(Koziegłowy) Wiele osób podróżujących w piątek 18 kwietnia krajową „jedynką” spotkało na swej drodze niebieskawą „Warszawę”. Pewnie niewiele osób zdawało sobie sprawę, że kiedyś tym wiekowym samochodem, na tylnym siedzeniu po prawej stronie, podróżował …kardynał Karol Wojtyła. Przed czterdziestoma laty było to bowiem jego auto. Dziś właścicielem i kierowcą „e-M Dwudziestki” jest Marek Schramm, niemiecki biznesmen z polskimi korzeniami. Dwa lata temu kupił to jedyne chyba na świecie auto, o którym już wkrótce można będzie powiedzieć, że… należało do świętego. Autem Papieża odbywa osobistą pielgrzymkę, szlakiem miejsc w Polsce, które w czasie swego pontyfikatu odwiedzał Jan Paweł II. W drodze z Częstochowy do Wadowic Marek Schramm „zahaczył” także o Koziegłowy.
Karol Wojtyła jako Papież Jan Paweł II nigdy w Koziegłowach nie był, co najwyżej mijał tę miejscowość w drodze do Krakowa czy Częstochowy, być może spoglądał na nie z lotu ptaka. Mimo to Marek Schramm postanowił się tu zatrzymać. To swoisty „ukłon” w stronę mieszkańca Myszkowa Michała Czarneckiego, który pomagał mu w uruchomieniu samochodu po zakupie. Podczas wizyty na rynku w centrum miasteczka Marek Schramm opowiedział nam o historii auta, wyjaśnił też dlaczego jedzie nim do Rzymu.
30 LAT STAŁA W STODOLE
Wszystko zaczęło się w nocy 4 czerwca 2012 roku. Marek Schramm poszukiwał w Internecie starych, klasycznych samochodów. Ku swemu zdziwieniu wśród ofert sprzedaży wiekowych Mercedesów czy Bugatti dostrzegł … polską Warszawę M 20. - Ten samochód jest pierwszym i jedynym, jaki był osobiście zarejestrowany na Karola Wojtyłę. Znalazłem go przez przypadek. Nie szukałem konkretnie „Warszawy”, tylko jakiegoś starego niemieckiego samochodu. Kliknąłem na tę ofertę, bo ja miałem babcię w Gdańsku. Mieszkała we Wrzeszczu, niedaleko stoczni. Zapamiętałem jako dziecko, że w Polsce „Warszawy” to były taksówki, nawet kiedyś taką jechałem. Dlatego w ogóle kliknąłem. Dopiero w opisie przeczytałem kogo to była „Warszawa”. Myślałem nawet najpierw, że to jest dowcip. Dzwoniłem od razu rano na drugi dzień, bo ten samochód stał u handlarza normalnie, troszeczkę to był smutny widok, bo samochód był bardzo zaniedbany, stał więcej niż 30 lat w stodole. Myszki mieszkały już w nim, rdza gryzła ten samochód – wspomina Marek Schramm. Samochód znajdował się w Dusseldorfie, w salonie… „Fantastyczne Automobile”. Trafił tam ze stodoły Alexandra Gawrona. Kuzyn matki tego ostatniego kupił tę „Warszawę” od Karola Wojtyły w 1977 roku. Do samochodu dołączony był komplet oryginalnych dokumentów, w tym umowa kupna - sprzedaży oraz tablice rejestracyjne. Stojące w salonie auto było w fatalnym stanie. - Już pierwsza próba otwarcia drzwi potwierdziła przypuszczenie: kompletnie przerdzewiałe zawiasy umożliwiają otwarcie drzwi na zaledwie kilka centymetrów. Nie tylko zawiasy były przerdzewiałe, ale także całe zawieszenie drzwi. Próba otwarcia drzwi z drugiej strony skończyła się obsunięciem drzwi o około 5 centymetrów w kierunku podłogi. Okazało się, że nie tylko zawiasy były przerdzewiałe, ale również brakowało połączenia drzwi z podwoziem. Wszystko było przerdzewiałe! Zepsute sklepienia dachu, tapicerka zżarta przez myszy. Kiedy podniosłem maty podłogowe nie widziałem wprawdzie rdzy, ale za to kafelki podłogowe w budynku. Nie zamykała się ani przednia ani tylna klapa, a przez dziury w blachach przy kołach widać było opony tylnych kół – wspomina Marek Schramm. Dziś trudno uwierzyć, że auto bez kłopotów porusza się po drogach. - Teraz w tym samochodzie jest 2800 godzin pracy. Z zewnątrz może tego nie widać, bo chodziło mi o utrzymanie oryginalnego stanu tego samochodu. I dlatego to było tyle pracy. Ratowało się to, co się dało ratować. Teraz jest zakonserwowany centymetr po centymetrze, po niemiecku mówi się, że to jest uczciwy samochód. Że nic w nim nie jest schowane, że nie ma szpachli. Ma ślady czasu, ale to nie znaczy, że jest w złym stanie. Auto bez kłopotu przejechało już 1500 kilometrów. Nie lubi jechać za szybko. Jak się jedzie 75 – 80 kilometrów na godzinę to jest tak spokojnie, brzmi też ładnie. Jak jest 80 - 85 kilometrów jest trochę inaczej, to jest stary silnik, on takie szybkie obroty nie za bardzo lubi – mówi obecny właściciel samochodu. Na pytanie o pieniądze „włożone” w auto odpowiada wymijająco: - Chciałbym zdradzić ile kosztował ten samochód, ale „zapomniałem”.
JEDZIE PODZIĘKOWAĆ ZA WOLNOŚĆ
Kiedy Marek Schramm dowiedział się, że Jan Paweł II zostanie ogłoszony świętym, kupiona przez niego „Warszawa” stała jeszcze w salonie w Dusseldorfie. Zwlekał z jej odbiorem przez rok, bo we własnym garażu nie miał miejsca na jej zaparkowanie. Informacja o kanonizacji przyspieszyła jego decyzję by odebrać auto, bał się, że osoby odwiedzające salon po kawałeczku rozbiorą kupiony przez niego samochód, by mieć pamiątkę po przyszłym świętym. Wtedy też zapadła decyzja by uruchomioną „M 20” odbyć swoistą pielgrzymkę.
- Decyzja o pojechaniu tym autem na pielgrzymkę zapadła dopiero po ogłoszeniu kanonizacji Jana Pawła II. Najpierw chciałem jechać z Ilmenau, w Niemczech Wschodnim, tam gdzie żyję, do Rzymu. Później zmieniłem decyzję i postanowiłem, by jechać przez Berlin, tam gdzie był dzielący miasto mur, przez Plac Solidarności w Gdańsku, stamtąd do Placu Piłsudskiego w Warszawie. Chciałem by ludzie w Niemczech nie zapomnieli, jaką polityczną rolę Jan Paweł II, nawet dla nie katolików, odegrał w czasie przed obaleniem muru. Ja każde wakacje spędzałem w Polsce. Kiedy wszystko zaczęło się zmieniać miałem 13 lat, szmuglowałem znaczki „Solidarności” do Wschodnich Niemiec. Jak miałem 16 lat siedziałem za to w więzieniu. I stąd mój szacunek dla Karola Wojtyły. Traktuję go jako część mojej własnej wolności i dlatego wolałem kupić ten samochód zamiast Mercedesa albo Porsche – tłumaczy swoją decyzję. W drodze do Rzymu oprócz polskich miast przejedzie także przez Wiedeń, Salzburg, Bolzano i Loretto. - Pierwsza część mojej drogi to był Berlin, Gdańsk, Warszawa, Częstochowa z Jasną Górą. To jest taka moja własna podróż, związana ze mą. Teraz jadę do Wadowic. A stamtąd to już droga Wojtyły: przez Kraków do Rzymu – dodaje.
„CZUJĘ, JAKBY NADAL TAM SIEDZIAŁ”
Warszawa M 20 o numerze rejestracyjnym KR 96-13 była jedynym samochodem osobiście zarejestrowanym na Karola Wojtyłę. W dokumentach auta widnieje jego nazwisko, z adresem przy ulicy Franciszkańskiej w Krakowie. Co ciekawe, przyszły papież, nigdy nie prowadził, jadąc autem wolał spoglądać na świat z siedzenia pasażera. Marek Schramm jest niemal pewien, gdzie w jego aucie siadywał Kardynał Wojtyła: - Papież siedział w tym samochodzie z tyłu, na prawej stronie. To miejsce pozostaje wolne, do tej pory nie dałem tam nikomu usiąść, sam też nie siadam na tym miejscu, mój respekt jest za duży. Ja się lepiej czuję jako kierowca z przodu. W ogóle ten samochód, jak się tyle nad nim pracowało, jak się tyle poczytało o jego historii, o samym Wojtyle, to na końcu jak się czasami jedzie, to się myśli, że on tam siedzi z tyłu w tym samochodzie. Czuję się wtedy jak jego szofer, takie jest uczucie w tym samochodzie. Obecna rejestracja auta IL JP 2 H w symboliczny sposób nawiązuje do Jana Pawła II. Literka H, od niemieckiego „Heilig”, oznacza Święty. Za tylną szybą umieszczono oryginalne tablice. W przywrócenie papieskiej „Warszawy” do życia zaangażowanych było 11 Niemców i 6 Polaków. Wśród tych ostatnich wspomniany na początku Michał Czarnecki z Myszkowa, właściciel pięknie odrestaurowanej podobnej „M 20”. Żona pana Michała prowadzi w Koziegłowach sklep, Marek Schramm zdecydował zatem, że „po drodze” będzie mu zjechać z trasy i zawitać choćby na moment do Koziegłów. Choć w ten symboliczny sposób chciał podziękować myszkowianinowi za jego pomoc. O swym udziale w renowacji papieskiego auta Michał Czarnecki przez skromność nie chce wiele mówić. Nie była ona jednak chyba mała, skoro Marek Schramm zaproponował panu Michałowi, by ten zapewnił mu nadzór techniczny w czasie podroży do Rzymu. We wtorek 22 kwietnia około 11.00 myszkowianin informował naszą redakcję: - „Warszawa” Karola Wojtyły minęła bezawaryjnie Wiedeń.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze