(Myszków) Mogący zarabiać nawet 6,6 tys. zł miesięcznie doradca starosty myszkowskiego Mariusz Kozłowski w czasie pracy w Starostwie Powiatowym w Myszkowie zamiast doradzać… bloguje. Od sierpnia ubiegłego roku, czyli od czasu kiedy został zatrudniony w Myszkowie, jego blog (www.mariuszkozlowski.pl) zyskał 20 wpisów na tematy dotyczące powiatu będzińskiego. Połowa z nich została prawdopodobnie napisana w czasie pracy. Prawdopodobnie – bo starosta Wojciech Picheta, będzie pewnie swego doradcę tłumaczył: że w czasie przerwy, że na urlopie, że źle ustawiony zegar na serwerze, że przyniósł napisany tekst na pendrive... My ocenę – jak radzi sam doradca – pozostawiamy Państwu. I pokazujemy, jak doradca doradza, bo w czym nie wiemy nadal.
Mariusz Kozłowski na swojej stronie internetowej (www.mariuszkozlowski.pl) będącej rodzajem bloga określa się mianem człowieka prawego i sprawiedliwego. Jako radny Rady Powiatu Będzińskiego udziela się w życiu powiatu, w którym mieszka. W swoich wpisach walczy z nepotyzmem w powiecie będzińskim i toczy słowne boje ze swymi przeciwnikami politycznymi. Bo jak twierdzi: - „Każdy z nas ma prawo wyboru. Wszak nasze życie i poglądy są z reguły rożne to jestem przekonany, że najważniejsze w nich jest to aby każdego ranka móc uczciwie spojrzeć w lustro”. Szkoda, że równie uczciwie Mariusz Kozłowski nie chce, a może nie potrafi odpowiedzieć na pytanie – co tak naprawdę w myszkowskim starostwie robi? Rzekomo – doradza. Wiadomo komu i za ile. Staroście Wojciechowi Pichecie, nawet za 6.600 zł miesięcznie. Nie wiadomo tylko w czym…
Mamy podstawy jednak przypuszczać, że starosta Picheta w lokalnej polityce, do jakiej przyszło mu wrócić z krajowych salonów, odnalazł się wyśmienicie. Ze stołka radni próbowali go wysadzić dwukrotnie. I dwukrotnie ponieśli klęskę. W Będzinie ówczesnemu wicestaroście, a dziś doradcy Pichety - Mariuszowi Kozłowskiemu stołka utrzymać się nie udało. Dlatego dziś Picheta rządzi, a Kozlowski… z frustracji bloguje i krytykuje: - Jest przecież wiele osób w tzw. polityce, którzy nie są kanaliami – ale jest ich niestety za mało, aby powszechną ocenę zmienić - napisał Kozłowski na blogu.
A skoro o ocenach doradca pisze, pytamy jak jego internetową aktywność ocenić. I nie chodzi o to, że z polityka zamienia się w „hejtera”, ale że „hejtuje” w godzinach pracy… Starostwa Powiatowego w Myszkowie. A jak samo stanowisko wskazuje – w tym czasie powinien doradzać. Zainspirowani „twórczością” podsumowaliśmy jego aktywność blogową. We wrześniu ukazał się jeden wpis (10.09.13, wtorek, godz. 12). W październiku również jeden (28.10.13, poniedziałek, godz. 9.43). W listopadzie trzy: 8, 11, 25 – z czego dwa w godzinach pracy starostwa. W grudniu doradca był już bardziej zapracowany. Napisał tylko 4 artykuły, z czego jeden w godzinach pracy (5.12.13, czwartek, godz. 12). Kolejne wpisy pojawiają się w lutym – 13, 14 i 17 – w godzinach pracy. Ostatnio chyba też wiele zajęć nie ma. 6 i 19 marca – blogował.
SPEC OD PYTAŃ
Kozłowski na swoim blogu opisuje, jak jego polityczni koledzy „zasłużyli” na stanowisko. Jako radny powiatu będzińskiego rozlicza tych, którzy jego zdaniem pracę dostali „po znajomości”.
- Jeszcze większy niesmak może pozostać jeżeli Bond odważy się odpowiedzieć na pytania, które publicznie postawiłem mu w poprzednim wpisie. Mam nadzieję, że nie zapomniał. Na wszelki wypadek przypomnę: czym się pan obecnie zawodowo zajmuje? Czy obecna pana praca to dowód na docenienie Pańskich kompetencji? Jakich, jeśli wolno zapytać? Jak oceniła Pana kompetencje komisja konkursowa (nie dopuszczam myśli, że nie było konkursu na stanowisko, które pan obecnie zajmuje)? Czy w zakresie tych „kompetencji” leży „umiejętność” pomijania pewnych tematów i szkalowanie innych? – pyta będzińskich polityków Kozłowski. My też pytaliśmy – Kozłowskiego - niemal o to samo, pytali też radni powiatu myszkowskiego. I nic… Na jego blogu – bogato w obrazki zdobionym – na pierwszym planie – Pinokio. Zainspirowany morałem bajki Kozłowski kłamstwem musi się brzydzić. Więc zamiast wyliczać zasługi dla powiatu myszkowskiego, konsekwentnie milczy. Powiedzieć, że doradza w niczym też mu przecież nie wypada. Zwłaszcza, że do nienagannej wręcz autokreacji jest skłonny. Milczy więc tylko na swój temat, zdradzając niewiele: - Jakiś czas temu (czyli 7 lat) zdecydowałem się na działalność samorządową. To była trudna decyzja, ponieważ powszechna ocena samorządu czy polityki lokalnej nie jest najlepsza. Wyszedłem z założenia, że swoją pracą mogę ten pogląd zmienić. (…) Chyba nigdy nie pogodzę się z faktem, że w tzw. polityce (każdego szczebla) funkcjonują osoby, które swoich wyborców i nie tylko traktują jak kompletnych dyletantów. Dlatego, że na określenie takich osób nasuwają mi się jedynie mocne wyrazem słowa, pozostawię Państwu ich dopasowanie”. Dlatego i my - dopasowanie właściwych słów do pracy doradcy pozostawiamy naszym Czytelnikom. Podobnie jak to, na kogo w nadchodzących wyborach zagłosują. Wszak od tego zależy czy takich, jak Kozłowski doradców w naszych samorządach pojawi się więcej. - Może warto już teraz zastanowić się kto będzie decydował? Może warto rozmawiać z tymi, którzy chcą decydować? Tylko po to, aby „suche” obietnice i pomówienia (często kłamliwe oszczerstwa) nie decydowały o naszych wyborach i przestały decydować jak będziemy żyć – napisał na swoim blogu doradca. I to chyba jedyna, na jaką udało nam się trafić, jego rada. Tyle, że za nią starosta Picheta – na pewno nie zapłaci. Oczywiście pod warunkiem, że niemające żadnego uzasadnienia zatrudnienie Kozłowskiego za pieniądze myszkowskiego podatnika, wyborcy przy urnach rozliczą. Bo czy chcemy „złotem” płacić za milczenie i radosną twórczość? Bezkarności politycznej sam doradca wystrzegać się radzi: - Pozwolą Państwo, że zachowam odrobinę wiary pomimo, że Wasze opinie nie pozostawiają złudzeń. Pełna zgoda, też tak uważam: donosiciel zawsze pozostanie donosicielem, kłamca zawsze pozostanie kłamcą, a - jak to się mówi - „kundel” „kundlem”. Nie jest ich wielu – także zgoda z moimi respondentami. Nie zmienia to faktu, że ta garstka (nigdzie niechcianych, a na pewno na pewno nie poważanych, a przeważnie wyszydzanych) desperatów nieodmiennie szantażem wymusza korzyści. Oczywiście tylko dla siebie. Ale dopóki będą mieli taką możliwość (gdyż ich korzyść jest de facto korzyścią ich mocodawców) będą tak robić. Rzecz jasna do czasu, gdy staną się zbędni.
Z ostatniej chwili:
Podczas posiedzenia komisji rewizyjnej, działającej przy Radzie Powiatu Myszkowskiego, które odbyło się 25 marca przewodnicząca Anna Socha-Korendo wnioskowała do starosty Wojciecha Pichety o spotkanie z doradcą. Do jej wniosku, poza radnym Mariuszem Morawcem, nie przyłączyli się pozostali radni: Beata Kwiatkowska, Grażyna Kolasa-Gotkowska i Piotr Kołodziejczyk. Ten ostatni swoją decyzję argumentował, że wie lub nie musi wiedzieć w czym doradca staroście doradza. Wniosek upadł, więc radna Socha-Korendo zwróciła się do starosty z prośbą o spotkanie z Kozłowskim. Ten powiedział, że sprawę przemyśli. Zapytany przez przewodniczącą o to, co doradca robi w dni – które wymieniamy dziś w artykule – odparł, że nie wie i sprawdzi. Odczytał natomiast opinię prawną, która traktowała o tym, że komisja rewizyjna nie ma umocowań prawnych do kontrolowania doradcy. Starosta podkreślił, że tylko on ma prawo rozliczać Kozłowskiego z pracy. Pragnąc jeszcze dodać patosu swemu wystąpieniu, zapowiedział i kazał zaprotokołować, że w następnej kadencji starostą być nie chce i nie będzie. Zatem Kozłowski zbyt długo już Pichecie radził nie będzie.
Katarzyna Kieras
Napisz komentarz
Komentarze