(Myszków) Jeszcze na początku ubiegłego roku w centrum Myszkowa straszyły stały stragany, na których można było kupić dosłownie wszystko. Po wprowadzeniu przez miejskich radnych dziennej stawki opłaty targowej kramy zniknęły. Wizerunek na wielu ulicach znacznie się poprawił, bo straganiarze przenieśli się z handlem do lokali. Ale w przypadku handlu przy cmentarzu niewiele się zmieniło. Właściciele kwiaciarni wystawiają przed lokale swój towar, a to nie podoba się mieszkańcom. Dodatkowo na naprzeciwko cmentarza już pojawiał się stragan, na którym można kupić kwiaty i znicze. Jak to w końcu jest z tą uchwałą? - pytał nas przechodzień, kiedy rozmawialiśmy z klientami kwiaciarni
Stragany, na których można było kupić praktycznie wszystko, były rozstawione wszędzie gdzie się dało na głównych ulicach w centrum miasta. Naprzeciwko dworca kolejowego radośnie witała mieszkańców kolorowa bielizna, w pobliżu ZUS-u można było w jednym miejscu kupić apaszkę i firankę. Obok banku PKO na skrzyżowaniu ulicy Prymasa Wyszyńskiego i 11 Listopada stał kolejny stragan, gdzie można było kupić ubrania oraz bieliznę. Natomiast przed cmentarzem na ulicy Sikorskiego (przy którym jest niewiele miejsc parkingowych) stało kilka samochodów, z których sprzedawano znicze i kwiaty. A trzeba przyznać, że miejsca zajmowały dużo. Dziś - pusto, straganów nie ma.
Wszystko z powodu uchwały, którą miejscy radni przyjęli 2 kwietnia ub. roku. Uchwała ustala wysokość dziennej stawki opłaty targowej z podziałem na strefy. Pierwsza strefa handlu – obejmuje centrum miasta, ulice: Sikorskiego, 1 Maja, 3 Maja, 11 Listopada, Kościuszki, Pułaskiego, Plac Dworcowy, Jana Pawła II, Kościelna, Krasickiego, Kwiatkowskiego i PCK; a druga – to pozostały obszar miasta. W strefie I, dzienna stawka wynosi 300 zł, natomiast w strefie drugiej 5 zł (przy sprzedaży obnośnej np. z ręki czy koszyka) do 24 zł przy sprzedaży z samochodu lub przyczepy samochodowej.
Jaki efekt przyniosła uchwała?
Jak się okazuje straganiarze wcale nie stracili źródła utrzymania. Wielu z nich doskonale sobie radzi w nowych warunkach. Pani, która nieopodal ZUS-u handlowała odzieżą i firankami, dzisiaj również prowadzi handel (nawet na tej samej ulicy), ale w lokalu, gdzie przede wszystkim jest wygodnie bez względu na pogodę, jest dostęp do wody i toalety.
Natomiast obok cmentarza funkcjonują obecnie cztery kwiaciarnie – jedna obok drugiej. Ostatnia z nich działa od wiosny. Przy cmentarzu są wreszcie wolne miejsca parkingowe. Czy poprawił się wizerunek tego miejsca, mieszkańcy na ten temat mają różne zdanie?
- Przecież to dalej wygląda jak kram, każdy przed swoim sklepikiem ma wystawione wiązanki czy znicze. Według mnie wizerunek wcale się nie zmienił. Skoro miał zniknąć handel uliczny, to powinien on zniknąć całkowicie – mówi starsza kobieta.
Kolejna napotkana kobieta uważa, że jest lepiej. – Może wygląda to lepiej, bo w centrum miasta faktycznie straganów nie ma, ale przed 1 listopada przy cmentarzu i tak pojawiają się stragany. Już jeden stoi – wskazuje kobieta.
Niektórzy uważają, że kwiaciarnie obok siebie, to po prostu możliwość wyboru.
- Kilka kwiaciarni obok siebie, to dla mnie wybór. Mogę spokojnie wszystko pooglądać, porównać. Uważam, że pomysł na likwidację ulicznych kramów był bardzo dobry. Jakoś wszystkie kwiaciarnie działają, tzn. że zmiany nie były złe i nie uderzyły sprzedawców – mówi mężczyzna, który akurat wybierał znicze.
Ponadto mieszkańcy twierdzą, że nie widzą różnic w cenach. Wcale nie zauważyli, że po przeniesieniu handlu do pawilonów są one wyższe. - Nie widzę różnicy w cenach między tym, kiedy sprzedawali ze straganów, a kiedy kupuję obok w kwiaciarni. Może są jakieś minimalne, ale dla mnie akurat niezauważalne. Z okna widzę, że ludzi kręci się tutaj bardzo dużo i kupują, a nie tylko oglądają – mówi jedna z mieszkanek bloku naprzeciwko cmentarza
We wtorek (25 października) naprzeciwko cmentarza pojawił się stragan ze zniczami i kwiatami. Jednak uchwała przewiduje wyjątki i jednym z takich wyjątków jest czas od 26 października do 2 listopada po wcześniejszym podpisaniu z właścicielem gruntu umów na wynajem powierzchni handlowej. Wtedy też obowiązują stawki jak w strefie II. Niższe stawki, to szansa na dodatkowy zarobek - bowiem stragan jest własnością jednej z właścicielek kwiaciarni.
Co na to handlujący?
- Uważam, że nie jest to dobry pomysł. Bo przecież to były miejsca pracy dla ludzi. W każdym innym mieście można stać przy cmentarzu, a u nas nie. 15 lat tu handlowaliśmy. Budki z hot-dogami zostawili, a my musieliśmy się usunąć – mówi jedna z właścicielek kwiaciarni.
Pracownica kolejnej kwiaciarni uważa, że sprzedaż w lokalu jest po prostu wygodniejsza dla każdej ze stron. – Ja się cieszę, bo nie muszę marznąć cały dzień, a wiadomo, że w okresie świąt ruch w tej branży jest wzmożony i handlować trzeba dłużej. Kupujący są zadowoleni, bo mogą spokojnie się zastanowić i wybrać bez względu na pogodę. Mamy swoich stałych klientów, więc sąsiedztwo trzech innych kwiaciarni wcale nie przeszkadza – mówi sprzedawczyni. Kolejna właścicielka kwiaciarni odmówiła komentarza na temat swojej działalności. Jedna z kobiet przyznaje, że po wprowadzeniu opłat straż miejska kontroluje teren przy cmentarzu bardzo często i po tym jak jedna osoba została ukarana nikt już nie odważył się rozłożyć straganu bez wniesienia stosownych opłat.
Ewelina Kurzak
Napisz komentarz
Komentarze