(Kotowice) Tak prawdopodobnie wyglądał scenariusz uboju, na którego efekty natknął się jeden z naszych czytelników w lesie za Kotowicami. Spacerując pomiędzy sosnowymi młodnikami zauważył na małej polance brezentową płachtę, pod którą wyraźnie coś ukryto. Kiedy ją uchylił bardzo się zdziwił, spoczywały bowiem pod nią sporej wielkości kawałki …młodej krowy. Zwierzę było z wprawą oskórowane i poćwiartowane. Dlaczego zatem ktoś wyrzucił mięso do lasu? Niewykluczone, że były w nim pasożyty, które spowodowały, że nie nadawało się do spożycia. W tej sprawie bulwersuje nie tylko sposób pozbycia się szczątków zwierzęcia, ale także fakt, że mimo zalecenia o ich utylizacji gmina Żarki ponad tydzień zwlekała z usunięciem szczątków.
Żeby dotrzeć na miejsce znaleziska dokonanego przez naszego czytelnika jedziemy z Kotowic w kierunku Mirowa. Minęliśmy zabudowania i niedługo po zjeździe z pierwszej górki skręcamy w lewo w las. Po drodze w oczy kłują np. wyrzucone między drzewa opony. – Ludzie, mimo tego, że każdy ma umowę na wywóz śmieci, niestety sporą ich część wywożą do lasu. Z tego co wiem to nadleśnictwo walczy z takimi „brudasami” montując w wyznaczonych miejscach foto-pułapki, nie wszystkich jednak one odstraszają. Tego co wywiózł to zabite zwierzę widać nie. Natknąłem się na to przypadkiem w poniedziałek 31 października i nie powiem, to znalezisko mnie zdziwiło ale i zaniepokoiło. Nie wiem czy takie wyrzucenie mięsa, może z jakimiś robakami, może chore, może zakażone jest bezpieczne. Ale tyle się obecnie mówi o Afrykańskim Pomorze Świń, że postanowiłem zadzwonić do Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Myszkowie i o tym powiedzieć. Zareagowali bardzo szybko, jeszcze tego samego dnia byli na miejscu. Stwierdzili, że to prawdopodobnie młoda krowa. Nie da się sprawdzić do kogo należała, bo nie było łba z kolczykiem, który pozwoliłby na jej identyfikację. Weterynaria zleciła gminie Żarki, bo to jej teren, utylizację tych odpadów. Myślałem, że już po kłopocie, ale okazało się, że nie. Poszedłem w czwartek 3 listopada sprawdzić to miejsce i zobaczyłem, że wszystko jest tak jak było. Gmina nie zrobiła nic. Tylko czekać, aż zwierzyna leśna rozwlecze to po całym terenie. Dlatego zadzwoniłem do Gazety Myszkowskiej – opowiada nasz czytelnik, prosząc o zachowanie anonimowości. W piątek 4 listopada po południu części krowy nadal spoczywały w lesie, nic nie zmieniło się w poniedziałek 7 listopada. Zwróciliśmy się do Urzędu Gminy w Żarkach z pytaniem, skąd taka zwłoka w wykonaniu zaleceń myszkowskiego PIW-u. Rzecznik prasowy żareckiego magistratu obiecuje, że sprawdzi, czy do urzędu dotarło zgłoszenie weterynarzy. We wtorek 8 listopada Katarzyna Kulińska – Pluta odpowiada: - Dzisiaj, najpóźniej jutro szczątki zostaną zabrane i zutylizowane na koszt gminy Żarki.
Całą sytuacją i opieszałością żareckich urzędników zdziwiony jest Adam Sroka, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Myszkowie. – Ja nie byłem tam osobiście, bo byłem wtedy na urlopie, ale sygnał mieszkańca sprawdzał na miejscu mój zastępca i jeszcze jeden lekarz. W środę 2 listopada relacjonował mi sprawę, mówiąc o wydanym zaleceniu dla gminy Żarki. Szkoda, że nie zadzwonili Państwo do nas w piątek 4 listopada, kiedy byliście na miejscu, że te szczątki w dalszym ciągu tam są. Z pewnością przyspieszylibyśmy interwencję – mówi Adam Sroka.
Pozostaje nam mieć nadzieję, że po „falstarcie”, urzędnicy z Żarek szybko uporają się z problemem, który już w piątek, mimo niezbyt wysokiej temperatury otoczenia, było już „czuć”.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze