(Myszków) 12 dni przeleżała w sąsiedztwie domów przy ulicy Folwarcznej w Myszkowie martwa sarna. O padłym zwierzęciu mieszkańcy poinformowali Straż Miejską, już następnego dnia po jego zauważeniu. Patrol – jak twierdzą mieszkańcy – pojawił się na miejscu bardzo szybko. – Byli tu niedługo po telefonie. Dwaj sąsiedzi rozmawiali z nimi, pokazywali im gdzie ona leży, oni popatrzyli i … pojechali. Myśleliśmy, że skoro sami jej nie zabrali, to ktoś po nią przyjedzie, ale tak się nie stało – mówiła w rozmowie z nami w poniedziałek 16 lutego jedna z mieszkanek bloku przy Folwarcznej. Po naszej interwencji truchło zniknęło w ciągu kilku godzin.
- Ta sarna to padła przy naszych domach prawdopodobnie w czwartek 5 lutego, wtedy ją zauważyliśmy. Zaraz w piątek 6 lutego sąsiad zadzwonił do Straży Miejskiej, żeby ktoś ją zabrał. Patrol przyjechał tego samego dnia. Mnie nie było wtedy w domu, ale całą sytuację widziała z okna moja najstarsza córka. Dwaj sąsiedzi rozmawiali ze Strażą Miejską, pokazywali gdzie leży ta sarna. Oni popatrzyli, popatrzyli i …pojechali. Czekaliśmy, bo sądziliśmy, że ktoś po nią przyjedzie, myśleliśmy, że kogoś zawiadomią. Bo z tego co kojarzę, to sąsiad wspominał, że ktoś mówił, że to SANiKO zabiera martwe zwierzęta z terenu miasta. Ale nie wiem czy to mówił strażnik miejski, czy może policjant, bo ponoć policja też była, choć pewna nie jestem. Może tylko zawiadomiona była o tej sytuacji? W każdym razie nic się od tego czasu nie zadziało. Do tej sarny zlatują się teraz psy z całej okolicy, szarpią jej ciało, regularnie, kawałek po kawałku ją zjadają. Strach dzieci wypuścić na podwórko. Jest na szczęście mróz i nie czuć nieprzyjemnego zapachu, ale jak jeszcze trochę poleży a zrobi się ciepło, to nie wiem co będzie – żaliła się pani Urszula (nazwisko do wiadomości redakcji), mieszkanka ulicy Folwarcznej, która skontaktowała się z naszą redakcją w poniedziałek 16 lutego. Kiedy udaliśmy się na miejsce resztki martwej sarny leżały w odległości ok. 25- 30 metrów od bloku nr 8, zaledwie dwa kroki od ogrodzenia placu zabaw. Wokół nich ślady krwi i ogromna ilość śladów czworonogów zlatujących się do truchła. Widok mało zachęcający.
O sytuacji niezwłocznie powiadomiliśmy Urząd Miasta w Myszkowie, przekazując również zdjęcie samego miejsca. Reakcja była błyskawiczna, a problem mieszkańców przestał istnieć już po kilku godzinach. Rzecznik magistratu Małgorzata Kitala – Miroszewska przesłała nam wypowiedź komendanta Straży Miejskiej w Myszkowie Sławomira Pabiasza, który przedstawia inną wersję zdarzenia, rożną od tej przedstawianej przez mieszkańców ulicy Folwarcznej. - Dyżurny Komendy Powiatowej Policji w Myszkowie w dniu 06.02.2015 r. powiadomił nas o martwej sarnie leżącej przy bloku w Myszkowie na ul. Folwarcznej. Na miejsce udały sie pracownice Straży Miejskiej zajmującej się bezdomnymi zwierzętami, mające w swoim zakresie obowiązków obsługę takich zwierząt. Będąc na ulicy Folwarcznej spenetrowano teren wokół bloków nr 6, 8 i 10 nie stwierdzając leżącego, nieżyjącego zwierzęcia. Rozpytano mieszkańców, którzy nie wskazali takiego zdarzenia. Uznano, że zwierzę zostało zabrane przez nieznane osoby. Do dnia 16.02.2015 r. nie otrzymaliśmy żadnego zgłoszenia o leżącej martwej sarnie. Po uzyskaniu informacji od dziennikarza ponownie te same osoby udały się na miejsce i sytuacja się powtórzyła, mieszkańcy ulicy Folwarcznej nie potrafili wskazać leżącej sarny. Dopiero po oględzinach zdjęcia ujawniono leżące zwierzę, które zostało zabrane do utylizacji. Nie ma możliwości aby patrol Straży Miejskiej był na miejscu i oświadczył, że padłymi zwierzętami zajmuje się firma SANiKO, gdyż od trzech lat niwelowanie takich przypadków jest w strukturach Straży Miejskiej w Myszkowie - tłumaczy Komendant Straży Miejskiej Sławomir Pabiasz.
- Moim zdaniem teraz próbują się dziwnie tłumaczyć, dlaczego tak długo to wszystko trwało. Rozmawiałam z sąsiadem, który z kolei rozmawiał wtedy ze strażnikami, i on mówił, że to na pewno była Straż Miejska. I że oni wiedzieli, gdzie ta sarna leży. Nie wiem dlaczego tak teraz mówią. To prawda, że te dwie panie przyjechały w poniedziałek, widziałam, że były i zabrały tę sarnę. Dla mnie najważniejsze jest to, że nasz problem zniknął, za co waszej redakcji należą się podziękowania – komentuje wyjaśnienia z magistratu pani Urszula.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze