Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 7 maja 2025 19:31
Przeczytaj!
Reklama
Reklama

„MOTYLE W BRZUCHU NIE FRUWAŁY, ALE BYŁO WZRUSZENIE”

(Poraj) Tomasz Brymora, biznesmen związany z Myszkowem i Porajem, radny tej ostatniej gminy, żeglarz i propagator żeglarstwa, pod koniec ubiegłego roku zrealizował swoje marzenie z dzieciństwa. W towarzystwie podobnych sobie pasjonatów pływania pod żaglami dwukrotnie opłynął Przylądek Horn. Jak sam mówi, to osiągnięcie można porównać do zdobycia przez himalaistę Mount Everestu, najwyższego szczytu na kuli ziemskiej.
Podziel się
Oceń

(Poraj) Tomasz Brymora, biznesmen związany z Myszkowem i Porajem, radny tej ostatniej gminy, żeglarz i propagator żeglarstwa, pod koniec ubiegłego roku zrealizował swoje marzenie z dzieciństwa. W towarzystwie podobnych sobie pasjonatów pływania pod żaglami dwukrotnie opłynął Przylądek Horn. Jak sam mówi, to osiągnięcie można porównać do zdobycia przez himalaistę Mount Everestu, najwyższego szczytu na kuli ziemskiej.

 

Rejs, w który wyruszył, rozpoczął się w Argentynie, w Ushuaia. To miasto jest uznawane za wyjątkowe miejsce, ze względu na swoje położenie. Uważa się je za najbardziej wysunięte na południe miasto nie tylko w Argentynie oraz Ameryce Południowej, ale także na świecie. Tytuł ten jest kwestionowany co prawda przez Chile, które na południe od Ushuaia, na wyspie Navarino rozwija rybacką osadę Puerto Williams. Ta ostatnia nie posiada jednak pełnej miejskiej infrastruktury, liczbą mieszkańców także nie może konkurować z Ushuaia.

 

Gazeta Myszkowska: Mówi się, że dla himalaisty marzeniem jest wspiąć się na Mount Everest. Dla żeglarza takim marzeniem jest chyba opłyniecie Przylądka Horn?

 

Tomasz Brymora: - Horn to takie miejsce dla żeglarza, które od dziecka pojawia się w różnych szantach, piosenkach żeglarskich. Miejscem bardzo trudnym do zdobycia, ale zarazem bardzo ważnym, choć i budzącym grozę. Tam do tej pory zginęło około 10 tysięcy żeglarzy. Myślę, że jak najbardziej można to miejsce nazwać takim morskim Mount Everestem.

 

GM: - Panu udało się je zdobyć.

 

TB: - Tak. Udało się to całej naszej załodze, która jachtem „Selma” wyruszyła z Ushuaia w Argentynie. To jest miejsce, z którego wyrusza większość wypraw na Antarktydę i Horn. Nasza załoga była w stu procentach polska. Stanowili ją ludzie z całej Polski, praktycznie od Gdańska, poprzez Kraków, Poznań, no i oczywiście nasz Poraj. W sumie 11 osób, z czego dwie osoby to stała załoga jachtu: kapitan Piotr Kuźniar i bosman Jerzy Makedoński i 9 osób załogi. Pełna nazwa jachtu, którym płynęliśmy brzmi „Selma Expedition”. Jego właściciel sześć lat temu postanowił zmienić swoje życie kupując go i organizując tego typu eskapady. Bo nazwa Expadition oznacza zdobywanie. Antarktydy, czy innych trudnych miejsc na półkuli południowej.

 

GM: -Jak długo trwała Pana droga na Horn?

 

TB: - Właściwie od 8 roku życia. Bo od 8 roku życia pływam i od 8 roku życia w marzeniach ten Horn gdzieś tam dla mnie istniał. Były też i dłuższe przerwy w pływaniu, kiedy biznes nie pozwalał mi za bardzo na realizowanie swojego hobby. Teraz udało się to dziecięce marzenie zrealizować. W sumie byliśmy na dwutygodniowym rejsie, podczas którego udało nam się przekroczyć to magiczne miejsce łączące Ocean Spokojny z Oceanem Atlantyckim dwukrotnie. Raz płynąc z zachodu na wschód, było to 28 listopada, i później drugi raz, płynąc ze wschodu na zachód, 4 grudnia.

