(Piotrków Trybunalski, Myszków) Wyrok trzech lat pozbawienia wolności usłyszał w czwartek 23 października Tomasz G., maszynista z Myszkowa, oskarżony o nieumyślne spowodowanie katastrofy w ruchu kolejowym w Babach w sierpniu 2011 roku. W następstwie wykolejenia się pociągu osobowego relacji Warszawa – Katowice dwie osoby zginęły, a 80 trafiło do szpitali. Wyrok nie jest prawomocny.
Do katastrofy doszło 12 sierpnia 2011 roku w Babach, niedaleko Piotrkowa Trybunalskiego. Prowadzony przez maszynistę z Myszkowa, Tomasza G., skład Warszawa – Katowice wykoleił się. Skutek wypadku to dwie osoby zabite, 80 rannych i oczywiście wysokie straty materialne. Za spowodowanie katastrofy kolejowej maszyniście groziło nawet 12 lat więzienia. Wyrok wydał Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim. Oprócz kary trzech lat więzienia wobec Tomasza G. orzeczony został także czteroletni zakaz prowadzenia pojazdów w ruchu kolejowym. Obrońca maszynisty wnosił o jego uniewinnienie.
Sąd wydając wyrok w sprawie katastrofy oparł się w dużej mierze na raporcie Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych, wydanym po ponad rocznym badaniu okoliczności katastrofy. Raport jednoznacznie wskazywał, że winnym wykolejenia się pociągu jest Tomasz G. - Maszynista pociągu nr 14101 dojeżdżając do stacji Baby nie zmniejszył prędkości do 40 km/h według wskazań semaforów (…) i kontynuował jazdę po rozjazdach nr 101 i 102 kierujących pociąg z toru szlakowego nr 2 na tor stacyjny nr 1 z prędkością 113,1 km/h. Biorąc pod uwagę znaczną prędkość pociągu wykolejenie następowało w sposób niezwykle dynamiczny (…) Maszynista nawiązał radiołączność z dyżurnym ruchu i poinformował go o zaistniałym zdarzeniu. W trakcie rozmowy z dyżurnym stacji Baby powiedział m.in. : „… uuu, w rozjazd wjechałem z za dużą prędkością, nie, coś semafora chyba nie przyuważyłem” (zapis z rejestratora rozmów) – zapisano w raporcie PKBWK na temat przebiegu katastrofy.
Jako bezpośrednią przyczynę wypadku raport podawał przekroczenie przez Tomasza G. dopuszczalnej prędkości pociągu. Wskazywał także na niezastosowanie się przez niego do wskazań semafora. Wśród „przyczyn pośrednich” jakie miały doprowadzić do katastrofy komisja wymieniła też m.in. brak dostatecznej obserwacji przez maszynistę sygnałów na semaforach i drogi przebiegu („niedostateczna koncentracja” – zapisano w raporcie) oraz fakt, że Tomasz G. prowadził pociąg bez zaleconych przez lekarza okularów korekcyjnych.
Precyzując określenie „niedostatecznej koncentracji” wskazano, że wpływ na nią mogło mieć zmęczenie kolejarza (wypadek miał miejsce w 9 godzinie pracy maszynisty, a biorąc pod uwagę odległość i czas dojazdu do pracy nawet w ok. 11-12 godzinie od wyjścia z domu). Badając przyczyny katastrofy ustalono także, że w czasie pracy maszynista prowadził prywatne rozmowy telefoniczne, a nawet …robił zdjęcia kierownikowi pociągu. Ten ostatni tłumaczył, że podczas jazdy od Koluszek do Warszawy towarzyszył maszyniście w kabinie, bo chciał w ten sposób poznać dokładnie szlak kolejowy. Kierownik pociągu przyznał, że tego faktu nie wpisał w dokumentach pokładowych ani w karcie pracy. Dodatkowo podczas jazdy usiadł na krótko na stanowisku maszynisty, żeby …zrobić sobie zdjęcie. Własnym telefonem wykonał je Tomasz G. Niezałożenie okularów, do czego zdaniem komisji maszynista był zobligowany, „mogło przyczynić się do trudności w odczytaniu sygnałów semaforów, szczególnie z dużej odległości i w warunkach dużego natężenia światła słonecznego, przy jednoczesnym zmęczeniu pracą”. Komisja ustaliła ponadto, że Tomasz G. nie otrzymał zastępczego rozkładu jazdy, w związku z zamknięciem jednego z torów na szlaku kolejowym Rokiciny – Baby, który uwzględniał zmienione czasy przejazdu na tym odcinku. Sądził, że jego skład jest opóźniony, tymczasem według rozkładu, którego nie otrzymał jechał planowo. „ Nasłonecznienie kabiny z prawej strony do kierunku jazdy i zmęczenie maszynisty jazdą” członkowie komisji także zaliczyli w raporcie do czynników mających wpływ na zaistnienie wypadku.
Podczas składania wyjaśnień, najpierw przed komisją a potem przed sądem, maszynista z Myszkowa Tomasz G. twierdził, że jest niewinny. Utrzymywał, że dojeżdżając do stacji Baby na wszystkich semaforach widział zielony sygnał, oznaczający jazdę z największą dozwoloną prędkością. Na semaforze wjazdowym jego zdaniem miało palić się, pozwalające mu kontynuować jazdę, światło pomarańczowe ciągłe, a nie pomarańczowe migające – nakazujące zmniejszenie prędkości. Podczas dojeżdżania do rozjazdów zorientował się w ich położeniu i zaczął natychmiast hamować. Przebiegu wypadku nie zapamiętał. Nie mógł sobie także przypomnieć szczegółów rozmowy z dyżurnym ruchu na stacji Baby, w tym stwierdzenia, jakie miało wtedy paść: „semafora nie przyuważyłem”. Członkom zespołu badającego przyczyny katastrofy wyjaśnił, że lekarz okulista zalecił mu noszenie okularów w przypadku zmęczenia, co czynił przez 6 lat pracy. W dniu wypadku, oraz dniach poprzedzających nie zakładał okularów, ponieważ nie odczuwał takiej potrzeby.
Wyrok wydany w czwartek 23 października nie jest prawomocny.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze