(powiat myszkowski) Kierowcy stojący w korku w środowe południe w Myszkowie nieświadomie, a już na pewno mimowolnie, zostali włączeni w górniczy protest. Chociaż w Myszkowie nie ma żadnej kopalni. Korkujące się główne skrzyżowanie ulicy Wolności z Pułaskiego było efektem blokady jaką zorganizowali związkowcy z Zagłębia, solidaryzujący się z górniczą bracią z Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Kilka minut po godzinie 11 do kilku minut po 12, po przejściu dla pieszych przecinającym Drogę Krajową nr 1 w Rzeniszowie maszerowało ok. 150 protestujących. Protest miał trwać minimum dwie godziny. Jednak koziegłowscy i myszkowscy policjanci sprytnie ograli związkowców. Ci nie mieli co blokować i wrócili do domów.
Choć nie to było najważniejsze, policjantom udało się wynegocjować przerwy w trakcie, których mogłyby przejeżdżać samochody. Przejeżdżały, ale to nie rozładowało korku, który utworzył się wzdłuż „Gierkówki”. Najważniejsze były objazdy. Poruszający się w kierunku Warszawy musieli zjechać z DK-1 już w Pińczycach, kierować się przez Myszków. W stronę Katowic policjanci nakazywali zjazd w Wojsławicach. W miejscu gdzie odbywał się protest, na pasie w kierunku Katowic, nie było żadnych samochodów. Kierowcy na pasie w kierunku Częstochowy, choć przepuszczani co jakiś czas, i tak tracili cierpliwość. – Do roboty się weźcie sk… a nie będziecie drogi blokować – krzyczał w trakcie przerwy w proteście kierowca, którego rejestracje wskazywały Jastrzębie (zarzewie konfliktu). Inni zamiast krzyczeć, pokazywali znamienne gesty, które o solidarności z górnikami na pewno nie świadczyły. W drugą stronę cisza… Blokada tylko jednego kierunku najwidoczniej przestała się związkowcom opłacać. Zaplanowana na dwie godziny akcja została znacznie skrócona, odliczając przerwy trwała może kilkadziesiąt minut.
- Poszła informacja w Polskę, niech wiedzą, że my tej władzy nie odpuścimy. Jeżeli do stołu, do rzetelnych negocjacji będą wystawiać Zagórowskiego, a nie podejdą sami Minister Skarbu, Minister Gospodarki rozmawiać z naszymi kolegami, tego typu akcje z pewnością się powtórzą. Jeżeli nie, to myślę, że tak jak dziś rolnicy pojechali do Warszawy, my też tę drogę znamy. Dziękuję wszystkim. Szczęść Boże! SOLIDARNOŚĆ! SOLIDARNOŚĆ! – powiedział kilka minut po godz. 12, kończąc protest Ryszard Drabek, wiceprzewodniczący śląsko-dąbrowskiej „Solidarności”.
Myszkowsko-koziegłowski garnizon sprytnie zagrał na nosie związkowcom. Ucierpieli niestety lokalni kierowcy. Zorganizowane objazdy doprowadziły do blokady mniejszych miejscowości, w tym Myszkowa. Po wiejskich drogach przejeżdżały ciężarówki znacznie przekraczające dopuszczalny tonaż. Wszyscy, jak jeden mąż przeklinali pod nosem.
Jak podało Radio Zet wczesnym rankiem nie udał się rolniczy marsz na Warszawę. Z ponad 200 traktów zostało 60. Resztę rolników wykluczyło z protestu proste badanie alkomatem. (kk)
Napisz komentarz
Komentarze