 

GM: - W jaki sposób doszło do tej wyprawy, do Pana udziału w niej?

 

TB: - Mojego kolegi przyjaciel ze Szczecina, też jest żeglarzem. I często pływa. W zeszłym roku był na podobnej wyprawie, na tym samym jachcie też opłynęli przylądek Horn. I to on napomknął mi, czy ewentualnie nie pisałbym się na taki rejs. Długo się nie zastanawiałem, może pięć minut, i decyzja zapadła na „tak”. Do Argentyny polecieliśmy 24 listopada, na miejscu byliśmy dzień później, udaliśmy się prosto na jacht, a nim na ocean.

 

Rejs można powiedzieć wyglądał standardowo, zostaliśmy podzieleni na wachty. Były cztery wachty i miały one swoje zadania przez całe te 14 dni rejsu. Sam jacht to jednostka typu „Kecz” . 21 metrowy jacht przystosowany do żeglugi dla maksymalnie 12 osób. Jednostka jest bezpieczna, ponieważ jest tak skonstruowana by radzić sobie na tych trudnych wodach. Ma grodzie, rufową i dziobową, które przy kontakcie ze skałami, o które tam nie trudno, są zamykane i one zabezpieczają jacht przed ewentualnym szybkim zatonięciem.

 

GM: -Jaka pogoda panował podczas rejsu?

 

TB: - Pogoda była bardzo zmienna. Wiatr cały czas od 5 do 9 w skali Beauforta, do tego deszcz, śnieg, temperatura powietrza, taka realna, od – 5 stopni do + 1 stopnia Celsjusza, ale odczuwalna zawsze była niższa, na poziomie – 10 stopni C.

 

GM: - Co się czuje, kiedy wreszcie spełnia się to upragnione marzenie?

 

TB: - Trudno nazwać to motylami w brzuchu (śmiech) ale na pewno towarzyszy temu wzruszenie. Płynąc po Oceanie Spokojnym, a ja miałem okazję płynąć po nim pierwszy raz, fala powoduje, że człowiek ma jednak tę chorobę morską. Pierwsze uczucie nie jest zatem może tak wspaniałe (śmiech). Natomiast kiedy już przepłynęliśmy Horn i przyszedł taki wieczór, kiedy pojawiły też wyznania całej załogi, okazało się, że każdy realizował w czasie rejsu jakiś swój plan, marzenie. Piotr Kuźniar, kapitan jachtu mówił nam, a przecież z którąś z kolejnych już załóg przepłynął ten Horn, że nie spodziewał się tego, ale niektórym facetom, takim dużym, twardym i już w odpowiednim wieku płynęły w tym momencie z oczu łzy. Skrycie lub nie, ale płynęły. Wzruszenie towarzyszy takiej chwili jak najbardziej. Duże wzruszenie.

 

GM: - To jakie teraz jest Pańskie marzenie żeglarskie?

 

TB: - Myślę, że Antarktyda. Zaraził nas tym pomysłem podczas tego dwutygodniowego żeglowania nasz kapitan. W tym czasie byliśmy też bowiem i na lodowcach. I to chyba będzie kolejna większa wyprawa realizująca moje marzenie. Mógłby to być ten sam jacht, ale konkretne ustalenia jeszcze nie padły. 20 kwietnia mamy spotkanie całej naszej załogi, odbędzie się ono w Poraju. Wymienimy się zdjęciami, każdy z nas zmontuje jakiś film z wyprawy czy przygotuje slajdy. No i pewnie jakieś plany już będziemy snuć. Czy to będzie ta sama załoga, a może inna, może mieszana? Tego jeszcze nie wiem. Myślę też o samotnych rejsach, na początek po Bałtyku, oraz opłynięciu obu kontynentów amerykańskich. Taka wyprawa potrwała by wtedy około trzech miesięcy.

