(Ślęzany, gm. Lelów) W piątek 4 kwietnia pijaną nauczycielkę policjanci wyprowadzają ze szkoły. Mowa o Małgorzacie G. pracownicy Szkoły Podstawowej w Ślęzanach w gminie Lelów. Z informacji przekazanych nam przez policję wynika, że nauczycielka miała 1 promil alkoholu w organizmie. Kobieta w trybie dyscyplinarnym została zwolniona z pracy. Zwolniona nauczycielka twierdzi, że w momencie zatrzymania nie pełniła obowiązków służbowych. Była w domu, czyli w szkole, w której mieszka. Jak wyjaśnia - zajęć z dziećmi tego dnia nie prowadziła.
4 kwietnia w piątek dyżurny Komisariatu Policji w Koniecpolu przyjmuje zgłoszenie o podejrzeniu nietrzeźwości u prowadzącej zajęcia z dziećmi nauczycielce w Szkole Podstawowej w Ślęzanach. - Po zgłoszeniu o 9.50 na miejsce przybywają policjanci z Komisariatu Policji w Koniecpolu. Przyjeżdżają do szkoły, gdzie woźna wskazuje im klasę, w której odbywają się zajęcia z w-f z klasami 1-2. Policjanci wchodzą do sali, tam jest 12 dzieci. W tym momencie przychodzi pani dyrektor, która zobowiązuje się do zapewnienia opieki nad dziećmi. Policjanci zabierają nauczycielkę, która odmówiła badania trzeźwości na terenie szkoły i jadą z nią do Komisariatu Policji w Koniecpolu – relacjonuje sytuację podinspektor Marek Struski z Komendy Miejskiej Policji w Częstochowie. Gmina Lelów przekazała Szkołę Podstawową w Ślęzanach Stowarzyszeniu na rzecz Rozwoju Wsi Dąbrowno „OŚWIATA”. Prawdopodobnie o nietrzeźwości nauczycielki, policję poinformowały władze stowarzyszenia. - To prawda Małgorzata G. mieszka w szkole. Była pod wpływem alkoholu w czasie pracy. Policjanci wyprowadzili ją z lekcji o godz. 10.00. Prowadziła lekcję wychowania fizycznego. Mam protokół z policji z Koniecpola, w którym jest napisane, że policjanci przeprowadzili czynności w dniu zdarzenia, tj. przebadali osobę na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu. O godz. 10.32 Małgorzata G. miała 0,43 mg/l. To prawie promil. Policjanci powiedzieli nam, że nauczycielka nie wróci do pracy, ponieważ jest w stanie wskazującym na spożycie. Po uzyskaniu protokołu z policji, nauczycielka została zwolniona dyscyplinarnie. Wypowiedzenie umowy w trybie natychmiastowym zostało wysłane pocztą – wyjaśnia członek zarządu stowarzyszenia Aleksandra Stec-Motyl. Nie rozstrzygamy czy nauczycielka była pod wpływem alkoholu, czy nie, bo ten fakt w sposób obiektywny potwierdziło badanie. Na pewno nie powinna w takim stanie być na terenie szkoły, a – jak twierdzi policja - zatrzymana została na świetlicy. Dzieci w chwili przybycia policji były tylko pod jej opieką. A więc pod opieką nauczycielki nietrzeźwej. Ta jednak twierdzi, że tego dnia „nie była w pracy”. I stawia zarzuty fałszowania dokumentacji szkolnej i zaprzecza podanej przez policję wersji zatrzymania: - Mieszkam tu – w szkole. Tu takie się cuda dzieją z naszym szefostwem… Zawsze była umowa, że jeśli ktoś jest niedysponowany, to ustanawiamy zastępstwo na okienkach. Od rana źle się czułam, więc załatwiłam sobie zastępstwo. A tu nagle policjanci… Chciałam ich zaprosić do mieszkania. Oni mówią, że wolą do pokoju nauczycielskiego. Przyjechała pani Lamch z panią Stec-Motyl – to mnie sparaliżowało. Jestem ciężko chora przez tą panią. Leczę się, nie jestem w stanie przy tej pani zachować się jak normalny człowiek. Myślę o złożeniu zawiadomienia do prokuratury. Obecność w pracy potwierdza podpis w dzienniku. Nie ma tam mojego podpisu. Nie ma moich podpisów przez cały tydzień, ponieważ dzienniki są wykradane. Pani Stec-Motyl robi wpisy, że zajęcia nie odbyły się, tylko po to, by nie wypłacić wynagrodzenia. Dyrekcja też miała takie wpisy, koleżanka też. Nie ma potwierdzenia, że ja byłam na zajęciach. Nikt mnie nie widział, bym ja była wśród dzieci. Nie ma na to żadnego dowodu. Nieprawda, że policja mnie zabrała z lekcji. Pani Stec-Motyl nie wiedziała o naszym umówionym zastępstwie, powiadomiłam dyrektorkę. Zadzwoniłam do niej i powiedziałam o tym, że muszę jechać do lekarza. Dyrektorka wyraziła zgodę na zastępstwo. To całe zamieszanie było zrobione celowo. Ja tu mieszkam – mówiłam to policji. Policjanci byli zdziwieni, że mieszkam w szkole. Ta szkoła to dom wariatów. Nie potrafię tego inaczej określić. Pani Stec-Motyl nie wiedziała nic o naszej umowie, bo nie musiała. Koleżanka miała okienko, więc mogła zastępstwo wziąć. Policji też już do końca nie wierzę. Jestem zniszczona – powiedziała Małgorzata G., której zarzucono prowadzenie zajęć w stanie nietrzeźwości. Jej wersję wydarzeń potwierdza inna nauczycielka, która miała wziąć zastępstwo. Zaprzecza stwierdzeniom policji, że do zatrzymania Małgorzaty G. miało dojść na świetlicy przy dzieciach. - Na zasadzie koleżeńskiej prośby się umówiliśmy. Tak się robi czasem. Koleżanka mnie poprosiła, bym zaopiekowała się z tymi dzieciakami. Miałam okienko, nie kolidowało to z moimi obowiązkami. Umówiłyśmy się przed lekcją, na przerwie. 9.40-9.50. Nie byłam świadkiem zatrzymania Małgorzaty G. Policjanci nie wchodzili na świetlicę. To nie było na świetlicy, na której miała się odbyć ta lekcja w-f. Jestem w pełni świadoma tego co mówię. Byłam w świetlicy i była pani prezes Justyna Lamch. Widziała mnie i nawet dzień dobry nie powiedziała. Byłam z dziećmi w środku, w sali, a co się działo na zewnątrz to nie wiem, bo ja musiałam im zapewnić opiekę. Przebywałam z nimi od początku zajęć. Małgorzaty G. w tym pomieszczeniu nie było – potwierdziła wersję zdarzeń Małgorzaty G., inna nauczycielka – Mariola L. W tym dniu wypowiedzenie umowy o pracę otrzymała także dyrektorka szkoły Ewa Galas. Pod zarzutem nieusprawiedliwionej nieobecności w czasie pracy. O tym, kto faktycznie w szkole sprząta, a kto rządzi - opisaliśmy w art. „MOBBING W SZKOLE W ŚLĘZANACH” na str.6. Katarzyna Kieras
Napisz komentarz
Komentarze