(Jaworznik) Kierowcy podróżujący w środę 31 lipca drogami powiatu myszkowskiego mieli okazję spotkać dziwny, mini konwój, złożony z dwóch ogrodniczych traktorków. Jeden z nich ciągnął za sobą o wiele większą od siebie przyczepę, nad drugim dumnie powiewała zawieszona na wysokim maszcie biało-czerwona flaga. Właściciele pojazdów to Emilia i Mikołaj Mareccy z Rychlika koło Piły, którzy postanowili na nich dotrzeć …w Bieszczady. Do pokonania dystans 850 kilometrów. Ich traktorki wyciągają 12 km/h.
Emilię i Mikołaja Mareckich spotkaliśmy tuż za Jaworznikiem, kiedy zmierzali w kierunku Morska, w którego okolicach wyznaczyli sobie nocleg z 31 lipca na 1 sierpnia. Patrząc na nietypowych podróżników na myśl przychodzi od razu porównanie ich wyczynu, do tego przedstawionego w filmie Davida Lyncha „Prosta historia” (oparty na faktach obraz opisuje 6 tygodniową podróż głównego bohatera, który postanawiając pojednać się z chorym bratem małym traktorem z przyczepą przemierza 300 mil lokalnymi amerykańskimi drogami). Filmowe podobieństwa kończą się jednak na rodzaju środka lokomocji, choć niezmienne w filmie i prawdziwym życiu są wolno zmieniający się krajobraz i odczucia osoby poruszającej się w tym swoistym wolnym tempie.
- Z wysokości siedzenia traktorka widać zupełnie inaczej nie tylko Jurę, a cały świat. Przede wszystkim inaczej czuć tę naszą Polskę. Mieliśmy taki przystanek koło Poraja, pięknie róże pachniały. Kiedy się jedzie to czuć jak ludzie rozpalają grilla, czuć skoszoną trawę, czuć jak pachnie świeżo rozwieszone pranie. Wszystko wokół inaczej się odbiera – mówi Emilia Marecka. Uśmiechnięta, opalona kobieta w brązowym podróżniczym kapeluszu wyłącza motor traktorka i zamontowany na nim GPS, by podczas krótkiego postoju opowiedzieć nam o podróży, jakiej podjęła się wraz z mężem. - Mieszkamy w Rychliku, to jest taka mała wioska, 30 kilometrów od Piły, około 100 kilometrów na północ od Poznania. Jedziemy w Bieszczady. „Kulamy” się takimi bocznymi drogami, bo poruszamy się dosyć wolno, raptem 12 kilometrów na godzinę. To czym jedziemy to traktorki ogrodnicze, bo takim sprzętem posługujemy się na co dzień w pracy. One nam służą jako siła pociągowa, także jako kosiarki. Jesteśmy szkółkarzami, mamy szkółkę krzewów ozdobnych. Wyjechaliśmy w piątek 26 lipca, nasza podróż potrwa około 11 – 12 dni. Przez Wielkopolskę przejechaliśmy dosyć szybko, a teraz poruszamy się trochę wolniej. Robimy krótsze etapy, teraz mamy okazję podziwiać Jurę. Dziś będziemy spać w Skalnej za Morskiem. Nasza trasa to 850 kilometrów, ale jest to może nawet więcej, bo to jest wartość, którą nam wskazał GPS. Jest to przedsięwzięcie osobiste, prywatne, choć nie ukrywamy, że wspiera nas trochę firma, która wyprodukowała nasze „rumaki”. Mieliśmy małą usterkę, pomoc firmy zatem bardzo się przydała. Mieliśmy kłopoty z elektryką w tym starszym, ten na którym jadę, ma 16 lat. Ten na którym jedzie mąż ma 2 miesiące. Wczoraj serwis do nas podjechał i nam ją naprawił. Jesteśmy w ten sposób umówieni, że na terenie kraju serwis do nas dojedzie w ciągu 24 godzin – opowiada Emilia Marecka. Uśmiecha się, kiedy pytamy o …kontakty z policją. – Fotoradar nas nie złapie, a przed policją też nie mamy obaw. Jesteśmy do wyprawy przygotowani pod względem prawnym, wszystko jest w porządku. Poruszamy się głównie drogami bocznymi. Przede wszystkim żeby innym nie zawadzać. Bo zdajemy sobie sprawę z tej naszej prędkości, z którą pokonujemy drogi. Do tej pory nie spotkaliśmy się ze złośliwością kierowców, raczej nas pozdrawiają, trąbią, machają do nas, raczej spotykamy się z oznakami sympatii, nie złośliwości. Całkiem niedawno mieszkańcy jednej z mijanych wsi machali do nas …widłami, bo był to akurat czas żniw. Wyglądało to zabawnie - śmieje się Emilia Marecka.
- To jest taka jednorazowa impreza, jednorazowe wyzwanie i myślę, że jeśli uda nam się dojechać do celu, to zakończymy ten rodzaj spędzania wakacji na traktorach – dodaje Mikołaj Marecki, który zdradza przy okazji skąd wziął się pomysł na nietypową podroż.
- Jest jego konkretne uzasadnienie. W zeszłym roku jesienią razem z dziećmi wybraliśmy się na grzyby do lasu. Mieszkamy w takiej dosyć lesistej okolicy. I postanowiliśmy jechać nie samochodem, tylko właśnie traktorkiem, dzieci na przyczepce. Taka przejażdżka, atrakcja dla naszych pociech. Tak sobie po lesie jeździliśmy, przejechaliśmy się po okolicy, spodobało nam się i wtedy zrodził się ten pomysł, że skoro można przejechać paręnaście kilometrów to czemu nie dalej – mówi. Pytamy o kolejne wakacyjne plany, o to czym Mareccy pojadą w Polskę za rok. – Rowery już były, teraz traktorki. Pewnie samochodem – śmieje się Mikołaj Marecki.
Cel podróży - miejscowość Dwerniki, gdzie zamierzają spotkać się i pobyć kilka dni z rodziną - Emilia i Mikołaj Mareccy planują osiągnąć w niedzielę 11 sierpnia.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze