyła się w miniony czwartek (26 czerwca) zdominował temat myszkowskiego szpitala. Radni mieli przekazać uchwałą 300 tys. zł na remont oddziału wewnętrznego. Powrócił też wątek kontroli przeprowadzonej przez NFZ. Radna Zofia Jastrzębska zapytała członków zarządu powiatu, na czele ze starostą, czy ci powzięli już jakieś środki w związku z przeprowadzoną kontrolą. Zwróciła uwagę na to, że ona i wielu radnych o kontroli i wykazanych nieprawidłowościach dowiedziało się z prasy – a dokładnie z Gazety Myszkowskiej. O temacie kontroli napisaliśmy w 23 numerze Gazety Myszkowskiej w artykule „NFZ karze szpital myszkowski: za mało lekarzy, pielęgniarek”. Na pytanie radnej starosta Wojciech Picheta odpowiedział, że dyrektor szpitala – Jacek Kret wstępnie przekaże część informacji podczas sesji, a szerzej na temat kontroli opowie w sierpniu. „Swoje” postanowił wtrącić radny i lekarz myszkowskiego szpitala – Piotr Bańka: - W kwestii uzupełnienia, zarząd interesował się tym tematem. Takie spotkanie zarządu z dyrekcją odbyło się w siedzibie SP ZOZ. Nie był to formalny zarząd, nie ma z tego spotkania notatki. Jako zarząd zapoznaliśmy się z protokołem pokontrolnym i omawialiśmy go.
- Gdzie odbywają się nieformalne spotkania zarządu? – pytali chórem radni. O nieformalnych spotkaniach zarządu również już pisaliśmy. Podczas jednego z takich nieformalnych spotkań zarządu miał być ustalony wynik konkursu na stanowisko w Powiatowym Zarządzie Dróg. Przypomnijmy – konkurs wygrał wówczas Ryszard Chachulski.
Na pytanie radnych odpowiedział przewodniczący Szczerbak – nieformalne spotkanie odbyło się w szpitalu. Sporo wątpliwości budziło pochodzenie środków przekazywanych szpitalowi.
- Czy pieniądze na remont starego budynku po Urzędzie Pracy nie były celowo zawyżone, by w odpowiednim momencie, gdy zajdzie potrzeba, zdjąć te 300 tys. zł? Radny Kępski pyta, prosi o informacje na temat spożytkowania pieniędzy na sport, które były zaplanowane w budżecie. Nie może doprosić się odpowiedzi. Nigdy nie wiemy czy z tych pieniędzy nie trzeba będzie zrobić czegoś „w ostatniej chwili”. Budżet budżetem – jest na papierze, a ta „ostatnia chwila” zarządowi często się trafia. Radni, to ludzie, którzy mają otwarte umysły i mają otwarte, gorące serca. Łatwo jest radnego wzruszyć, przekonać, jeśli chodzi o jakąś sprawę – sprawę pisaną wielkimi literami. Sprawę w tym przypadku dobra pacjenta. Głosując tę uchwałę my nie widzimy dyrekcji szpitala, nie widzimy budynku SP ZOZ-u – widzimy ostatnie ogniwo w tym całym procederze – widzimy pacjenta. A jak postrzega nas SP ZOZ, a właściwie ludzie zarządzający szpitalem? Ludzie, którzy proszą nas o pieniądze. Z całym szacunkiem dla państwa zarządzających, ale to nie my – radni - powinniśmy prosić dyrektora, dopytywać o informacje np. o kontroli. Pan dyrektor powinien sam przyjść do radnych, czy do komisji zdrowia czy do zarządu. Choć takie nieformalne spotkania się słyszę odbywają – wolałabym, by wszystko było uczciwie i jasno przekazywane. Dyrektor powinien powiedzieć, że spotkała nas taka okoliczność, że mieliśmy kontrolę i że wypadła ona tak, a nie inaczej. Wszyscy boimy się kontroli – też mamy ZOZ-y. Nie mówię, że cieszę się, że wreszcie was ukarano, że ta kontrola na pewno wykazała coś złego. Były to może niedopatrzenia, w których nie było winy pracowników, może były błędy formalne, papierowe. Ze wszystkimi takimi rzeczami powinniśmy szczerze rozmawiać. My jako radni i SP ZOZ, który jest naszym polem działania. Jesteśmy na dobre i złe – z państwem zarządzającymi tym podmiotem, z budynkami, pacjentami. Ludzie nas wybierali, byśmy służyli tym ludziom. Nie można pewnych rzeczy ukrywać, chować i zamiatać pod dywan. Jest mi bardzo przykro, że na poprzednich sesjach działy się różne rzeczy - wybieranie dyrektora, konkursy. Może to co powiem będzie okrutne, ale bardzo prawdziwe. Radni są od podnoszenia rąk, wtedy gdy jest to zarządowi na rękę. Zarząd natomiast jest od wyboru dyrektora, od przygotowywania uchwał… Nie ma między nami współpracy. Bardzo bym sobie życzyła, by chociaż jeden promil zaprocentował państwu w przyszłych kadencjach – oburzyła się - brakiem informacji o kontroli i jakiejkolwiek współpracy z lekarzami zarządzającymi szpitalem - radna Zofia Jastrzębska. Radna posiada Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej (NZOZ).
