(Myszków) Wkrótce będą znane wyniki badań próbek gleby z rozlewiska na ulicy Prusa, poniżej cmentarza komunalnego, tuż za firmą Reko zajmującą się zbiórką odpadów. Po wypadku z 11 XII, gdy podejrzana substancja wyciekła z transportu na ul. Kościuszki wszystkie służby zwróciły uwagę na działalność firmy. Niebezpieczny transport, który zanieczyścił i zniszczył nawierzchnię ulicy, jak wynika z zeznań kierowcy ciężarówki, miał trafić właśnie do firmy przy ul. Jana Pawła II. A właściciel firmy Jakub Ciupiński po naszych artykułach wysyła wezwanie do sprostowania. Gdy to nie pomogło, straszy redakcję sądem i żąda „zaprzestania naruszania dóbr osobistych”, przeprosin i 300.000 zł. Można w tej sytuacji zażartować: dlaczego nie okrągły milion! Wtedy opłata od pozwu (jeżeli taki firma skieruje do sądu) wyniósłby przyzwoite 50.000 zł.
Na razie to firma Reko ma kłopoty. Po wypadku z rozlaną masą koksowniczą w centrum miasta i obciążających firmę zeznaniach kierowcy, który bez dokumentów (samochodu, karty odpadów) wiózł -jak zeznał- odpady właśnie do myszkowskiej firmy i dwóch kontrolach Wydziału Ochrony Środowiska Starostwa Powiatowego potwierdzających niewłaściwe składowanie odpadów (wprost na gruncie, pojemniki bez wymaganych oznaczeń) firmie grozi uchylenie decyzji pozwalającej na zbiórkę i transport odpadów oraz odpowiedzialność za łamanie ustawy o gospodarce odpadami. W nadesłanym sprostowaniu (odmówiliśmy publikacji) Reko zaprzecza, aby na ich terenie następowało „składowanie” odpadów, podnosi że „twierdzenia sugerujące prowadzenie „nielegalnego składowiska odpadów” czy też „dzikiego składowiska” są nieprawdziwe.” Czy na pewno? To jak określić udokumentowane przez mieszkańców wywalanie w błoto odpadów przywożonych na teren firmy?
W kolejnym wezwaniu firma żąda już przeprosin i 300.000 zł, za ich zdaniem nieprawdziwe zarzuty, że Reko „zbierała odpady niezgodnie z wydanym jej pozwoleniem, wyrzucała je lub wylewała poza posiadanym terenem tudzież zakopywała je na własnym terenie.” Pisaliśmy o podejrzeniach mieszkańców, o dziwnych pracach koparek nocą oraz o tym, że tuż za płotem firmy jest rozlewisko substancji ropopochodnych. To miejsce było w ubiegłym tygodniu badane przez WFOŚ, a wcześniej, na zlecenie Urzędu Miasta Myszkowa zostały wykonane odwierty, dla pobrania próbek gruntu z większych głębokości. Wkrótce mają być znane wyniki badań, czym i w jakiej skali został skażony las i łąka. Na razie brak dowodów potwierdzających, kto wylewał odpady ropopochodne w tym miejscu.
Jarosław Mazanek
Napisz komentarz
Komentarze