(Myszków) W czwartek 3 kwietnia Komitet Stały Rady Ministrów przyjął projekt rozporządzenia rozszerzającego Katowicką Specjalną Strefę Ekonomiczną o ponad 116 hektarów terenów w ośmiu miastach woj. śląskiego. Na liście znalazło się także 13 hektarów gruntów w Myszkowie – 6 ha przy ulicy Gruchla, które miasto właśnie uzbraja, oraz 7 na polach będuskich należących do powiatu. KSSE – o przyjęcie do której Myszków zabiegał 14 lat - obejmuje obecnie ponad 2 tys. hektarów w ok. 40 miastach i gminach na terenie województw: śląskiego, opolskiego i małopolskiego. Gdy rozporządzenie podpisze Premier RP Donald Tusk będzie ona liczyć łącznie 2 tys. 121 hektarów. Zarząd strefy sygnalizował w ostatnim czasie, że w kolejce do terenów czekających na kolejne rozszerzenie czekają już z gotowymi projektami konkretni inwestorzy. O to czy w Myszkowie można już świętować sukces, czy do bram miasta pukają już inwestorzy oraz ile to wszystko kosztowało, rozmawiamy z burmistrzem Myszkowa Włodzimierzem Żakiem.
Gazeta Myszkowska: - Czy w sprawie tzw. „Myszkowskiej Strefy Ekonomicznej” są wreszcie dobre wieści?
Włodzimierz Żak: - Wieści są dobre, ale muszę od razu przestrzec. Kiedy używamy słowa „myszkowska strefa” to rozumiem, że używamy pewnego skrótu myślowego. Instrument prawny to: Katowicka Specjalna Strefa Ekonomiczna i innego nie znajdziemy w rozporządzeniu. Co jakiś czas zmieniają się granice strefy, obejmowane są nowe tereny i w najnowszej wymianie gruntów będą również dwa kawałki terenu, łącznie ponad 13 hektarów, na terenie Myszkowa.
GM: - Czyli jest to już pewne, że w Myszkowie ona będzie?
W.Ż. - Powiem tak. Historia dowodzi, tu odwołam się do moich doświadczeń sprzed lat i poprzedniego mojego miejsca pracy, że nie było takiej sytuacji żeby Komitet Stały Rady Ministrów zatwierdzał objęcie jakiegoś terenu statusem strefy, a później nie ukazywało się rozporządzenie. W ubiegły czwartek (3 kwietnia – przyp. red.) taka decyzja zapadła, Komitet Stały to ogłosił, dotyczy ona 8 gmin, w tym i Myszkowa. Pierwsze informacje mówiły, że około 15 kwietnia powinno wyjść rozporządzenie, natomiast teraz ze swoich źródeł wiem, że w tej chwili prowadzone są rozmowy dotyczące jeszcze innych terenów. Może się zdarzyć tak, że rząd połączy w całość wszystkie tereny, i wniosek dotyczący Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej może się pojawić w rozporządzeniu nawet na początku maja. Czyli tak formalnie: żeby powiedzieć: „Na pewno mamy strefę” musimy zobaczyć rozporządzenie Rady Ministrów z podpisem premiera. Wtedy dopiero powiem: „Na pewno mamy”. Natomiast jesteśmy już bardzo blisko i mam nadzieję, że nic się już więcej nie wydarzy.
GM: - Jak obecnie wyglądają te tereny, które zostaną włączone do strefy?
W.Ż. - Muszę w tym miejscu trochę nawiązać do historii, która zaczęła się w 2000 roku, a kiedy to właśnie Gazeta Myszkowska wspierała moje zabiegi serią artykułów. Na etapie starań – bo te starania trwają wiele lat – to wyglądało w ten sposób, że były dwa tereny. Ja najpierw złożyłem wniosek do Ministerstwa Gospodarki dotyczący 6 hektarów przy ulicy Gruchla, przyległych do terenów po dawnym Mystalu. Wcześniej prosiłem Starostwo Powiatowe, w osobach które się tym w starostwie zajmowały, by został zatrzymany jakby pod cele strefy 7 hektarowy kawałek pól będuskich. To było za czasów Starosty Łukasza Stachery i tak się stało, ten teren pozostał. Na całe szczęście potem żaden inny starosta nie miał innego pomysłu na ten teren, nie było zamysłu by go sprzedać, tylko teren pozostał jako taki bufor dla strefy. W momencie kiedy rozpoczęły się poważne rozmowy dotyczące wniosku na temat strefy, złożyłem propozycję starostwu, żeby ich grunt 7 hektarowy też objąć wnioskiem. Wspólnymi siłami spowodowaliśmy, że Starostwo Powiatowe w Myszkowie też złożyło wymagane dokumenty i w całości wniosek został złożony do Ministerstwa Gospodarki.
Jak to wygląda obecnie? Mogę powiedzieć tylko o tym terenie 6 hektarowym, aczkolwiek jak przyjeżdża do Myszkowa inwestor pokazuję mu w uzgodnieniu ze starostą takie mapki, które posiadam, obejmujące zarówno teren jeden jak i drugi. Mogę powiedzieć, że na terenie którego właścicielem jest gmina Myszków prace trwają intensywnie. Tak naprawdę zostało nam chyba miesiąc czasu do zakończenia prac przy uzbrojeniu tego terenu. To był teren można powiedzieć dziki, zalesiony. W tej chwili są posadowione wszystkie instalacje: kanał sanitarny, wodociąg, woda przeciwpożarowa i deszczówka. Podzieliliśmy teren na sześć działek o różnej powierzchni. Po 0,8 i 0,9 hektara, wychodziło to różnie z rzeźby terenu. W tej chwili zlecamy ich wycenę, mamy uchwałę Rady Gminy Myszków wyrażającą zgodę na zbycie tego terenu, jeszcze nas czeka sześciotygodniowy termin wywieszenia informacji o zamiarze zbycia. To są procedury, których nie unikniemy. A mamy już czterech chętnych. Trzech z nich złożyło listy intencyjne, parametry inwestycyjne jak na Myszków są obiecujące, ale wszyscy trzej inwestorzy, bo jeden z nich nie artykułował tego, ale wszyscy trzej uzależniają pozostanie z ofertą i realizacją tej oferty w Myszkowie, na terenie przy ulicy Gruchla od tego, czy zdążymy proceduralnie do 30 czerwca. Cały problem polega na tym, że 1 lipca br. zmienia się intensywność pomocy publicznej, czyli mówiąc w prostych słowach ten sam inwestor na ten sam projekt przekraczając datę 30 czerwca zamiast 40 % będzie mógł zyskać 25 % wsparcia finansowego. Więc wszyscy się spieszą, by zdążyć do końca czerwca i to nas też determinuje; przyspieszamy wszystkie możliwe terminy. Nie zaniedbujemy innych obowiązków, ale jest to dla nas priorytet.
GM: - Co możemy powiedzieć o wspomnianych inwestorach? Jeśli nie możemy mówić o konkretach, to choć o branżach jakie reprezentują.
W.Ż. - To branże, związane są z tymi rodzajami przemysłu, które w Myszkowie historycznie funkcjonowały, są jakby wkomponowane w ten teren. Dominują branże przemysłu metalowego i około metalowego. Mogę powiedzieć, że jeden z inwestorów zadeklarował nawet kwotę inwestycji w wysokości kilku milionów euro i oferuje ok. 100 miejsc pracy. Tyle mogę powiedzieć bardzo ogólnie, szanując wolę potencjalnych inwestorów. Pozostałe projekty są nieco mniejsze, na kilka milionów złotych i około 20 – 30 miejsc pracy na jednej działce. Sumując, gdyby wszystko się udało w 100 %, to uzyskalibyśmy około 200 miejsc pracy. W tej chwili uruchamiamy nasze kontakty. Półtora roku temu gościliśmy u nas przedstawicieli pewnej firmy z Belgii, umówiliśmy się, że poinformujemy ich o rozwoju sytuacji. Tak się właśnie stało. Wiadomość została wysłana. Mogę zatem mówić o zainteresowaniu. Niezależnie dwóch inwestorów pytało o taki zakres działalności, który na Gruchli nie mógł się zmieścić i wtedy byłem pośrednikiem w rozmowach ze Starostą Myszkowskim, żeby zainteresować ich ofertą na polach będuskich, tymi 7 hektarami, które też będą w strefie.
GM:- Ile kosztowało przygotowanie tych terenów, jakie dofinansowanie udało się na ten cel uzyskać?
W.Ż. : - Nie mamy jeszcze rozliczonego projektu. Pierwotnie koszt, mówię tu o uzbrojeniu terenu na Gruchli, to ok. 5,3 mln zł., z tego pozyskaliśmy ponad 4,5 mln zł. dotacji. Po przetargu, wartości te spadły na tyle, że wykonawca realizuje dla nas uzbrojenie tego terenu za kwotę ok. 3 mln zł., w tym tylko 15% tej kwoty zapłaci Gmina Myszków, reszta będzie z dotacji. Nie ukrywam, że w tej kwestii miasto wykazało się swoistą czujnością. Teren, o którym rozmawiamy nabyliśmy korzystając z prawa pierwokupu, za 10 tys. zł. W międzyczasie status działki przekształciliśmy z użytkownika wieczystego na własność, zdając sobie sprawę, że inwestor nie zgodzi się na inwestowanie na użytkowaniu wieczystym. Dzisiaj możemy sprzedawać grunt z prawem własności.
GM: - Strefa to dla miasta z pewnością sukces propagandowy. Czy będzie sukcesem gospodarczym dla firm, mieszkańców?
W.Ż. : - To może być korzyść zarówno jedna i druga, tylko proszę powiedzieć: co z tej pierwszej? Co komu to przyniesie, jak nie będzie nowych miejsc pracy? Ostatnio rozmawiałem na jednym z portali społecznościowych z jednym z mieszkańców, który składał mi gratulacje. Wpadł właśnie w taki zachwyt, że będzie strefa. Owszem, strefa będzie jak premier się podpisze pod rozporządzeniem, ale ważniejsze żeby w tej strefie był inwestor. Jak nie będzie inwestora, to co nam po strefie? Są przypadki – tu znów odwołuję się do mojego poprzedniego miejsca pracy – gdzie były grunty, które rząd wcielał do strefy, a po iluś latach z powodu braku pozyskania inwestorów na ten dany teren, rząd najzwyczajniej w świecie brutalnie takie grunty wykreślał. Bo idea stref ekonomicznych polega na tym, że to mają być grunty atrakcyjne i chwytliwe dla inwestorów. I Myszków musi tu uzyskać pewną przewagę, bo my nie możemy konkurować z Gliwicami, Tychami, bliskością do dróg szybkiego ruchu, ale możemy niższą ceną gruntu. Podkreślę jeszcze raz: można mieć dobre chęci, ale dla inwestora trzeba mieć ofertę: musi być teren, musi on być uzbrojony, musi być uprzejmość, i tak jak w naszym filmie reklamowym – trzeba mu rozwijać czerwony dywan.
GM: - Patrząc realnie - uda się ze wszystkimi procedurami, o których była mowa wcześniej zdążyć do 30 czerwca?
W. Ż: - Mamy rozpisany harmonogram, którego punkty po kolei realizujemy. Nie ukrywam, że jego realizacja to dla nas priorytet. Obecnie jesteśmy na etapie wyceny działek i wspólnie robimy wszystko, by wywalczoną szansę w pełni wykorzystać.
Korzystając z okazji chciałbym w imieniu swoim i mieszkańców bardzo serdecznie podziękować Wiceminister Finansów Izabeli Leszczynie za okazaną pomoc i wsparcie.
Rozmawiał
Robert Bączyński
Jak podaje portal property news.pl istniejąca od 1996 r. Katowicka SSE to największa wśród wszystkich polskich stref pod względem wartości inwestycji i stworzonych miejsc pracy. Zrealizowane tu inwestycje kosztowały w sumie ok. 21 mld zł. 60 procent inwestorów i nakładów inwestycyjnych dotyczy sektora motoryzacyjnego. W KSSE zrealizowano dotąd ponad 230 projektów dających 51 tys. miejsc pracy. Według danych władz strefy miejsce pracy na jej terenie przyczynia się do powstania od trzech do pięciu miejsc pracy poza nią.
Napisz komentarz
Komentarze