(Myszków) Nie milkną echa fałszywego alarmu bombowego, który w poniedziałek 4 lutego postawił na nogi straż pożarną, policję i pogotowie ratunkowe. Dzwoniący do straży pożarnej „dowcipniś” oświadczył, że ładunek wybuchowy eksploduje na drugim piętrze tzw. budynku rotacyjnego przy ulicy Pułaskiego, gdzie mieści się m.in. wydział pracy Sądu Rejonowego w Myszkowie. Choć działania policyjne zakończono sprawnie i w miarę szybko, o akcji ewakuacyjnej przeprowadzonej w związku z alarmem krytycznie wypowiadają się właściciele firm, których lokale znajdują się w „rotacyjnym”.
Swoje uwagi dotyczące prowadzonej akcji zgłosił w naszej redakcji właściciel biura rachunkowego, którego siedziba znajduje się w budynku przy ulicy Pułaskiego. Kiedy zarządzono ewakuację opuścił biuro zgodnie z zaleceniami policji, zostawiając lokal otwarty.
- Nie wszyscy pozostali pod budynkiem i obserwowali akcję. Część osób po prostu gdzieś schroniła się przed zimnem. Tak zrobiłem i ja. Ale akcja zakończyła się wcześniej, bo po około godzinie, i policjanci po prostu odjechali. A pootwierane pomieszczenia pozostały. Przecież w tym czasie ktoś mógł do nich wejść, coś zabrać, zniszczyć czy ukraść. Nie tak to chyba powinno wyglądać. Skoro policja nakazała nam opuszczenie budynku, powinna choćby ogłosić, że akcja jest zakończona, jakiś funkcjonariusz mógł jeszcze identyfikować wchodzących, sprawdzać czy ktoś nie wykorzystuje okazji – żalił się nam nasz rozmówca.
Poproszona o komentarz myszkowska policja stwierdziła, że w takich sytuacjach o ewakuacji decyduje najczęściej administrator budynku, gdzie ma znajdować się bomba, pretensje radziła kierować właśnie do niego. Administratorem „rotacyjnego” przy ulicy Pułaskiego jest MTBS, jego prezes z takim stwierdzeniem nie chce się jednak zgodzić. – Nas do budynku nawet nie dopuszczono – mówi Ryszard Milej i dodaje: - Ja rozumiem, że policja musi sprawdzać każde, nawet najbardziej absurdalne zawiadomienie o podłożeniu bomby. Zdaję sobie sprawę, że takie akcje są bardzo dynamiczne. Jednak za ewakuację i wszystkie związane z tym procedury odpowiada policja. Powinna też powiadomić właściciela lub zarządcę. My o ewakuacji zostaliśmy powiadomieni przez Straż Miejską. Po zakończeniu akcji, to dowodzący stwierdza brak zagrożenia i informuje zainteresowanych o możliwości powrotu do budynku. Nie zostaliśmy też o tym poinformowani – mówi.
Rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Myszkowie, starszy aspirant Magdalena Modrykamień wyjaśnia, że na linii redakcja – komenda doszło do pewnego niezrozumienia. Mówiąc o „administratorze” miała na myśli podmiot, którego dotyczyło zgłoszenie, a więc Sąd Rejonowy w Myszkowie. Tak naprawdę nie w tym jednak leży główny problem poruszony przez czytelnika, kogo należy rozumieć pod pojęciem administrator. O zakończeniu akcji powiadomiono Prezesa Sądu, o innych najemcach w budynku przy Pułaskiego „zapomniano”, choć też objęła ich ewakuacja.
Dalecy jesteśmy od tego, by pouczać policję, jak ma prowadzić tego typu akcje, ale aż prosi się o udzielenie rady, by podejmując podobne akcje w przyszłości pamiętać i o takich aspektach ewakuacji, jak powiadomienie wszystkich zainteresowanych o jej zakończeniu. W innym przypadku może dojść do sytuacji, jakie też miały miejsce 4 lutego. – Ja zamknąłem po prostu swoje biuro na cztery spusty i poszedłem sobie – komentował dla nas inny przedsiębiorca, który zadzwonił po naszym artykule.
Mimo wszystko upierać się będziemy, że zakończenie w ten sposób akcji to błąd policji. Przejmując budynek była odpowiedzialna również za oddanie go w sposób bezpieczny. Pozostawienie biurowca „samopas”, bez zadbania, czy do biur wrócą uprawnione osoby, oceniamy jako niewłaściwe. Czy policja zatrzymując na drodze pijanego kierowcę zostawia jego samochód otwarty na ulicy i odjeżdża?
Sposób realizacji akcji przeszukania budynku przypomniał nam pewien dowcip rysunkowy, gdy lotniarz atakuje Pałac Kultury. Jest pod nim podpis: Jaki kraj, tacy terroryści. Jeśli nie będziemy pewni profesjonalizu i empatii policji, to może jednak dobrze, że „terroryści” w Myszkowie to na razie tylko dowcipnisie…
Robert Bączyński
Jarosław Mazanek
Napisz komentarz
Komentarze