(Wojsławice) Prywatna działka w Wojsławicach, na czas budowy drogi Wojsławice-Winowno stała się składem odpadów drogowych. Wszystko to odbyło się za plecami właściciela nieruchomości. Ktoś z mieszkańców wskazał działkę, jako teren do składowania. Wykonawca – firma Domax z Boronowa - nie sprawdził, do kogo nieruchomość należy. Działka została zniszczona, więc teraz właściciel żąda odszkodowania.
Działka znajdująca się w Wojsławicach (obok zabytkowego kościoła św. Wawrzyńca) od kilku miesięcy była składowiskiem odpadów z rozbiórki starej drogi. Właściciel nieruchomości o składowisku dowiedział się w październiku. Wtedy zaczęła się walka z wykonawcą – firmą „Domax” z Boronowa - o uprzątnięcie działki i wypłacenie odszkodowania za korzystanie z działki bez zgody właścicieli.
- Dopiero październiku dowiedziałem się co dzieje się na działce. W Wojsławicach byłem już 10 września, ale wówczas na działkę nie dojechałem. Na wysokości Warsztatów Terapii Zajęciowej droga była zagrodzona, poinformowano mnie, że robią nową nakładkę. Zajęli całą drogę nie robiąc objazdu. Jak tylko dowiedziałem się, do czego posłużyła firmie moja działka od razu skontaktowałem się z Powiatowym Zarządem Dróg. Działka wymaga rekultywacji. Ziemia jest skażona. Na tej działce nic nie wyrośnie. Odpady, które były tam wywożone są szkodliwe. Jest to działka budowlana. Przecież na tych pozostałościach nic się nie wybuduje. Nawet jakbym chciał sprzedać, nikt tej działki w takim stanie nie kupi. Zgodnie z umową zawartą z inwestorem, czyli PZD, zadaniem wykonawcy było znalezienie miejsca do składowania odpadów. Legalnego miejsca. Wszyscy mnie tu znają i pytają ile za to wziąłem, że tam składują odpady. Co ja mam im odpowiedzieć? Chcę, żeby firma zrekultywowała teren. Wywiozła, to co jest przykryte i wyrównała nawożąc ziemię. Trzeba też odtworzyć drogę do działki. Domagam się odszkodowania za zniszczenie działki i zapłacenia za czas korzystania z nieruchomości - mówi Eugeniusz Madej dodając, że stale mieszka w Niegowie, więc nieruchomości w Wojsławicach nie miał jak „doglądać”.
„Domax” twierdzi, że posprzątał
Właściciel firmy „Domax” Arkadiusz Mika mówi, że jego operatorowi ktoś z miejscowych wskazał działkę, jako miejsce, na którym można składować odpady. Operator z tej rady po prostu skorzystał nie dopytując o szczegóły. – Czuję się odpowiedzialny za tę sytuację. Rozmawiałem z panem Madejem chyba trzy razy. Wywieźliśmy z działki odpady. Niestety jest mokro, więc nie jest teraz możliwe wyrównanie terenu. Działkę możemy wyrównać wiosną i posiać trawę. Zaproponowałem właścicielowi porozumienie w tej sprawie. Chciałem zapłacić 5 tys. odszkodowania, ale właściciel żąda więcej, żąda również opłaty za każdy miesiąc korzystania z działki do czasu nim zostanie całkowicie uprzątnięta. Jest to kwota 1500 zł za miesiąc. Ale nie zgodziłem się na takie warunki. Natomiast zaproponowałem zakup tej nieruchomości. Nie było jednak zgody ze strony właściciela. Chcę się dogadać, bo czuję się winny, ale na razie nie możemy znaleźć porozumienia – tłumaczy Arkadiusz Mika, właściciel firmy Domax.
PZD nie odpowiada za szkody
Marta Gala, dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg tłumaczy, że PZD nie jest stroną sporu. Zgodnie z umową zawartą z firmą Domax, od chwili przejęcia terenu budowy, do chwili oddania obiektu, to wykonawca ponosi odpowiedzialność za szkody wynikłe na tym terenie. – PZD nie wskazało działki pana Madeja jako miejsca składowania odpadów. Spór nie ma wpływu na rozliczenie inwestycji drogowej z wykonawcą – tłumaczy dyrektor.
Jeśli właściciel działki nie dojdzie do porozumienia z firmą, pozostaje już tylko droga sądowa.
Ewelina Kurzak
Napisz komentarz
Komentarze