(Poraj) Około kilometra przed przejazdem kolejowym w Poraju, w czwartek 13 grudnia wykoleił się jadący w kierunku Katowic pociąg towarowy relacji Warszawa Okęcie - Zawiercie. Między 16.00 a 17.00 z torów wypadło 8 wagonów, uszkodzona została lokomotywa. Na odcinku kilkuset metrów zniszczona została trakcja. Wypadek sparaliżował ruch pociągów na trasie Częstochowa – Myszków. Przywracanie pełnego ruchu na tym odcinku trwało kilka dni. Pasażerowie, korzystający na co dzień z pociągów, w tym czasie korzystali z komunikacji zastępczej.
Huk wypadającego z szyn pociągu musiał być potężny. Jeden z wagonów prawdopodobnie przekoziołkował nad lokomotywą, skoro upadł na bok tuż przed nią. Inne miażdżyły się wzajemnie wpadając na siebie, pogruchotany został tył lokomotywy. Do tego zgrzyt łamiących się i giętych metalowych słupów i konstrukcji. Wypadające z szyn wagony w znacznym stopniu, na odcinku około 400 metrów, zniszczyły sieć trakcyjną. M.in. zawaliły się tzw. bramki nad torami, do których przytwierdzona jest sieć przewodów.
Na miejscu wypadku błyskawicznie pojawiło się kilka zastępów straży pożarnej, policja, pogotowie ratunkowe i przedstawiciele PKP, którzy zajęli się wyjaśnianiem przyczyn wykolejenia się składu. Krótko po katastrofie wiadomo było tylko tyle, że pociąg jechał w kierunku Katowic. Wagony do przewozu węgla były puste.
Wagony wypadły z szyn prawdopodobnie na rozjeździe. Maszyniście nic się nie stało, choć na wszelki wypadek pogotowie odwiozło go do szpitala na badania. - Uszkodzona została sieć trakcyjna na odcinku kilkuset metrów oraz tory. Wykolejeniu uległo 8 wagonów wraz z lokomotywą. Na miejscu przez kilka godzin pracowali myszkowscy policjanci. Grupa operacyjno – procesowa pod nadzorem prokuratora wykonywała oględziny miejsca zdarzenia. Funkcjonariusze oraz kilka ekip Straży Pożarnej zabezpieczało teren wypadku. Pracę podjęła także Komisja Badania Wypadków Kolejowych. Zablokowany został ruch pociągów w obydwu kierunkach. Dla osób które utknęły w pociągach zorganizowano komunikację zastępczą. W wyniku wypadku nikt nie został ranny. Maszynista był trzeźwy – relacjonowała bezpośrednio po wykolejeniu składu starszy aspirant Magdalena Modrykamień, rzecznik myszkowskiej policji.
PORAJ POMAGA PASAŻEROM
Na miejscu katastrofy pojawił się Starosta Myszkowski Wojciech Picheta i wójt Poraja Łukasz Stachera. Akcję ratowniczą po wykolejeniu pociągu utrudniały ciemność i niska temperatura. W niewielkiej odległości za pociągiem towarowym tym samym torem jechał pociąg pospieszny. O zderzeniu ze zniszczonym składem w tym wypadku raczej nie było mowy, ale po zerwaniu trakcji skład osobowy utknął w polach, daleko przed stacją. W pozbawionym prądu pociągu przestało działać ogrzewanie. Na zewnątrz temperatura wynosiła w tym momencie ok. – 12 stopni Celsjusza. Podobnie było w przypadku składów pasażerskich jadących z przeciwnego kierunku. One także nie mogły kontynuować jazdy. - Po informacji o wypadku wójt gminy Łukasz Stachera zdecydował o włączeniu się służb zarządzania kryzysowego Urzędu Gminy Poraj w akcję, ponieważ trudna stała się sytuacja pasażerów w unieruchomionych na torach pociągach. Dlatego w budynku Urzędu Gminy Poraj oraz na miejscu, w pociągach stojących na odcinku dworca PKP w Poraju i w polach za ulicą Kolejową osoby jadące nimi otrzymały gorącą herbatę i zostały otoczone opieką. Oprócz zapewnionego przez wójta transportu autokarami, osoby były przewożone ( z unieruchomionych składów – przyp. red.) także służbowym samochodem do porajskiego Urzędu Gminy – informuje jego rzecznik, Andrzej Kozłowski. Pomoc i opiekę zapewniono ok. 150 pasażerom z trzech pociągów. Kiedy tylko się rozgrzali, rozwieziono ich autobusami do Częstochowy i Katowic. Gorąca herbatą częstowani byli także przedstawiciele służb uczestniczących w akcji ratunkowej.
PRZYCZYNY WYPADKU? ZA WCZEŚNIE BY O NICH MÓWIĆ
Na razie nie wiadomo co było przyczyną wykolejenia się pociągu, nie można też jednoznacznie stwierdzić czy zawinił człowiek, czy może obsługiwany przez niego sprzęt. Śledztwo w sprawie wypadku prowadzi Prokuratura Rejonowa w Myszkowie. – Jest na pewno za wcześnie by mówić o przyczynach tego wypadku, w tym zakresie będziemy prawdopodobnie czekać na ustalenia komisji zajmującej się badaniem przyczyn wypadków kolejowych. Postępowanie prowadzone jest póki co w sprawie, z artykułu 173 & 1 Kodeksu Karnego – mówi prokurator Katarzyna Sacharczuk, Zastępca Prokuratora Rejonowego w Myszkowie. Przepis na który wskazuje dotyczy tzw. przestępstw przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji i mówi, że „kto sprowadza katastrofę w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym zagrażającą życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10”. Choć w wypadku nikt nie ucierpiał, straty materialne spowodowane w jego wyniku są ogromne. Mogą wynieść nawet ponad 5 milionów złotych.
TO BYŁ „CZARNY CZWARTEK” DLA KOLEI ŚLĄSKICH
Czwartek 13 grudnia był wybitnie „pechowy” dla Kolei Śląskich. Wypadek dodatkowo skomplikował i tak trudną ich sytuację, po przejęciu ruchu pasażerskiego od Przewozów Regionalnych. Chaos na dworcach, odwoływanie i awarie pociągów oraz opóźnienia tych kursujących były powodem podania się do dymisji Marszałka Województwa Śląskiego Adama Matusiewicza. Nic dziwnego, była to bowiem kompromitacja Zarządu Województwa Śląskiego. Tego samego dnia posadę stracił dyrektor Kolei Śląskich Marek Worach. Ruch pociągów na odcinku gdzie doszło do katastrofy częściowo udało się udrożnić dopiero ok. 17.00, następnego dnia. Odbywał się on jednak „wahadłowo”. Dopiero w niedzielę 16 grudnia, ok. 13.00 pociągi mogły przejechać tamtędy już bez utrudnień.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze