(Drochlin, gm. Lelów) W środę 28 maja w godzinach południowych mieszkańcy Drochlina przez dwie godziny blokowali skrzyżowanie drogi wojewódzkiej Kraków–Wolbrom-Koniecpol z drogą powiatową Drochlin-Przyrów. Ich zdaniem zmiany wprowadzane na skrzyżowaniu przez zarządców dróg spowodują zwiększenie kolizji na i tak już niebezpiecznym skrzyżowaniu. Mieszkańcy Drochlina zarzucają Wojewódzkiemu Zarządowi Dróg i Powiatowemu Zarządowi Dróg z Częstochowy arogancję i projektowanie zza biurka. Tuż po zakończeniu zmian na skrzyżowaniu doszło do wypadku.
- Niech pani patrzy co tu przykręcili. Jakiś urzędas zza biurka postanowił zwęzić jezdnię na skrzyżowaniu i poprzykręcali te progi. To ma być niby przystanek? A który autobus przez to przejedzie! Jeszcze chcą nam tę boczną drogę zamknąć. To już w ogóle nie będzie się dało wyjechać. Ci co jadą od Lelowa, to jak diabły wcielone, ile fabryka dała jadą i proszę sobie teraz wyobrazić, że ktoś wyjeżdża w lewo na Koniecpol. Jest kraksa, bo nie zdąży wyhamować – opisuje w skrócie problem mieszkaniec Drochlina. Jeden z organizatorów akcji – Władysław Jaworski dodaje, że w ostatnim czasie na skrzyżowaniu było aż 14 kolizji. Słowom tym zaprzecza policja, która twierdzi, że w statystykach odnotowanych jest jedynie 5 zdarzeń. – Ile razy jest tak, że ktoś uderzy w płot i policji nie wzywa, bo tylko by mandat dostał - wtórują pozostali mieszkańcy, którzy przyszli 28 maja blokować skrzyżowanie. Wszystko przez zmiany, które nota bene na ich wniosek zaczęli wprowadzać zarządcy dróg: Zarząd Dróg Wojewódzkich w Katowicach i Powiatowy Zarząd Dróg w Częstochowie. Drogowcy mają w planach zablokowanie jednej z ulic okalających wysepkę. Droga powiatowa Przyrów-Drochlin będzie się łączyć z droga wojewódzką tylko w jednym punkcie, a dziś łączy się w dwóch. Ponadto na skrzyżowaniu, na kilkanaście dni przed blokadą, zamontowane zostały gumowe krawężniki, które mają uniemożliwić ścinanie skrętu przez kierowców. Problem w tym, że owe krawężniki znacznie utrudniają opuszczenie skrzyżowania np. przez samochód dostawczy lub ciężarowy.
Mieszkańcy mają własne propozycje zmian. Chcą na głównej drodze zrobić wysepkę – kierowcy jeździliby wówczas wolniej. Chcą też ograniczenia prędkości poprzez wstawienie znaku „40 km/h”. Na te propozycje przystać nie chce ZDW. Od grudnia 2013 roku trwa wymiana korespondencji Wójta Gminy Lelów – Jacka Lupy, inspirowanego pismami i interpelacjami Radnych Rady Gminy Władysława Jaworskiego i Zbigniewa Kaczyńskiego z Zarządem Dróg Wojewódzkich (ZDW) w Katowicach oraz Powiatowym Zarządem Dróg (PZD) w Częstochowie. Głównym sensem trwającej pisemnej przepychanki, było uświadomienie zarządcom dróg wojewódzkich i powiatowych, że ich drogi leżą na terenie gminy. W związku z tym, przy planowanych zmianach organizacji ruchu drogowego - zdaniem przedstawicieli gminy - warto byłoby posłuchać mieszkańców, którzy korzystają z tych dróg po kilka, a czasem kilkanaście razy dziennie, a nie podejmować decyzje tylko w oparciu o mapę.
– Nie mamy obowiązku organizowania konsultacji społecznych – mówili przedstawiciele Powiatowego Zarządu Dróg z Częstochowy.
Władze gminy w imieniu mieszkańców wielokrotnie wnioskowały o spotkanie w terenie zarządów: ZDW PZD z władzami gminy i mieszkańcami. Do takiego spotkania nigdy nie doszło, dlatego mieszkańcy zdecydowali się na drastyczne kroki: blokadę skrzyżowania. Ich zdaniem przy akceptacji powiatu, wojewódzka dyrekcja rozpoczęła prace nad zmianą organizacji ruchu, nie licząc się z opinią mieszkańców i wójta gminy. Na pół godziny przed planowaną blokadą w urzędzie gminy w Lelowie zorganizowane zostało spotkanie. Przedstawiciele Zarządu Dróg Wojewódzkich w Katowicach się nie pojawili. Zapowiedzieli jedynie, że dają zmianom czas na adaptację. - Dlaczego tak??? Bo tak. Pada odpowiedź od Dyrekcji PZD. Po pół roku, jak się okaże, że to błędne rozwiązanie, to władze wojewódzkie i powiatowe zmienią zdanie. Widać, to taki mały eksperyment. Szkoda tylko, że na żywym organizmie, jakim są mieszkańcy Sołectwa Drochlin w Gminie Lelów – wyjaśniają lelowscy urzędnicy.
- Zmieniliśmy organizację ruchu na wspomnianym przez Panią skrzyżowaniu w trosce o poprawę bezpieczeństwa ruchu. Nie było naszym celem eksperymentowanie na niczyim zdrowiu. Takie opinie są absurdalne. Nie „zwęziliśmy” pasa ruchu, tylko wyłączyliśmy z ruchu jeden z wjazdów drogi podporządkowanej. Dzięki temu zmniejszona została ilość miejsc potencjalnej kolizji poruszających się pojazdów. Wyjeżdżający z drogi podporządkowanej na drogę wojewódzką powinni umieć skręcić. Droga ma odpowiednią szerokość i nie powinno to przekraczać umiejętności posiadaczy prawa jazdy. Zawsze zwracamy uwagę na głosy mieszkańców, przy przeprowadzaniu zmian w organizacji ruchu. Jednak pomysły zgłaszane w tym przypadku nie dały się zrealizować poprzez zmianę organizacji ruchu. Zbudowanie wysepki i urządzenie przejścia dla pieszych (choć nie w proponowanym miejscu) jest propozycją sensowną, ale niestety zbyt kosztowną. Wymagałoby to co najmniej kilku milionów złotych, których nie mamy. Co do przyszłych rozwiązań, jakie będą zastosowane, nie umiem się w tej chwili wypowiedzieć. Nasi specjaliści inżynierii ruchu będą obserwować sytuację i za kilka tygodni wysnują wnioski co do sposobu dalszego postępowania. W przeciwieństwie do wspomnianych przez Panią „mieszkańców” nie mam zdolności profetycznych, ale jestem przekonany, że wszystkie nasze działania – w widoczny sposób – są nastawione na poprawę bezpieczeństwa ruchu – wyjaśnił nam w e-mailu rzecznik Zarządu Dróg Wojewódzkich, Ryszard Pacer.
Po zakończeniu prac modernizacyjnych na skrzyżowaniu w Drochlinie doszło do wypadku. 6 czerwca zderzyły się dwa pojazdy. Czy uda się rozwiązać problem tego skrzyżowania zanim dojdzie do kolejnego wypadku? Mieszkańcy powoli przestają wierzyć w porozumienie z zarządcami dróg, ale nie zamierzają się poddać. Skoro urzędnicy z Zarządu Dróg Wojewódzkich nie kwapią się do rozmów z mieszkańcami, ci grożą jeszcze bardziej uciążliwymi protestami na drodze. (kk)
Napisz komentarz
Komentarze