(Myszków) Dziura w płocie oddzielającym tory od ulicy przez lata była nieformalnym przejściem dla skracających drogę na perony, spieszącycych się - zwłaszcza na poranne pociągi do pracy mieszkańców osiedla Centrum I, II. Dziki skrót na peron, mimo formalnego zakazu przechodzenia przez tory w miejscu niedozwolonym, przy niezbyt aktywnej pracy Służby Ochrony Kolei funkcjonowała długie lata. Ktoś dla wygody ułożył nawet prowizoryczne, acz całkiem wygodne schody. Dzikie przejście istniało dalej, choć skrót był przyczyną przynajmniej jednego wypadku śmiertelnego w ostatnich latach. Dziura pod płotem kolejowym od ul.1-go Maja, stała się nieodłącznym elementem myszkowskiego krajobrazu. Jednak 18 lipca PKP dziurę zlikwidowało. Prowizorycznie.
Zauważyliśmy, że w pobliżu dziury często, zwłaszcza rano kręci się Straż Miejska. Aktywność straży godna uwagi, choć niestety, czający się za Netto miejski strażnik niewiele w sprawie dziury może, gdyż uprawnień do karania za przechodzenie przez tory w miejscu niedozwolonym nie posiada. Należy to do SOK-istów i Policji. Straż Miejska, w sprawie dziury może co najwyżej pouczyć o niebezpieczeństwie lub podać pomocną dłoń. Dziura ma solidne schody, ale łatwo nie jest. Czy jednak zamiast dziury pilnować Straż Miejska nie powinna skupić się na dziury likwidacji?
-Mając na uwadze jakie niebezpieczeństwo stwarza owa dziura oraz przechodzenie przez tory, Straż Miejska interweniowała w PKP. Obiecano, że dziurę naprawią. Niestety, nie mamy również kompetencji by ustanowić dla PKP termin naprawy - mówi rzecznik Urzędu Miasta Myszkowa Małgorzata Kitala-Miroszewska.
Komendant Straży Miejskiej Sławomir Pabiasz potwierdza, interwencja PKP miała miejsce na początku lipca. 9 lipca dziennikarz Gazety Myszkowskiej „polował” na strażników miejskich spacerujących przy dziurze. A dziura - przypomnimy - służy mieszkańcom ponad dekadę! Spytaliśmy jaki sens ma patrolowanie dziury, skoro strażnicy nie mogą karać za przechodzenie przez tory? Jak wyjaśnia komendat Pabiasz kontrole w tym miejscu strażnicy traktują prewencyjnie. Jest to też częste miejsce nadużywania alkoholu, zakłócania porządku. Za przechodzenie przez tory strażnik miejski nie ukaże, ale - jak zauważyli strażnicy - ich mundur działa jak „straszak”, więc nie zaszkodzi.
Z PKP jak zwykle dojść do ładu trudno. Nikt się do płotu ani tym bardziej dziury przyznać się nie chciał. W końcu okazało się, że dziura znajduje się pod bezpośrednim zarządem Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami w Częstochowie.
-12.07.2012 r. przedstawiciel Straży Miejskiej w Myszkowie powiadomił telefonicznie PKP o uszkodzeniu ogrodzenia. Niezwłocznie dokonano przeglądu i oceny rozmiaru szkód. Okazało się, że w trzech miejscach zostało uszkodzonych 6 sztuk przęseł. Nie było dziur w ogrodzeniu, jednak było ono pochylone. Naprawiliśmy je 17 lipca. Ponadto zauważyliśmy, że w sąsiedztwie nastawni, gdzie ogrodzenie posadowione jest na skraju skarpy jest ubytek gruntu pod przęsłem co umożliwia przejście pod ogrodzeniem. Zauważono również wydeptaną ścieżkę-skrót do peronu 1. Ponadto wybieranie ziemi powodowało odsłanianie przebiegających tamtędy kabli. W celu uniemożliwienia dalszego wybierania ziemi ze skarpy, pracownicy spółek kolejowych /PLK, Energetyka, Telekomunikacja/ ułożyli betonowe płyty. Ponadto, 18.07.2012 r., aby uniemożliwić przechodzenie pod ogrodzeniem zainstalowaliśmy dodatkowe metalowe przęsło - mówi Jolanta Michalska, Z-ca Dyrektora Oddziału Gospodarowania Nieruchomościami w Katowicach.
Wśród mieszkańców Myszkowa zdania na temat dziury są podzielone. Od głosów: „No pasowałoby w końcu coś z tą dziurą zrobić. Tylko czekają, aż kogoś najedzie. Wtedy dopiero naprawią”. Poprzez komentarze: „W końcu żeście się zainteresowali”. Po: „Przechodzę przez dziurę zawsze, idąc na pociąg. Bliżej i jak się spieszy, to każdy przechodzi. Przez tory to już rzadko, bo nie w tę stronę jeżdżę, ale z tego co widzę, to chodzą wszyscy co mają po drodze”.
Nie wiadomo więc czy interweniując w „dziurawej sprawie” nie oddaliśmy mieszkańcom niedźwiedziej przysługi. Nieskromnie wnioskujemy, że to właśnie nasze zainteresowanie (oraz interwencja Straży Miejskiej), poskutkowało tak szybką reakcją ze strony PKP.
Z efektu nie jesteśmy jednak zadowoleni. Jest co najwyżej mierny. Przęsło metalowe może się sprawdzić, ale betonowe słupki, które na dnie dziury poukładano, mogą stać się co najwyżej narzędziem do jego demontażu. Z pewnością lepszym posunięciem byłoby nadsypanie wybrakowanej części skarpy. A w okolicy pojawiła się już dla dziury alternatywa. Nieznani sprawcy, być może miłośnicy skrótów, zwalili część ogrodzenia torów za marketem NETTO.
Roksana Tomaszewska
Napisz komentarz
Komentarze