- Dyrektor stara się o kwotę miliona złotych, zarząd zaproponował 300 tys. zł. To kolejny z etapów. Czy dyrektor przewiduje inne jeszcze źródła finansowania i czy w tym roku możemy spodziewać się kolejnego wniosku o dofinansowanie tego zadania? Jeżeli tak, to czy zarząd planuje złożyć taki wniosek o przekazanie kolejnej kwoty na te zadania? – zapytał radny Rafał Kępski. Dyrektor wnioskował do rady o 300 tys. zł, choć szpital przetarg już rozstrzygnął i powinien mieć zabezpieczone środki. Zakładając hipotetycznie, że rada nie przekazałaby tych 300 tys. zł, dyrektor zostałby z ręką w nocniku. Skąd wówczas wziąłby pieniądze?
Radnym nie podobało się też to, że dyrekcja stale wnioskuje o pomoc finansową.
- Samo zatytułowanie tej uchwały – „przeniesienie planu wydatków majątkowych między działami” - kamufluje w jakiś sposób sprawę. Meritum jest takie, aby przekazać kolejne pieniądze dla SP ZOZ-u w wysokości 300 tys. zł. Wszyscy pamiętamy, że w tegorocznym budżecie przeznaczyliśmy już 800 tys. zł dla szpitala. Dodać te trzysta, daje milion i sto tys. zł. A mamy dopiero połowę tego roku. Możemy się spodziewać jeszcze nie wiadomo jakich wystąpień w przekazywaniu środków finansowych. Nasze starostwo nie jest niewiadomo jak bogate, by mogło pieniądze rozdawać na lewo i prawo. Przy okazji tej uchwały chciałbym przedstawić oświadczenie, że szpital wreszcie powinien zarabiać, a nie żądać dodatkowych środków z budżetu starostwa. Powiat ma wiele innych zadań do realizacji, których nie realizuje z powodu braku środków. Największą bolączką jest od lat wysokie bezrobocie. Starostwo powinno współpracować z PUP, by zlikwidować bezrobocie prawnie dopuszczonymi metodami, by przeciwdziałać wyludnianiu się naszego miasta i powiatu. Jeśli tego nie będzie, to w niedalekiej przyszłości, będziemy mieć ładne szpitale, wyremontowane szkoły. I nie będziemy mieć odpowiednio pacjentów w szpitalach i uczniów chętnych do podjęcia nauki. Część wyjdzie za granicę, a część zmieni miejsce zamieszkania. Trzeba temu przeciwdziałać – oburzył się radny Janusz Jakubiec, który co prawda nie ma własnego NZOZ-u, ale mają je – jego syn i córka.
- Radna Jastrzębska zarzuca zarządzającym SP ZOZ-em, że nie są otwarci na współpracę z radą powiatu, że ukrywają cokolwiek. SP ZOZ niczego nie ukrywa i nigdy nie ukrywał. Nie jest naszą intencją ukrywać cokolwiek. Bardzo się cieszymy, że współpraca dobrze układa się między radą powiatu, a zarządem SP ZOZ-u. Nie przypominam sobie sytuacji, a radną jestem przez 8 lat, by jakikolwiek dyrektor jednostki podległej sam przychodził na komisję, nie będąc zaproszonym przez przewodniczącą. Dyrektor oczekiwał na zaproszenie – nawet telefoniczne – by stawić się na komisji zdrowia i na wszelkie pytania odpowiedzieć. Nie widzę powodu, by kąśliwe uwagi pod publiczkę były tutaj wygłaszane. Jesteśmy transparentni, niczego nie ukrywamy, nie zamiatamy pod dywan, jesteśmy otwarci w każdej sprawie. Szpital ma służyć dobru mieszkańców powiatu myszkowskiego i to spełnia. My jako kadra zarządzająca robimy wszystko, by szpital funkcjonował jak najlepiej. Odnosząc się do słów radnego Jakubca. Szpital nie jest od zarabiania pieniędzy, a od leczenia ludzi. Oceniają państwo radni nasze sprawozdania finansowe, które są przyjmowane przez państwa bez żadnych zastrzeżeń. Staramy się gospodarować dobrze powierzonymi nam środkami i myślę, że tak to państwo rokrocznie oceniacie. Szpital jest największym pracodawcą w powiecie – zatrudniamy ponad 500 osób – to też ma niebagatelne znaczenie w walce o bezrobocie. Obaj państwo jesteście przedstawicielami niepublicznej służby zdrowia. Jesteśmy konkurencją. Zgody między nami nigdy nie będzie. Choć zwykle wstrzymuję się zwykle od jakichś uwag, musiałam to powiedzieć – oburzyła się wiceprzewodnicząca rady, a na co dzień naczelna lekarz myszkowskiego szpitala - Dorota Kaim-Hagar.
- Ta ostatnia uwaga była nie na miejscu pani doktor. Leczymy tych samych pacjentów, którzy płacą te same składki i nieważne czy on jest leczony w publicznym czy niepublicznym. Jeśli obiekt niepubliczny źle wygląda i wymaga poprawy elewacji, to równie dobrze jego właściciel mógłby zwrócić się do starosty o pomoc w doprowadzeniu do jako takiego wyglądu. A tu jest tylko wspomagana publiczna służba zdrowia, jeszcze ktoś bezczelnie narzeka, że jest pokrzywdzony – powiedział radny Jakubiec.
- Wielokrotnie od pana słyszałam na komisjach, że znów przyszłam wyciągać łapy po publiczne pieniądze. Nigdy to publicznie nie padło, ale dziś powiem jak byłam traktowana przez pana radnego, gdy na komisji wnioskowałam o przeznaczanie pieniędzy na szpital – dodała D. Kaim-Hagar.
- Dobrem naszym, do którego mamy dokładać jest pacjent. Dokładać wszelkie starania. I czy to jest pacjent leczony w publicznym czy niepublicznym ZOZ-ie. Ten pacjent jest najważniejszy. Nie chciałam się konfliktować, ani by państwo uważali, że mój interes jest sprzeczny z interesem szpitala. Jeśli już pani przewodnicząca podjęła ten temat, by niepubliczne ZOZ-y współpracowały ze szpitalem… Wtedy ten całokształt naszej pracy będzie bardzo wymierny, a skorzysta na nim pacjent – powiedziała Zofia Jastrzębska.
Radny Piotr Bańka wyjaśnił, że wycenę remontu budynku po PUP przygotowali fachowcy i na jej podstawie zarząd przygotował założenia do budżetu. Wyjaśnił także, że w tych działaniach nie mogło być żadnych podtekstów. Piotr Bańka wyraził zadowolenie, że rada nie musi do niczego dokładać, bo pieniądze zostają. Jego zdaniem – różnica w planach i wykonaniu budżetu wynika z tego, że niektórych prac w ciągu roku 2013 nie udało się zrealizować. Radny chwalił też – trudno tylko stwierdzić czy radę czy zarząd, że w tej kadencji w kwestii bezrobocia robi się to, co jeszcze nie było robione. Mowa o 7 hektarach w strefie ekonomicznej i rewitalizowanych terenach.
- Rozumiem radnego Bańkę, który mówi, że robi się dużo rzeczy w celu pozyskiwania terenów przemysłowych, by powstawały tam firmy, które stworzą miejsca pracy. Robienie, a efekty to dwie różne sprawy. Prawda jest taka, że bezrobocie od lat nie spada, a wręcz rośnie. Przeciętnego obywatela nie interesuje czy na polach będuskich sadzi się kukurydzę, czy robi drogi. On chce mieć pracę – podsumował Jakubiec.
- Pod koniec roku dyrekcja szpitala złożyła zapotrzebowanie na środki finansowe 2,8 mln zł. Nie ulega wątpliwości, kto w tym szpitalu bywa – jest trochę opóźnień w remontach czy kontrastu pomiędzy poszczególnymi oddziałami. Dobrze się stało, że chcemy coś poprawić, bo nie wiemy czy tam w którymś momencie nie trafimy – próbował ukrócić dyskusję przewodniczący Marian Szczerbak, swymi słowami dolał oliwy do ognia.
- Czemu tylko na 2 miliony, jak pieniądze są, to mogli złożyć na 4 mln – kpił radny Jakubiec.
- Też tak uważam. Myślę, że za chwilę pan dyrektor – transparentnie jak to wszyscy teraz mówią – się wypowie. Jeżeli jest, to zarząd i pan starosta niech go sypią tymi pieniędzmi – powiedział M. Szczerbak.
- Mój wywód służył poprawie współpracy. Bardzo zabolało mnie to, że pani przewodnicząca powiedziała, że nie będzie zgody między NZOZ-ami, a SP ZOZ-em. Mam rozumieć, że jeśli przestanę być radną powiatu, to sytuacja, jeśli chodzi o mój NZOZ się zmieni. Bo ja zrobię to dla pani – zasugerowała oddanie mandatu radnej Zofia Jastrzębska.
- Chciałam sprostować, bo nie powiedziałam, że nie będzie zgody. Powiedziałam, że rozumiem państwa wystąpienia, bo jesteście naturalną konkurencją, nie mówiłam nic o tym, że nie będzie zgody – tłumaczyła się Dorota Kaim-Hagar, choć wcześniej dokładnie takie słowa padły z jej ust.
- Nie planujemy w tym roku występowania o kolejne pieniądze. Cała inwestycja, ta która się teraz toczy, czyli przebudowa oddziału wewnętrznego – ma kosztować (to już jest cena po przetargu) 1.167.621zł. Z tej dotacji 800 tys. zł, którą otrzymaliśmy, przeznaczyliśmy 470 tys. zł, a 330 tys. zł przeznaczyliśmy na rozwój usług elektronicznych. Jeśli otrzymamy tę kwotę 300 tys. zł, to pozostała kwota ok. 400 tys. zł, to będzie nasz wkład własny. Nie planujemy występowania o kolejne pieniądze – zakończył dyrektor szpitala Jacek Kret.
Katarzyna Kieras
Napisz komentarz
Komentarze