Organizatorzy uroczystości otwarcia szpitala od początku popełniali mniejsze lub większe gafy. Najpierw nie wiedzieć czemu przedłużali rozpoczęcie uroczystości, każąc czekać ponad setce gości. Był już kwadrans po, tematy rozmów zaczynały się wyczerpywać, kiedy nieco zirytowany rozglądam się po tłumie gości zastanawiając się kto jest: wójtowie, burmistrzowie –dotarli. Poseł Jadwiga Wiśniewska –jest. Sztolcman z PO- jest. Nawet często spóźniający się wicemarszałek Kleszczewski- jest. To na kogo czekamy? Wtedy wchodzi europoseł Małgorzata Handzlik i impreza rusza. –To na panią poseł kazano nam czekać- rzucam, witając się z posłanką.
Organizatorzy zaczęli witać gości. Posłów, marszałka. Choć chyba przed marszałkiem powitano Nowaka. Ktoś w zastępstwie nieobecnego senatora Jarosława Laseckiego. –Kto to jest Nowak? -rzuca w tłum słuszny sarkazm poseł Jadwiga Wiśniewska, oburzona dziwnym „konwenansem”. To rzeczywiście plaga wielu uroczystych imprez, gdzie przed obecnymi, wita się nieobecnych, ich pracowników lub rzeczników prasowych. Z rzecznikami jest osobny problem. Niektórzy politycy powiatu (przoduje tu starosta i jeden wójt) ciągną ich nieproszonych na większość bankietów, że czasem miejsc brakuje dla innych gości. Ale szefowi trzeba fotkę strzelić.
Ciekawym akcentem były prezenty dla szpitala od sponsorów. Organizatorzy słusznie komplementowali Iwonę i Waldemara Kitalów (firma Serix- sponsor zakupu wielu urządzeń i remontów w szpitalu), Sylwię i Romana Sobczyków (Sokpol- sponsor remontu oddziału urazowego). Państwo Sobczykowie przekazali szpitalowi pomysłowy prezent –serię oprawionych zdjęć lotniczych szpitala. Roman Sobczyk fascynat lotnictwa, posiada kilka samolotów i helikopter.
Specjalnie na otwarcie szpitala z Warszawy fatygowali się prezesi SK Banku Jan Bajno i Elżbieta Kubuj, którzy w towarzystwie Józefa Milewskiego (dyrektor SK Bank O/Myszków) wręczyli prezent dla szpitala- paczkę spirometrów i innych urządzeń medycznych.
A dalej było lepiej niż w kinie
Wojciech Picheta, Starosta Powiatu Myszkowskiego, jeszcze w ubiegłym roku dyrektor otwieranego szpitala, zaczął od komplementowania przyjaciół (cytat: „mój wielki przyjaciel Mariusz Kleszczewski” – czyżby dlatego PO przerżnęło batalię o przywództwo w powiecie i zostało wyrzucone do opozycji?), po czym przeszedł do wymienia wrogów. Z nazwiska. Pochwalę się, że wymienił tylko jedno. Moje.
-Dziękuję wszystkim, którzy wspierali rozbudowę szpitala. Byli też tacy, którzy doszukiwali się afer, pękających ścian. Jednego muszę wymienić z nazwiska: to obecny dzisiaj redaktor naczelny Gazety Myszkowskiej Jarosław Mazanek- mówi starosta Picheta. Trudno przebić się, gdy to nie ja trzymam jedyny mikrofon, ale na ile się dało, krzyczę z podniesionymi rękami, że uznanie dla mnie zbyt duże, nawet mnie tu dzisiaj nie zaproszono (dlaczego jestem, bo to nie szpital Pichety, choć ten zdaje się tak uważać, tylko NASZ- mieszkańców powiatu). I dalej starosta jedzie po mnie (ciągle tylko on ma mikrofon) żartując, że jeżeli boję się wejść do szpitala, to ma przygotowany kask ochronny. Niestety kasku nie było, musiałem zwiedzać nową część szpitala bez. Bez obawy też, gdyż jestem pewien, że firma Polrem wybudowała obiekt solidnie. Liczne błędy, jakie można teraz oglądać w pełnej krasie to raczej błędy projektowe, zresztą intensywnie już po oddaniu obiektu przez wykonawcę (wykonawcę II etapu, czyli firmę Przemysłówka SA), poprawiane. Właściwie tuż po zakończeniu odbioru robót na nowej części szpitala zaczął się intensywny remont. Ciekawe, jakie były koszty przeróbek, ale to z pewnością jedna z największych tajemnic SP ZOZ i jego speca od finansów dyrektora Jana Dyrki. W każdym bądź razie po radnych powiatu nie spodziewam się zbytniej gorliwości w wyjaśnianiu tematu. Większość radnych powiatowych zachowuje się tak biernie, jakby wycięto im nie tylko mózg, ale i …. wiecie co.
Atak starosty na naczelnego Gazety Myszkowskiej niestety nie był merytoryczny. Pisaliśmy nie o pękających ścianach, tylko wykładzinach, co potwierdził właściciel firmy, która je układała oraz inżynier projektu z ramienia wykonawcy, Przemysłówki SA. Dyrektorów szpitala mogły też zaboleć artykuły o szpitalnej windzie, której szyb trzeba było wzmocnić kosztem chyba 70 tys. zł, gdyż projektant wpisał złe materiały na ściany szybu windy (cegła dziurawka). Dyrektor Dyrka z uporem maniaka zaprzeczał, że jest jakikolwiek problem z windą, choć inspektor nadzoru budowy wstrzymał jej montaż z tego powodu. Widzieliśmy wpisy w dzienniku budowy. Były problemy ze stacją trafo (zapomniano ją zaprojektować), problemy z dachem. Te są do dzisiaj, gdyż kilka tygodni temu zalało nowiutką salę operacyjną przez kanały klimatyzacji. Niedawno musiałem się uczyć co to jest „spłuczko dezynfektor”. Coś jak zmywarka do naczyń, tylko do mycia i dezynfekcji szpitalnych basenów (na kupkę) i kaczek (siku). Szpital kupił urządzenie o średnicy odpływu 100 mm, ale rurkę w ścianie miał 50mm. Trzeba było kuć. Takiego kucia i przeróbek już po oddaniu obiektu było co niemiara przez ostatnie miesiące. Na marginesie, wszyscy goście uroczystości mogli obejrzeć pękniętą ścianę na jednym z pięter.
A teraz puenta: Rada Powiatu Myszkowskiego zatwierdziła stratę Szpitala Powiatowego w Myszkowie za rok 2011 na kwotę 900 tys. zł. Cały czas zastanawiam się, za co Picheta (pewnie inni też) dostał w ub. roku nagrodę 25 tys. zł, ale z pewnością nagroda powiększyła dług szpitala. Najnowsza wiadomość jest nieoficjalna: w piątek 29.06 (tydzień po wspaniałym otwarciu) dyrekcja szpitala na tajnej naradzie omawiała plan wyjścia z długów polegający na pomyśle zwolnienia 50 pracowników z SP ZOZ.
„Leczą ludzie, nie budynki”
Moim zdaniem najciekawsza w dniu otwarcia szpitala była wypowiedź wicewojewody Stanisława Dąbrowy (PSL), który pogratulował pięknego szpitala, i dodał jedno ważne zdanie: -To pacjent dzisiaj decyduje gdzie chce się leczyć. Mury są piękne, ale najbardziej liczą się kompetencje lekarzy, pielęgniarek, jakość usług, podejście po pacjenta.
Od dawna zastanawiam się: w czym jest problem z myszkowskim szpitalem? Jest tam wielu wspaniałych lekarzy, zaangażowane w pracę pielęgniarki, pracowite salowe. Ale są i karierowicze, którzy pozyskali stanowiska -mówiąc delikatnie- nie za wiedzę. Jednak nie w korupcji największy problem myszkowskiego szpitala widzą pacjenci. Chcą, to dają, czasem przymuszeni.
Problem myszkowskiego szpitala ciągle leży gdzie indziej. Część, mniejsza część lekarzy i pielęgniarek traktuje pacjenta bezosobowo. Do sal chorych wchodzą jak do stodoły nie mówiąc „Dzień dobry”. Brak poszanowania intymności pacjenta (zabiegi, np. zastrzyki wykonywanie w obecności innych pacjentów i ich rodzin). I te ciągle otwarte drzwi! A jak są otwarte, pukać nie trzeba…
Pomijam oceny skrajne, często nacechowane negatywnym bagażem, gdy np. ktoś z rodziny zmarł, albo trafił z Myszkowa do kliniki i tam wyszły błędy diagnostyczne naszej powiatowej lecznicy. Z kilkunastu rozmów przeprowadzonych w ostatnich miesiącach najczęściej pacjenci lub ich rodziny wskazywały problemy: brak empatii, brak poszanowania praw pacjenta do intymności, bezosobowe traktowanie. Podam jeden charakterystyczny przykład: młoda dziewczyna w ciąży trafia na oddział ginekologiczny (ciążę prowadzi prywatnie lekarz z oddziału). –Byłam w szoku co zobaczyłam. Założyli mi wenflon nie tłumacząc po co, chyba na zapas, gdyż przez 3 dni nie podano przez wenflon żadnego leku. Ze zdziwieniem obserwowałam jak pielęgniarki dają zastrzyki innym pacjentkom na zasadzie „pani się wypnie”. Bez żadnej intymności. Czopki pielęgniarka podawała mi na ręce, odpakowane. Nikt tam nie słyszał o wirusach i bakteriach? Moim zdaniem było też po prostu brudno. Po tym doświadczeniu wiem jedno na pewno: szukam nowego lekarza i szpitala, gdzie urodzę moje dziecko –opowiada pacjentka, która specjalnie zgłosiła się do naszej redakcji, aby przekazać swoje wrażenia.
Nową część myszkowskiej lecznicy poświęcił proboszcz Jan Batorski z mijaczowskiej parafii. Zwykle, gdy to komuś mówię, widzę zaskoczenie, tak niska jest świadomość faktu, że jeden z księży tej parafii nie modli się za zdrowie pacjentów za darmo. Jest etatowym pracownikiem szpitala. Przedstawiciel parafii rzymskokatolickiej był zresztą jedynym z duchowieństwa, którego zaproszono na otwarcie, choć kościołów i związków wyznaniowych działa w Myszkowie kilka. Ksiądz Batorski przed ceremonią poświęcenia szpitala sypnął dowcipem, który później był szeroko komentowany: -W tym szpitalu pacjentów leczymy bezpłatnie, a wybudzamy prywatnie. W kuluarach rozmów później dowcipkowano, że gdyby naczelny Gazety Myszkowskiej trafił na salę operacyjną, Wojciech Picheta dopłaci. Żeby go nie wybudzać.
Napisz komentarz
Komentarze