Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 5 maja 2025 19:21
Przeczytaj!
Reklama
Reklama

WNIOSKI KOMISJI: ZAWINIŁ MASZYNISTA

(Myszków, Warszawa) Co najmniej do końca roku potrwa jeszcze śledztwo w sprawie ustalenia przyczyn wypadku kolejowego, do jakiego doszło 12 sierpnia ubiegłego roku w Babach, niedaleko Piotrkowa Trybunalskiego. Prowadzony przez maszynistę z Myszkowa skład Warszawa – Katowice wykoleił się. Skutek wypadku to dwie osoby zabite, 80 rannych i oczywiście straty materialne. Po blisko rocznym postępowaniu swój raport na temat katastrofy wydała kilkanaście dni temu Państwowa Komisja Badania Wypadków Kolejowych. Raport komisji jednoznacznie wskazuje, że winnym jest Tomasz G., maszynista z Myszkowa. Zdaniem osób przygotowujących raport jechał za szybko, bez zaleconych przez lekarza okularów i nie był dostatecznie skoncentrowany na obserwacji trasy. Za spowodowanie katastrofy kolejowej maszyniście grozi nawet do 12 lat więzienia.
Podziel się
Oceń

(Myszków, Warszawa) Co najmniej do końca roku potrwa jeszcze śledztwo w sprawie ustalenia przyczyn wypadku kolejowego, do jakiego doszło 12 sierpnia ubiegłego roku w Babach, niedaleko Piotrkowa Trybunalskiego. Prowadzony przez maszynistę z Myszkowa skład Warszawa – Katowice wykoleił się. Skutek wypadku to dwie osoby zabite, 80 rannych i oczywiście straty materialne. Po blisko rocznym postępowaniu swój raport na temat katastrofy wydała kilkanaście dni temu Państwowa Komisja Badania Wypadków Kolejowych. Raport komisji jednoznacznie wskazuje, że winnym jest Tomasz G., maszynista z Myszkowa. Zdaniem osób przygotowujących raport jechał za szybko, bez zaleconych przez lekarza okularów i nie był dostatecznie skoncentrowany na obserwacji trasy. Za spowodowanie katastrofy kolejowej maszyniście grozi nawet do 12 lat więzienia.

 

Raport Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych działającej przy Ministerstwie Transportu, został opublikowany kilkanaście dni temu, 6 sierpnia. Dotyczył katastrofy do jakiej doszło rok wcześniej w Babach, niedaleko Piotrkowa Trybunalskiego.

 

- Maszynista pociągu nr 14101 dojeżdżając do stacji Baby nie zmniejszył prędkości do 40 km/h według wskazań semaforów (…) i kontynuował jazdę po rozjazdach nr 101 i 102 kierujących pociąg z toru szlakowego nr 2 na tor stacyjny nr 1 z prędkością 113,1 km/h. Biorąc pod uwagę znaczną prędkość pociągu wykolejenie następowało w sposób niezwykle dynamiczny (…) Maszynista nawiązał radiołączność z dyżurnym ruchu i poinformował go o zaistniałym zdarzeniu. W trakcie rozmowy z dyżurnym stacji Baby powiedział m.in. : „… uuu, w rozjazd wjechałem z zza dużą prędkością, nie, coś semafora chyba nie przyuważyłem” (zapis z rejestratora rozmów) – zapisano w raporcie PKBWK na temat przebiegu katastrofy.

 

KOMISJA: ZAWINIŁ CZYNNIK LUDZKI

 

Jako bezpośrednią przyczynę wypadku raport podaje przekroczenie przez Tomasza G. dopuszczalnej prędkości pociągu. Wskazuje także na niezastosowanie się przez niego do wskazań semafora. Wśród „przyczyn pośrednich” jakie miały doprowadzić do katastrofy komisja wymienia też m.in. brak dostatecznej obserwacji przez maszynistę sygnałów na semaforach i drogi przebiegu („niedostateczna koncentracja” – zapisano w raporcie) oraz fakt, że Tomasz G. prowadził pociąg bez zaleconych przez lekarza okularów korekcyjnych.

 

Komisja ustaliła ponadto, że Tomasz G. nie otrzymał zastępczego rozkładu jazdy, w związku z zamknięciem jednego z torów na szlaku kolejowym Rokiciny – Baby, który uwzględniał zmienione czasy przejazdu na tym odcinku. Sądził, że jego skład jest opóźniony, tymczasem według rozkładu, którego nie otrzymał jechał planowo. „ Nasłonecznienie kabiny z prawej strony do kierunku jazdy i zmęczenie maszynisty jazdą” członkowie komisji także zaliczyli w raporcie do czynników mających wpływ na zaistnienie wypadku.

