(Myszków) Do 16 grudnia powinna zakończyć się budowa chodnika przy ulicy Słowackiego w Myszkowie. Inwestycję wartą blisko 600 tysięcy złotych realizuje na zlecenie Powiatowego Zarządu Dróg firma „Domax” z Boronowa”.
Chodnika przy ruchliwej drodze powiatowej mieszkańcy Nowej Wsi wyglądali od dawna. Wielu z nich wątpiło, że trotuar powstanie, tym bardziej, że pobocze ulicy Słowackiego gęsto upstrzono kilka lat temu latarniami, na wydzielone miejsce dla pieszych nie zostawiając dużo miejsca. Ostatecznie ewidentnie potrzebny w tym miejscu chodnik powstanie, choć szerokością z pewnością nie będzie „powalać”.
- Zakres prac (…) polega na budowie chodnika na długości 1,323 km, na odcinku od skrzyżowania z ul. Murarską do skrzyżowania z ul. Jana Pawła II (…) Zakres przedmiotu zamówienia przewiduje: niezbędne prace przygotowawcze, roboty rozbiórkowe (rozbiórka istniejącej utwardzonej nawierzchni), wykonanie kanalizacji deszczowej, wykonanie koryta wraz z profilowaniem podłoża, ułożenie warstw konstrukcyjnych chodnika i zjazdów, humusowanie skarp wraz z obsianiem, regulację pionową urządzeń infrastruktury technicznej w nawierzchni jezdni, zjazdów i wejść na posesję. Wykonawcą robót jest P.U.H „DOMAX”, Arkadiusz Mika z Boronowa (jednym z podwykonawców jest myszkowska firma „Kafawox” – przyp. red.) – tłumaczy rzecznik Starostwa Powiatowego w Myszkowie, Marcin Pilis.
PZD przekazał wykonawcy teren budowy we wtorek 5 listopada, prace przy budowie chodnika powinny zakończyć się do 16 grudnia br. Całość ma kosztować 570.717.92 zł brutto.
Historia budowy tego chodnika jest długa, bo spory o fakt, że chodnika nie będzie i to długo, rozgorzały wśród mieszkańców Nowej Wsi jeszcze w czasie modernizacji ulicy Słowackiego. Była to pierwsza duża inwestycja podczas której Starostwo Powiatowe skorzystało ze środków unijnych (starostą był wtedy Ryszard Chachulski) Chodnik nie powstał, ponieważ nie było gdzie odprowadzić wody opadowej z ulicy. Wybudowanie chodnika –jak tłumaczono, spowodowałoby rozlewiska na ulicy i wzrost zagrożenia. Ponownie problem „dlaczego nie będzie chodnika” mieszkańcy przypomnieli podczas budowy „nieszczęsnych lamp Romaniuka”. Nieszczęsnych, bo już trudno zliczyć, ile było lamp strąconych przez kierowców. Sześć, może osiem? Lampy ustawiono tak, że w przypadku poślizgu po prostu nie da się w lampy nie trafić. Wtedy też argument był ten sam, że nie powstanie chodnik, bo nie ma gdzie odprowadzić wód opadowych. Po latach dalej nie ma w ulicach bocznych do Słowackiego kanalizacji, gdzie można by zrzucić wody deszczowe z ulicy, ale projektanci znaleźli inne rozwiązanie. W chodniku zostanie wybudowane szereg pionowych studni chłonnych o głębokości nawet 5 metrów, które zbiorą wody opadowe. Zobaczymy, jak to zadziała. W odróżnieniu do słynnej już „studni chłonnej” na ul. Bory, przed domem radnego Tylkowskiego. Tam ani jej nie było w projekcie, nie wiadomo kto za nią zapłacił. Absurdem jest również nazywanie zaślepionego, poziomego przepustu pod ulicą „studnią”. Bo studnie, jak świat, światem były zawsze w dół. (rb)
Napisz komentarz
Komentarze