(Koziegłowy) Pan Władysław mieszkaniec Koziegłów hoduje było w skandalicznych warunkach. Krowa i byk znalezione w ubiegłym tygodniu w polach trafiły do zagrody właściciela, gdzie znajduje się jeszcze 7 sztuk zwierząt. Problem w tym, że miejsce w którym bydło przebywa, trudno nazwać zagrodą. W oborze piętrzy się obornik, jest wiele przedmiotów, które mogą narazić zwierzęta na skaleczenia. Teren posesji wygląda jak po wojnie lub kataklizmie. Złom, połamane drzewa, ruiny budynku, śmieci… – Podczas kontroli stwierdziliśmy, że na terenie posesji jest problem z ogólnym porządkiem. Jest jedno wielkie dziadostwo – mówi zastępca Powiatowego Lekarza Weterynarii Jacek Musialik i wyjaśnia, że w tej chwili nie ma wskazań do tego, by można było właścicielowi bydło odebrać.
Wracamy do tematu bydła znalezionego w ubiegłą środę (29 stycznia) w polach, uwiązanego i pozostawionego przez właściciela bez wody przez co najmniej kilka dni w 10-stopniowym mrozie. Po naszej interwencji zastępca Powiatowego Lekarza Weterynarii zalecił właścicielowi Władysławowi Ć. sprowadzenie bydła do zagrody. W poniedziałek 3 lutego rozmawiamy z zastępcą Powiatowego Lekarza Weterynarii Jackiem Musialikiem o wynikach przeprowadzonej kontroli.
- W ubiegłym tygodniu udało nam się na tym terenie, na którym odnalezione zostało bydło, zastać Władysława Ć. Nakazaliśmy, by zwierzęta następnego dnia znalazły się na terenie jego posesji, gdzie posiada budynek – oborę z dwoma wydzielonymi pomieszczeniami. Pod dachem jest pomieszczenie, w którym właściciel przetrzymuje pasze dla tych zwierząt, siano oraz słomę. W czwartek, podczas kontroli, sprawdziłem – zwierzęta przebywały w zagrodzie. Jest ich 9 sztuk - wszystkie są zakolczykowane i zarejestrowane w ARiMR. Podczas kontroli stwierdziliśmy, że na terenie posesji jest problem z ogólnym porządkiem. Jest jedno wielkie dziadostwo. W samej oborze jest dużo obornika i jeszcze jakieś rzeczy, które tam się nie powinny znajdować – żerdzie, worki. Tak to wygląda na chwilę obecną. Problem jest również z wodą – brak bieżącej wody. Właściciel ma studnię, ale twierdzi, że ją zasypał. Wodę nosi od sąsiada 3 – 4 domy dalej. Nie ma środków finansowych, które mógłby wyłożyć na poprawę warunków chowu – wyjaśnia z-ca PLW Jacek Musialik.
GM: - Jakie działania Powiatowy Lekarz Weterynarii zamierza powziąć?
Jacek Musialik: - Będziemy monitorować stan warunków raz na tydzień lub raz na dwa tygodnie. Zobaczymy jaka będzie sytuacja - czy się coś zmieni, czy nie. Zaleciliśmy, by właściciel zwierząt nie wyprowadzał w pola. W tej chwili nie można mówić jeszcze o możliwości odebrania zwierząt. Postępowanie Powiatowego Lekarza Weterynarii w sytuacji skrajnej, gdyby zaszła konieczność, jest wystąpieniem do burmistrza o odebranie zwierząt. Kontrola u Władysława Ć. wykazała, że zwierzęta są w dobrej kondycji, nie ma objawów chorobowych, są zadbane, czyste. Nie mają oznak bicia, zagłodzenia, brudu. Nie wykazują agresji, nie są jednak przyzwyczajone do przebywania z ludźmi. Przypuszczam, że on te zwierzęta utrzymując na wolnym powietrzu, utrzymuje w okolicy źródła wody. One same dochodzą do tej wody i mogą się napić, jeśli są nieuwiązane. Karmę, (słomę, siano) właściciel dostarcza im osobiście. To, że mają te sznurki to jedna rzecz, ale przy nich są paliki – nie wiem dlaczego były wbite. Jak byliśmy nie były wbite. Jest typ chowu zwierząt, który nazywa się otwartym. Można zwierzęta przez cały rok utrzymywać na otwartej przestrzeni. Jednak kilka warunków musi zostać spełnionych. Zwierzęta muszą mieć możliwość schronienia się przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi, przed agresywnymi zwierzętami, muszą mieć także dostęp do wody. Nie można wykluczyć tego, że bydło może zostać zaatakowane przez wałęsające się psy. Największym zagrożeniem jest to, że zwierzęta mogą zostać skradzione. Już raz, kilka sztuk zostało skradzionych, nie wiem jak zakończyło się postępowanie, czy sprawca został złapany.
Dokładnie tydzień po interwencji – w środę 5 lutego sprawdzamy, jak wygląda opisywany przez PLWeterynarii stan zagrody. Nieruchomości Władysława Ć. nie musieliśmy długo szukać. Szybko rzuca się w oczy, bowiem na podwórku – zamiast np. psów – stoi 7 krów wpisanych w krajobraz niemal jak po kataklizmie. Zwierzęta, a wokół nich złom, deski, rury, połamane drzewa, ruiny starego budynku, śmieci, mnóstwo rzeczy które mogą spowodować u zwierząt uszkodzenia.
- Właściciel zobowiązany będzie do poprawienia warunków w oborze. O ile pozwolą warunki pogodowe (mrozy) i jeśli będzie miał pomoc ze strony gminy, byt zwierząt w zagrodzie musi się poprawić – przedstawia zalecenia w zakresie chowu Jacek Musialik. Pytanie jednak czy się poprawi skoro od lat wygląda wszystko tak samo.
Katarzyna Kieras
Napisz komentarz
Komentarze