 

MASZYNISTA TOMASZ G.: JESTEM NIEWINNY

 

Podczas składania wyjaśnień przed komisją maszynista z Myszkowa Tomasz G. utrzymywał, że dojeżdżając do stacji Baby na wszystkich semaforach widział zielony sygnał, oznaczający jazdę z największą dozwoloną prędkością. Na semaforze wjazdowym jego zdaniem miało palić się, pozwalające mu kontynuować jazdę, światło pomarańczowe ciągłe, a nie pomarańczowe migające – nakazujące zmniejszenie prędkości. Podczas dojeżdżania do rozjazdów zorientował się w ich położeniu i zaczął natychmiast hamować. Przebiegu wypadku nie zapamiętał. Nie mógł sobie także przypomnieć szczegółów rozmowy z dyżurnym ruchu na stacji Baby, w tym stwierdzenia, jakie miało wtedy paść: „semafora nie przyuważyłem”. Członkom zespołu badającego przyczyny katastrofy wyjaśnił, że lekarz okulista zalecił mu noszenie okularów w przypadku zmęczenia, co czynił przez 6 lat pracy. W dniu wypadku, oraz dniach poprzedzających nie zakładał okularów, ponieważ nie odczuwał takiej potrzeby.

 

FAKTY ŚWIADCZĄ PRZECIWKO MASZYNIŚCIE

 

Zdaniem autorów raportu nie ma wątpliwości co do tego, kto zawinił.

 

- Analiza przeprowadzonych badań urządzeń sterowania ruchem pociągów po wypadku, zapisów rejestratorów radiołączności pociągowej, rejestratora prędkości lokomotywy pociągu nr 14101 oraz analiza wysłuchań pracowników, w szczególności maszynisty pociągu 14101, z całą stanowczością przemawiają, że poważny wypadek był konsekwencją czynnika ludzkiego – nie zastosowania się przez maszynistę do wskazań urządzeń sterujących ruchem kolejowym (…) nakazujących zmniejszenie prędkości pociągu do 40 km/h (…) Maszynista podczas pierwszej rozmowy radiotelefonicznej (…) potwierdza ten stan rzeczy używając sformułowania „ w rozjazd wjechałem z zza dużą prędkością, nie, coś semafora chyba nie przyuważyłem”. Podczas późniejszego dochodzenia prowadzonego przez zespół powypadkowy maszynista nie był w stanie wytłumaczyć, dlaczego użył takiego sformułowania i nie przyznał się, do przyczynienia się do zaistnienia poważnego wypadku. Dodać należy, że maszyniści innych pociągów, które poruszały się bezpośrednio przed pociągiem 14101 (…) w kierunku analogicznym (…) nie zgłaszali nieprawidłowości w działaniu urządzeń sterowania ruchem kolejowym, co również dowodzi prawidłowości działania tych urządzeń – napisano w dokumencie opublikowanym na stronie internetowej Ministerstwa Transportu.

 

Dodatkowo zespół powypadkowy wyjaśnił, co rozumie przez wspomnianą wcześniej „niedostateczną koncentrację” maszynisty Tomasza G. Przyznaje, że mogło na to mieć wpływ zmęczenie kolejarza (wypadek miał miejsce w 9 godzinie pracy maszynisty, a biorąc pod uwagę odległość i czas dojazdu do pracy nawet w ok. 11-12 godzinie od wyjścia z domu), ale ustalono także, że w czasie pracy maszynista prowadził prywatne rozmowy telefoniczne, a nawet …robił zdjęcia kierownikowi pociągu. Ten ostatni tłumaczył, że podczas jazdy od Koluszek do Warszawy towarzyszył maszyniście w kabinie, bo chciał w ten sposób poznać dokładnie szlak kolejowy. Kierownik pociągu przyznał, że tego faktu nie wpisał w dokumentach pokładowych ani w karcie pracy. Dodatkowo podczas jazdy usiadł na krótko na stanowisku maszynisty, żeby …zrobić sobie zdjęcie. Własnym telefonem wykonał je Tomasz G. Nie założenie okularów, do czego zdaniem komisji maszynista był zobligowany, „mogło przyczynić się do trudności w odczytaniu sygnałów semaforów, szczególnie z dużej odległości i w warunkach dużego natężenia światła słonecznego, przy jednoczesnym zmęczeniu pracą”

 

W sprawie wypowiadać się będzie jeszcze z pewnością szereg biegłych z różnych dziedzin. Szacuje się, że śledztwo potrwa jeszcze co najmniej do końca roku. Tomaszowi G. za spowodowanie katastrofy (takie usłyszał zarzuty) grozi od 2 do 12 lat pozbawienia wolności.

 

Robert Bączyński

foto:raport PKBWK


Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama