(Łutowiec, Miłość) Do dwóch groźnych pożarów doszło w ostatnich dniach na terenie powiatu myszkowskiego. W Miłości ogień bardzo poważnie uszkodził dom mieszkalny, niemal w ostatniej chwili z wnętrza płonącego domu strażacy wynieśli nieprzytomnego, poparzonego mężczyznę. Z kolei w Łutowcu pożar sadzy w kominie nie spowodował większych strat materialnych, ale do szpitali odwiezionych zostało 9 osób, w tym jedna w ciężkim stanie, nieprzytomna oraz czwórka dzieci.
Dziewięć osób zostało odwiezionych do szpitala po pożarze, jaki w niedzielę 18 grudnia wybuchł w jednym z domów w Łutowcu w gminie Niegowa. – W najgorszym stanie był 45-letni mężczyzna, który był nieprzytomny. Dzieci, z podejrzeniem zatrucia gazami pożarowymi, czyli głównie tlenkiem węgla, zostały odwiezione do Szpitala Powiatowego w Myszkowie, wraz z nimi pojechały 4 osoby dorosłe, ale te nie miały obrażeń, lub jeśli posiadały, to były one niegroźne. Dzieci miały zostać w szpitalu przebadane. W domu, w którym doszło do pożaru mieszkało w sumie 11 osób – opowiada oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Myszkowie, kapitan Mariusz Szczepański.
- Dyżurny myszkowskiej policji został powiadomiony o pożarze w budynku mieszkalnym w Łutowcu około godz. 1.30. Na miejsce wezwano straż pożarną. Spośród 11 osób tam przebywających, 4 dzieci w wieku od 1 do 3 lat z podejrzeniem zatrucia tlenkiem węgla trafiło do szpitala. 45-latek w stanie nieprzytomności trafił na oddział intensywnej terapii. Ze wstępnych ustaleń wynika, że przyczyną zdarzenia było zapalenie się sadzy w przewodzie kominowym, co spowodowało, że ogień przez kratkę wentylacyjną przedostał się do jednego z pomieszczeń – uzupełnia starszy aspirant Barbara Poznańska, rzecznik prasowy KPP w Myszkowie. Przyczyny zdarzenia wyjaśniają śledczy z myszkowskiej jednostki wspomagani przez strażaków. Według nieoficjalnych informacji ogień nie objął całego budynku, i w związku z tym straty finansowe nie są stosunkowo duże. Z pożarem walczyło siedem zastępów strażaków, jednostki zawodowe z Myszkowa wspierali także ochotnicy z Niegowy, Sokolnik i Ogorzelnika.
My przy tej okazji przypomnijmy tylko, że ryzyko zatrucia tlenkiem węgla, czyli czadem można zminimalizować, poprzez zainstalowanie w domu lub mieszkaniu specjalnego czujnika, którego podstawowym zadaniem jest wykrywanie niebezpiecznych dla ludzkiego życia gazów. Sygnał alarmowy ostrzeże w przypadku nadmiernego stężenia czadu w powietrzu i pozwoli na odpowiednią, szybką reakcję.
***
Bardzo groźny w skutkach okazał się pożar domu w Miłości w gminie Koziegłowy, do którego doszło wczesnym rankiem w czwartek 15 grudnia. – Zgłoszenie otrzymaliśmy o godzinie 7.05, pierwszy zastęp dotarł tam już o 7.18. Kiedy strażacy przybyli na miejsce ogniem objęte było poddasze i parter budynku. Początkowo podane zostały cztery prądy gaśnicze, dwa do wewnątrz domu i dwa na dach. Ponieważ występowało podejrzenie, że w środku budynku może znajdować się jedna osoba, strażacy odstąpili od zasad uznawanych za bezpieczne i asekurując się jedną linią gaśniczą weszli do palącego się domu. Przeszukali pomieszczenia, w jednym z nich znaleźli nieprzytomnego mężczyznę i wynieśli go na zewnątrz (okazał się nim 47–letni właściciel domu – przyp. red.). Udzielono mu kwalifikowanej pierwszej pomocy, po której odzyskał on przytomność. Miał m.in. poparzone ręce. Zadysponowany na miejsce Zastęp Ratownictwa Medycznego przetransportował go do szpitala. Akcja gaśnicza była utrudniona ze względu na to, że nie było odłączone przyłącze energetyczne. Z zewnątrz strażacy sami nie mogli go odłączyć, od wewnątrz było to niemożliwe, bo ogień zupełnie je zniszczył. Prąd odcięli pracownicy Pogotowia Energetycznego. Strażacy dogasili pożar, ale ogień niestety zniszczył właściwie cały budynek. Strażakom udało się jeszcze wynieść z domu psa i kota, oraz część rzeczy z jednego pomieszczenia. Przybyły na miejsce zdarzenia przedstawiciel Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego orzekł po oględzinach, że budynek nie nadaje się do zamieszkania i wyłączył go z użytkowania. Jeśli chodzi o przyczyny i okoliczności pożaru, ustala je obecnie policja, my w tej kwestii się nie wypowiadamy – relacjonuje przebieg akcji gaśniczej kapitan Mariusz Szczepański, rzecznik prasowy KP PSP w Myszkowie.
Z ogniem walczyło łącznie 49 strażaków z 6 zastępów „zawodowych” z Myszkowa, wspomaganych przez 6 zastępów strażaków ochotników.
Robert Bączyński
(foto: ek)
Napisz komentarz
Komentarze