 

Robert Bączyński

 

***

Przylądek Horn − skalisty przylądek położony na wyspie Horn, w archipelagu Ziemi Ognistej w Chile. Jest najdalej na południe wysuniętym punktem Ameryki Południowej. Południk przechodzący przez Przylądek Horn jest uznawany za granicę między Pacyfikiem a Atlantykiem. Został tak nazwany przez holenderskiego żeglarza Willema Schoutena, który opłynął go jako pierwszy 29 stycznia 1616. Nadał mu nazwę Kaap Hoorn na cześć miasta Hoorn, z którego pochodził. Opłynięcie Przylądka Horn jest trudnym zadaniem, ze względu na panujące tu zwykle trudne warunki pogodowe. Silne wiatry w Cieśninie Drake’a i koło Przylądka Horn są związane z różnicą temperatury pomiędzy Antarktydą i cieplejszym powietrzem w średnich szerokościach południowych. Powstaje w ten sposób Antarktyczny Front Polarny i silne wiatry wiejące równoleżnikowo z zachodu na wschód. Do tego dochodzi efekt przyśpieszania wiatrów wchodzących do Cieśniny Drake’a z zachodu na wschód poprzez południowe Andy oraz przez górzysty Półwysep Antarktyczny. Opłynięcie Przylądka Horn do tej pory jest uznawane za bardzo istotne i prestiżowe osiągnięcie w żeglarstwie. Wiodą tędy trasy kilku ważniejszych regat na świecie, m.in. słynnego Vendée Globe.

 


Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: KazimierzTreść komentarza: Gmina powinna stać na straży ochrony przyrody w swojej okolicy 😡 to niech się biorą do roboty i chronią ! Nie jeżdżą tam ? Nie widzą co się dzieje ?!!!!😡Data dodania komentarza: 5.05.2025, 16:03Źródło komentarza: ZASYPAŁ JUŻ 90% ŁĘGÓW NAD WARTĄ! OD PÓŁTORA ROKU NIE WIDAĆ REAKCJI URZĘDÓW. A OD WIELU TYGODNI NA ŁĘGI WŁAŚCICIEL PRZYJMUJE ODPADY Z BUDOWY DK91Autor komentarza: JanuszTreść komentarza: Rafał to Rafał. Podobny jest też taki "zdolny" w Warszawie.Data dodania komentarza: 3.05.2025, 20:37Źródło komentarza: ZASYPAŁ JUŻ 90% ŁĘGÓW NAD WARTĄ! OD PÓŁTORA ROKU NIE WIDAĆ REAKCJI URZĘDÓW. A OD WIELU TYGODNI NA ŁĘGI WŁAŚCICIEL PRZYJMUJE ODPADY Z BUDOWY DK91Autor komentarza: MarianTreść komentarza: Jasno widać po co są potrzebne wszelkiej maści instytucje - to tylko wygodne etaty i niemoc w egzekwowaniu prawa.Data dodania komentarza: 3.05.2025, 20:32Źródło komentarza: ZASYPAŁ JUŻ 90% ŁĘGÓW NAD WARTĄ! OD PÓŁTORA ROKU NIE WIDAĆ REAKCJI URZĘDÓW. A OD WIELU TYGODNI NA ŁĘGI WŁAŚCICIEL PRZYJMUJE ODPADY Z BUDOWY DK91Autor komentarza: TadeuszTreść komentarza: Co tu współczuć złamał prawo to go osądzaData dodania komentarza: 1.05.2025, 10:15Źródło komentarza: ZARZUTY KORUPCYJNE DLA BYŁEGO STAROSTY. KAUCJA 200.000 ZŁ I WYSZEDŁAutor komentarza: MatiTreść komentarza: 👍Data dodania komentarza: 29.04.2025, 17:21Źródło komentarza: "Hurra Jura" to pierwsza na Jurze, oraz trzecia w Polsce Via FerrataAutor komentarza: ZenekTreść komentarza: Panie Wojciechu współczuję. I Trzymam Kciuki !!!Data dodania komentarza: 24.04.2025, 13:37Źródło komentarza: ZARZUTY KORUPCYJNE DLA BYŁEGO STAROSTY. KAUCJA 200.000 ZŁ I WYSZEDŁ
Reklama
Reklama
Reklama