(Myszków) Skandal w Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji w Myszkowie. W czwartek 23 listopada zatrudniony w nim, znany w Myszkowie nie tylko w środowisku piłkarskim, Andrzej A., zdaniem świadków przyszedł do pracy kompletnie pijany. Dyrektor MOSiR-u Piotr Wysocki poinformowany przez świadka, w jakim stanie jest pracownik, wezwał od razu policję. Niestety, mundurowi nie mogli tego potwierdzić, bo A. mimo wielokrotnych próśb odmówił badania alkomatem. Samo zachowanie pracownika świadczyło jednak o tym, że nie jest w stanie wykonywać czynności służbowych. Zaskoczony obrotem sprawy Andrzej A. „zdezerterował” z miejsca pracy, a niedługo po zdarzeniu dostarczył zwolnienie lekarskie. A. jest od 2016 roku ławnikiem w Sądzie Rejonowym w Myszkowie.
Andrzej A. jest znanym w Myszkowie działaczem sportowym, a od lipca trenerem jednego z myszkowskich klubów. W ostatnich wyborach samorządowych (w 2014) kandydował do Rady Powiatu z listy PiS. Zdobył 57 głosów poparcia. Jest też ławnikiem w Sądzie Rejonowym w Myszkowie, w Wydziale Pracy. Nie od dziś jednak wiadomo, że A. lubi „zaglądać do kieliszka”.
Dyrektor MOSiR-u Piotr Wysocki przyznaje, że 23 listopada został powiadomiony przez anonimową osobę, że jego pracownik, który wykonywał czynności służbowe na miejskim stadionie jest kompletnie pijany. Było to przed południem. Andrzej A., tego dnia już od godziny 7.00 był w pracy. - Zostałem powiadomiony, że na terenie stadionu przebywa pijany pracownik. Od razu pojechałem na miejsce z kadrową i wezwałem policję. Pracownik wielokrotnie odmówił badania alkomatem. Kolejnego dnia rodzina przyniosła zwolnienie lekarskie. Nie mogłem pracownika zwolnić, bo musiałem najpierw mieć opinię związków zawodowych. Jego zachowanie ewidentnie wskazywało na to, że był pijany. Wczoraj (29 listopada – przyp. red.) byłem przesłuchiwany przez policję. W środę przesłuchiwana była kadrowa – mówi Piotr Wysocki, dyrektor myszkowskiego MOSiR-u. Dyrektor dodaje, że w tej sytuacji nie widzi innej możliwości, jak dyscyplinarne zwolnienie pracownika. Przed dyscyplinarką za wódkę pracownika nie chroni ani działalność związkowa, ani ucieczka na zwolnienie lekarskie. Wypowiedzenie z pracy MOSiR wyśle mu listem poleconym. Nic nie da ewentualne nieodbieranie korespondencji.
W pomieszczeniu, w którym pracował Andrzej A. znaleziono również niedopitą butelkę wódki.
Policja do badania krwi zmusić nie może
- Zgłoszenie przyjęliśmy 23 listopada ok. godz. 11.50. Prowadzimy czynności pod kątem art. 70 (§) 2 kodeksu wykroczeń. Mamy podejrzenie, że nietrzeźwy pracownik podjął czynności służbowe. 62-latek odmówił badania alkomatem. Nie była badana krew, bo muszą być ku temu przesłanki. Jeśli byłoby to przestępstwo, wówczas przepisy pozwalają nam na przymusowe badanie krwi. W tym konkretnym przypadku, jeśli chodzi o wykroczenie, takiej możliwości nie mamy. Prowadząc sprawę będziemy tylko bazować na zeznaniach świadków. Natomiast dyrektor ma możliwość wyciągnięcia konsekwencji na podstawie tego, co sam widział – tłumaczy st. asp. Barbara Poznańska, oficer prasowy KPP w Myszkowie.
Związki Zawodowe stają w obronie
Międzyzakładowa Komisja NSZZ „Solidarność” MDK i MOSiR w Myszkowie nie zgadza się na zwolnienie Andrzeja A., bo ich zdaniem nie ma dowodów. - Międzyzakładowa Komisja NSZZ „Solidarność” MDK i MOSiR Myszków informuje, że nie wyraża zgody na rozwiązanie bez wypowiedzenia umowy o pracę z panem Andrzejem A. Andrzej A. pełni w naszej komisji funkcję zastępcy przewodniczącego związku i z tej racji jest osobą chronioną w rozumieniu przepisów związkowych i kodeksu pracy. Andrzej A. ma 62 lata – zbliża się więc do wieku emerytalnego. Gdyby rozwiązano z nim umowę o pracę w trybie art. 52 kodeksu pracy bez wątpienia nie znalazłby już innej pracy. Jak nam wiadomo był pracownikiem mocno zaangażowanym w działalność MOSiR-u – czytamy w piśmie podpisanym przez Andrzeja Giewona, przewodniczącego MK NSZZ „Solidarność”.
Jak mówi przewodniczący do tej pory nie rozmawiał z Andrzejem A., ponieważ ten przebywa na zwolnieniu lekarskim. – Na razie są to tylko słowa. My, jako Związek, musimy mieć dowody, że faktycznie taka sytuacja miała miejsce – podsumowuje Giewon.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że również PiS broni A.
To skutek leków?
- Od pół roku biorę leki psychotropowe. W poniedziałek byłem na urlopie, we wtorek w pracy, a od środy miałem zwolnienie lekarskie. Przyszedłem tylko do pracy dlatego, że umówiłem się z ubezpieczycielem, a on przyjechał aż z Gniezna. Nie wiem skąd całe zamieszanie. Dla mnie sprawy nie ma. We wtorek wziąłem leki, te tabletki to Triottico. Po nich bardzo źle się czuję. Ja się leczę psychiatrycznie od 3 czy 4 lat, czuję się mobbingowany. Badania alkomatem wcale nie odmówiłem. Po prostu bardzo źle się czułem i nie miałem siły mocniej nabrać powietrza, aby pokazał się wynik – twierdzi Andrzej A. w rozmowie z Gazetą Myszkowską.
Pracodawca mimo wszystko może zwolnić
Pracodawca nie może nikogo zmusić do dmuchania w alkomat czy do oddania krwi w celu wykonania badań na zawartość alkoholu. Nie oznacza to jednak, że pracownik może pić w pracy i nie ponosić z tego tytułu żadnych konsekwencji. Brak konkretnych wyników nie ogranicza pracodawcy w możliwości ukarania lub zwolnienia pijącego w pracy pracownika.
Po pierwsze, odmowa poddania się badaniom stwarza domniemanie, że był on jednak niezdolny do pracy. Potwierdza to orzecznictwo Sądu Najwyższego. Sąd w wyroku z 24 maja 1985 r. stwierdził, iż wprawdzie pracownik nie ma obowiązku poddania się badaniu przy użyciu probierza trzeźwości, jednak odmowa poddania się takiemu badaniu nie polepsza sytuacji pracownika. Z reguły trzeźwy pracownik nie ma interesu w tym, by odmówić użycia probierza trzeźwości (sygn. PRN 39/85, OSNCP 1986/1-2 poz.23). Po drugie, pracodawca może wykazać nietrzeźwość pracownika, obserwując jego zachowanie, wypowiedzi itp. Pracodawca wówczas spisuje w protokole zeznania świadków, potwierdzające, że miały miejsce zachowania typowe dla osób nietrzeźwych. Dzięki temu będzie mógł w sądzie pracy wykazać, że sankcje wobec pracownika nie były bezzasadne.
Ponadto Związki Zawodowe nie mogą skutecznie zablokować wręczenia wypowiedzenia, ale mogą uprzedzić pracownika o planach, jakie ma w stosunku do niego pracodawca. Wtedy też pracownik z reguły „ucieka” na zwolnienie lekarskie. Tak też mogło być w przypadku Andrzeja A. Jednak mimo wszystko dopuszczalne jest rozwiązanie stosunku pracy z pracownikiem przebywającym na zwolnieniu lekarskim w trybie dyscyplinarnym, czyli w przypadku ciężkiego naruszenia podstawowych obowiązków pracowniczych, a takie okoliczności jak ulał pasują do sytuacji w MOSiR-e. Sąd Najwyższy – Izba Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych w postanowieniu z dnia 26 marca 2008 r. wskazał, że rozwiązanie umowy z winy pracownika jest możliwe w okresie jego usprawiedliwionej nieobecności w pracy z powodu przebywania na zwolnieniu lekarskim. Pracodawca ma jednak na ten krok tylko 30 dni od chwili przyłapania pracownika na piciu w pracy.
Ewelina Kurzak
Napisz komentarz
Komentarze