(Żarki, Myszków) Z reguły nasza redakcja stara się nie angażować w prywatne bądź rodzinne spory naszych czytelników. Te pozostawiamy im do rozwiązania polubownie, bądź na drodze sądowej. Od tej zasady odstępujemy jednak, gdy spór wykracza poza jego prywatne ramy, i po części może dotyczyć sporej części społeczeństwa. Tak jest w przypadku panów Andrzeja i Radosława, sąsiadujących płot w płot w Żarkach. Nie próbujemy rozstrzygać kto w sporze ma rację, postanowiliśmy jednak przyjrzeć się jednemu z jej aspektów. Stało się tak po tym, kiedy w niesnaski wciągnięty został …samochód z logo piekarni, dostarczającej mieszkańcom Myszkowa i okolic ciasta i inne wypieki.
Najpierw w naszej redakcji pojawił się pan Andrzej (nazwisko, podobnie jak w przypadku drugiego z naszych bohaterów pozostawimy do wiadomości redakcji). Z okna swojego domu uwiecznił aparatem zamontowanym w telefonie komórkowym samochód używany przez sąsiada, pracownika znanej, nie tylko w Myszkowie cukierni „Brel”. – Zrobiłem zdjęcie, jak sąsiad ładuje do tego samochodu gruz. A potem tym samochodem rozwożone są ciasta, chleb. Czy tak powinno być? Czy tak to powinno być przewożone? – rzucał oskarżenia pan Andrzej. Ponieważ zarzuty były z kategorii tych ciężkich, odpowiedzi na nie postanowiliśmy poszukać u źródła, bezpośrednio w firmie „Brel”. Udzieliło nam ich jej szefostwo, a także uwieczniony na zdjęciu sąsiad, zarazem kierownik cukierni należącej do „Brela”.
Klientów „Brela” uspokajamy”. Okazało się, że sfotografowany samochód dostawczy od 1 września 2012 roku został wyłączony z transportu artykułów spożywczych. Chleba i ciast nim się nie przewozi. Dokumentuje to odpowiednie pismo. Dodatkowo w specjalnej książce dezynfekcji i mycia samochodów firmy „Brel” widnieją zapisy o cotygodniowym czyszczeniu auta. – Jeszcze latem ubiegłego roku nasze dzieci wspólnie się bawiły, częstowały cukierkami. Zaczęło się od garażu, jaki postawiłem na swojej posesji, budynek z betonowych płyt, jakich używa się np. do budowy ogrodzeń. To nie spodobało się sąsiadowi, Zgłosił sprawę do nadzoru budowlanego. Przyznaję, nie miałem pozwolenia, ale sądziłem, że nie muszę, bo kiedyś na takie budynki z płyt tego nie wymagano. Teraz okazuje się, że nawet na kojec dla psa z takich płyt musi być pozwolenie. Czekam na decyzję PINB, jak każą rozebrać, to garaż rozbiorę. Nie należę do osób, które jak ktoś na nie pluje to tylko się wycierają. Dlatego nie pozostałem sąsiadowi dłużny. Okazało się, że u niego na posesji także nie wszystko jest w porządku. Okno jego ganku wychodzi na posesję sąsiada bez zachowania odpowiedniej odległości. Być może nie tylko z gankiem sąsiad będzie miał teraz kłopoty. Sfotografowany przez sąsiada samochód nie służy do rozwożenia pieczywa, ciast, żadnych produktów spożywczych na co jest dokument. Służy mi, za zgodą i pełną wiedzą szefostwa jako kierownikowi cukierni, w celu utrzymania jej pracy. Tym autem wożę np. brudne pojemniki do myjni, dlatego raz w tygodniu jest myte – wyjaśnia obszernie pan Radosław.
- Sprawy - moja i sąsiada - są w toku, są naszymi prywatnymi sprawami, dlatego nie chcę by wciągać w nie firmę, w której pracuję, a z której usług korzysta spora część lokalnego społeczeństwa – dodaje.
My ze swej strony dodajmy, bo to w całej sprawie jest dla nas najważniejsze, że samochody cukierni „Brel” rozwożące wypieki mają zamontowane specjalne agregaty, ciasta i torty winny być bowiem transportowane w warunkach chłodniczych. Samochód, którego używa pan Radosław takiego agregatu nie posiada.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze