(Myszków) Rok pozbawienia wolności, kara ograniczenia wolności lub grzywna może grozić dyrektorowi Szpitala Powiatowego za niezapewnienie dokumentom medycznym odpowiednich warunków. Dokumenty nie mogą zostać przypadkowo zniszczone czy też utracone. Nie mogą mieć do nich dostępu także osoby nieuprawnione. Problem w tym, że mają. Spacerując po placu Szpitala Powiatowego w Myszkowie możemy dowiedzieć się między innymi, że pacjent X z Włodowic w maju 1993 roku miał zrobioną sztuczną szczękę. Dokumenty medyczne porozrzucane są w opuszczonym budynku należącym do szpitala. Przez wybite okno może wejść każdy. Wewnątrz poza dokumentami leżą też puste butelki po alkoholu.
W środę 9 stycznia do naszej redakcji przyszła czytelniczka. Młoda kobieta przyniosła ze sobą dokumenty, które znalazła na placu Szpitala Powiatowego w Myszkowie. – Idę sobie a tu leżą porozrzucane dokumenty pacjentów. Zdziwiłam się. Opuszczony budynek, wybite okno i porozrzucane papiery o przebiegu leczenia. Nie może tak być, żeby każdy mógł zobaczyć kto robił sobie sztuczną szczękę albo był operowany. Młodzież często urządza tam sobie imprezy, więc mogą sobie to przeglądać. Kto wie, ile tych papierów zostało z tego pomieszczenia wyniesionych. To skandal!!! – opowiada nam pani Marianna. Dokumenty, które przyniosła nam do redakcji to karty laboratoryjne usług protetycznych. Na karcie imię i nazwisko pacjenta, niekiedy data urodzenia i miejsce zamieszkania oraz oczywiście zakres usług medycznych. Pieczątki placówki, podpisy lekarzy. Dokumenty są z lat 1988 roku, 1992, 1993 i 1994 roku. Czy to jedyne dokumenty, które można tam znaleźć? Pojechaliśmy na miejsce. Budynek, za biurem dyrekcji szpitala, za garażami dla karetek… Kilka par blaszanych drzwi, jedno wybite okno od frontu. Obok niezabezpieczona brama. Każdy może przejść. Przez okno widać porozrzucane dokumenty i stertę butelek po alkoholu. Dokumenty na parapecie, jakaś teczka…
Rzecznik Praw Pacjenta Krystynę Barbarę Kozłowską zapytaliśmy, czy tego typu dokumenty stanowią dokumentację medyczną, jak powinny być one przechowywane? „Niewątpliwie opisane przez Panią dokumenty stanowią dokumentację medyczną pacjentów. Zgodnie z art. 25 ustawy z dnia 6 listopada 2008 r. o prawach pacjenta i rzeczniku Praw Pacjenta, dokumentacją medyczną jest każdy dokument dotyczący stanu zdrowia pacjenta oraz udzielonych mu świadczeń zdrowotnych, który zawiera co najmniej:
1) oznaczenie pacjenta, pozwalające na ustalenie jego tożsamości
2) oznaczenie podmiotu udzielającego świadczeń zdrowotnych ze wskazaniem komórki organizacyjnej, w której udzielono świadczeń zdrowotnych;
3) opis stanu zdrowia pacjenta lub udzielonych mu świadczeń zdrowotnych;
4) datę sporządzenia.(…)
Podmiot udzielający świadczeń zdrowotnych przechowuje dokumentację medyczną przez okres 20 lat, licząc od końca roku kalendarzowego, w którym dokonano ostatniego wpisu.
Po upływie wskazanych w ustawie okresów czasu podmiot udzielający świadczeń zdrowotnych niszczy dokumentację medyczną w sposób uniemożliwiający identyfikację pacjenta, którego dotyczyła.
Ponadto podmiot udzielający świadczeń zdrowotnych zapewnia odpowiednie warunki zabezpieczające dokumentację przed zniszczeniem, uszkodzeniem lub utratą i dostępem osób nieupoważnionych. Pragnę wyraźnie podkreślić, że w myśl art. 23 ust. 2 ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta, dane zawarte w dokumentacji medycznej podlegają ochronie określonej w niniejszej ustawie oraz w przepisach odrębnych.”
Co grozi za niezabezpieczenie dokumentów?
Dyrektor jednostki, która nie zapewniła danym medycznym odpowiednich warunków, może odpowiadać karnie. Administratorowi danych pacjentów grozi grzywna, a nawet w zależności od okoliczności, kara pozbawienia wolności do lat 2 „A kto administrując danymi narusza choćby nieumyślnie obowiązek zabezpieczenia ich przed zabraniem przez osobę nieuprawnioną, uszkodzeniem lub zniszczeniem, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.”
Dyrekcja Szpitala Powiatowego w Myszkowie nie zadbała o to, by zniszczyć te dokumenty, które się „przeterminowały”. W znalezisku są dokumenty, które powinny zostać zniszczone przed pięcioma laty. Poinformowaliśmy o problemie również Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych, który zapewne z urzędu wykona kontrolę, czy należycie myszkowski szpital pilnuje danych pacjentów. W Zawierciu (gdzie redakcja Kuriera Zawierciańskiego, należąca do naszego wydawcy) interweniowaliśmy w GIODO w podobnej sprawie, po kontroli wytknięto szpitalowi szereg nieprawidłowości w ochronie danych pacjentów. Chodziło m. in. o wyciek danych o pacjentach do firmy zewnętrznej. A takie informacje mogą być cennym towarem, kto i na co się leczy.
Dyrektor SP ZOZ w Myszkowie Jacek Kret, któremu chcieliśmy zadać pytania dotyczące rozrzucanych przez wiatr dokumentów medycznych pacjentów był dla nas nieuchwytny.
Katarzyna Kieras
Napisz komentarz
Komentarze