(Myszków, Zawiercie, Warszawa) Były ordynator Oddziału Chirurgii i Ortopedii Szpitala Powiatowego w Myszkowie Marek K. musi zwrócić wszystkie pieniądze, jakie z jego winy straciła jedna z przychodni w Zawierciu, w wyniku rozwiązania kontraktu z NFZ. Decyzję w tej sprawie wydał 28 sierpnia Sąd Najwyższy, o czym poinformowała Polska Agencja Prasowa.
Wyrok Sądu Najwyższego to efekt sprawy, która swój początek miała w sierpniu 2008 roku, kiedy to chirurg pełnił w myszkowskim szpitalu powiatowym dyżur, mając w organizmie prawie 3 promile alkoholu. O tym bulwersującym zdarzeniu, które stało się początkiem kłopotów doktora Marka K. Gazeta Myszkowska pisała w numerze 33 z 2008 roku, w artykule „Pijany lekarz sam zwolnił się z pracy”.
8. sierpnia 2008 r. do Szpitala Powiatowego trafił 31-letni mężczyzna, który ucierpiał w kolizji drogowej. W izbie przyjęć poczuł od zajmującego się nim lekarza alkohol, więc wezwał policję. Okazało się, że chirurg, ordynator Oddziału Chirurgii i Ortopedii Marek K., miał prawie 3 promile alkoholu we krwi. Trzy dni później nie był już pracownikiem myszkowskiego SP ZOZ- u. Zrezygnował z pracy. Ówczesny dyrektor SP ZOZ Wojciech Picheta wyjaśniał wtedy: - Natychmiast po tych wydarzeniach, lekarz złożył wypowiedzenie z pracy, które przyjąłem. Od poniedziałku 11 sierpnia nie jest już pracownikiem szpitala, a obowiązki ordynatora pełni dotychczasowy zastępca, doktor Sławomir Cichoń. Uważam, że w tej sytuacji, było to jedyne rozwiązanie, choć nie ukrywam, że zespół medyczny został bardzo uszczuplony. Straciliśmy ordynatora, lek. spec. II stopnia z chirurgii i ortopedii.
Historia nie była dla myszkowskiego środowiska żadnym zaskoczeniem. O problemach z alkoholem ordynatora chirurgii w środowisku wiadomo było od dawna. Ale do czasu jak nie wybuchła afera, przymykano na to oko. Nie tylko w przypadku tego lekarza…
Efektem pełnienia dyżuru w szpitalu w stanie nietrzeźwym był sprawa sądowa, a na koniec prawomocny wyrok odbierający mu na 2 lata prawo wykonywania zawodu lekarza.
Mimo wyroku i odebrania prawa wykonywania zawodu ortopeda nadal wykonywał swoje obowiązki w jednej z przychodni w Zawierciu, nie informując o sądowym rozstrzygnięciu swego pracodawcy. Gdy jednak sprawa w końcu dotarła do dyrekcji przychodni, Marek K. został zwolniony w trybie natychmiastowym. Niedługo po tym w przychodni pojawiła się kontrola NFZ, a jej wyniki były dla niej druzgocące. Przychodnia straciła kontrakt na wykonywanie niektórych usług medycznych, musiała też zwrócić pieniądze, jakie uzyskała od Funduszu na te usługi. A była to kwota niebagatelna, opiewająca na ponad 90 tys. złotych. Powołując się na art. 122 Kodeksu Pracy (mówi on, że pracownik, który z winy umyślnej wyrządził szkodę pracodawcy, ma ją w całości naprawić) przychodnia zażądała zwrotu pieniędzy od lekarza, które musiała wpłacić do NFZ. Marek K. jeszcze przed procesem oddał przychodni ponad 75 tys. zł, oddania pozostałych 15 tys. zł jednak odmówił, podnosząc, że przychodnia nie wykazała należycie jego winy.
Sądowe rozstrzygnięcia jakie zapadały kolejno w tej sprawie rozbijały jednak argumentację ortopedy. Zapłatę całej kwoty zasądził Sąd I instancji, Sąd II instancji odrzucił z kolei apelację lekarza. Podobny los spotkał też skargę kasacyjną Marka K. Sąd Najwyższy oddalił ją wyrokiem z 28 sierpnia br., a dodatkowo obciążył lekarza kosztami procesowymi.
- Wiele lat był lekarzem, pełnił też kierownicze funkcje, był ordynatorem, prowadził też prywatną praktykę lekarską. Wiedział więc, jakie są warunki umów z NFZ i musiał zdawać sobie sprawę z tego, że wyrządzi szkodę pracodawcy. Jego obowiązkiem było powiadomienie pracodawcy o wyroku odbierającym mu prawo wykonywania zawodu. Powinien też zrezygnować z pracy. Tego jednak nie zrobił, a zatem umyślność jego winy nie budzi żadnych wątpliwości – uzasadniała wydany wyrok sędzia Teresa Flemming–Kulesza, cytowana przez Polską Agencję Prasową.
- Z doktorem K. nie miałem styczności, obowiązki dyrektora objąłem długo po wspomnianej sprawie. Do szpitala już jednak nie wrócił, nie pracuje też w żadnej z przychodni SP ZOZ w Myszkowie. Z tego co wiem chyba w ogóle w Myszkowie nie przyjmuje pacjentów – mówi obecny dyrektor myszkowskiej lecznicy Jacek Kret. Czy leczy w Zawierciu? Internetowe ślady wskazują, że przyjmuje w przychodni przy ul. 11 Listopada 2/4. – Pan doktor nie przyjmuje od nas już od kilku lat – usłyszeliśmy jednak w mieszczącej się pod tym adresem NZOZ Ultrasonografia w Zawierciu. – Może przyjmuje w Centrum – pada jeszcze podpowiedź. W Centrum Medycznym NZOZ na Olkuskiej nikt jednak o doktorze K. nie słyszał.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze