(Myszków) Po ponad trzymiesięcznym śledztwie trafił do aresztu 34-letni mieszkaniec Myszkowa, który jest podejrzany o śmiertelne potrącenie na pasach 79-letniej Haliny L. Do tragedii doszło 16 lipca br., u zbiegu ulicy Słowackiego i Placu Dworcowego. Istnieje podejrzenie, że w chwili wypadku mężczyzna kierując dostawczym Volkswagenem był pijany. Po potraceniu kobiety uciekł bowiem z miejsca zdarzenia. Grozi mu nawet 12 lat więzienia.
W środę 16 lipca około godziny 14.20 przejście dla pieszych nieopodal postoju taksówek przy dworcu kolejowym pokonywała wraz z córką 79-letnia Halina L. Dostawczy VW Transporter jadący ulicą Słowackiego uderzył w kobiety, kiedy do chodnika brakowało im około metra. Auto po wypadku odjeżdża. Potrącona Halina L. odniosła bardzo ciężkie obrażenia, w ich następstwie kilka dni później umiera. Jej córka Jadwiga może mówić o wielkim szczęściu, wyszła w wypadku bez większych obrażeń.
Policja i myszkowska prokuratura, prowadzące śledztwo w tej sprawie, miały kłopoty z ustaleniem, kto w feralnej chwili siedział za kierownicą Volkswagena. - Sprawca zbiegł z miejsca zdarzenia (…) Pojazd został zabezpieczony. Świadkowie są, jednak nikt precyzyjnie nie jest w stanie opisać kierującego pojazdem. Taksówkarze siedzieli tyłem do kierunku jazdy, więc nie widzieli kierowcy. Większość świadków skupiła się na osobach pokrzywdzonych, a nie na kierującym – przyznawała po wypadku zastępca Prokuratora Rejonowego w Myszkowie, Katarzyna Sacharczuk.
Obawy o to, czy sprawca wypadku poniesie zasłużoną karę, żywił brat Haliny L. – Prokurator wyjaśnił mi, że nie ma sprawcy, nikt się nie przyznaje, nie ma żadnych świadków. Kilka osób widziało, że szyby auta były zaciemnione, sprawcy nie widzieli (…) Prokurator stwierdził, że musi mieć konkretnego sprawcę, inaczej nie postawi zarzutów. Ale zabezpieczony jest samochód. A skoro właściciel nie chce ujawnić kierującego, to niech weźmie winę na siebie albo wskaże sprawcę (…) Ten pojazd należy do rodziny W. Jeździli nim naprzemiennie ojciec i syn. Wielokrotnie opowiadano mi, że jeden z nich jeździł po pijanemu autem. Nie wiem czy tego feralnego dnia jechał syn czy ojciec. Tego syna zabrano na pobranie krwi do szpitala, to miał ponoć powiedzieć policjantom, że wie doskonale kto to zrobił, ale oznajmił, że nie powie. Szukali go, a jak już znaleźli, to nie chciał się poddać badaniu alkomatem, badali mu krew. Był w spodenkach, jego żona powiedziała, że nie wychodził wcześniej z domu – dzielił się kilka dni po wypadku zebranymi przez siebie informacjach brat Haliny L.
Po ponad trzymiesięcznym śledztwie, prowadzącym je udało się zebrać na tyle „mocne” dowody, że oskarżonemu o spowodowanie wypadku mężczyźnie postawiono zarzuty.
- Z ustaleń śledczych wynika, że kierujący Volkswagenem Transporterem nie zachował ostrożności i potrącił na przejściu dla pieszych dwie kobiety, a następnie zbiegł z miejsca wypadku (…) Mundurowi w oparciu o zebrany materiał dowodowy ustalili, że w chwili zdarzenia samochodem kierował 34-letni mieszkaniec Myszkowa. Mężczyzna był nietrzeźwy. Wyniki badania krwi pokazały, że miał w organizmie 3,21 promila alkoholu. Sprawca usłyszał prokuratorskie zarzuty. Sąd Okręgowy w Częstochowie zadecydował o jego tymczasowym aresztowaniu na 2 miesiące – potwierdza aspirant sztabowy Magdalena Modrykamień, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Myszkowie. 34-latkowi grozi kara nawet 12 lat pozbawienia wolności. (rb)
Napisz komentarz
Komentarze