Wracamy do tematu zatrudnionego przez starostę Wojciecha Pichetę, doradcy Mariusza Kozłowskiego. Choć Kozłowski zatrudniony jest w Starostwie Powiatowym w Myszkowie od 19 sierpnia 2013r. na pełny etat na stanowisku doradcy starosty, jego postać owiana jest tajemnicą. Mało kto do 19 grudnia 2013r. o nowym doradcy Wojciecha Pichety słyszał. Nie znają go nawet urzędnicy z pokojów sąsiadujących, choć – jak zapewnia Kozłowski – codziennie jest w pracy. Poznać nowego doradcę starosty chcieli 19 grudnia 2013r. podczas sesji Rady Powiatu Myszkowskiego – radni. Niestety akurat tego dnia doradcy w starostwie nie było. Starosta Wojciech Picheta nie wiedział co dzieje się z jego doradcą, choć powinien. Kozłowski podczas sesji był – tyle że w Będzinie. Z racji tego, że jest radnym Rady Powiatu Będzińskiego brał udział w posiedzeniu tamtejszej rady. Lecz tego już jego nowy szef - W. Picheta - nie wiedział.
- Kto to jest Mariusz Kozłowski? Na jakiej jest umowie? Na jakim stanowisku, od kiedy pracuje? Bo chcemy wiedzieć co to jest za osoba – zapytał starostę 19 grudnia podczas sesji Rady Powiatu Myszkowskiego radny Dariusz Lasecki.
- Jest to mój doradca. Jest zatrudniony w starostwie od sierpnia br. na stanowisku doradcy starosty – odpowiedział starosta Wojciech Picheta.
- Mówi pan, że Mariusz Kozłowski jest pana doradcą? A on tutaj bywa w ogóle w starostwie? – pytał dalej radny Lasecki.
- Tak, pracuje i dostaje zadania do realizacji – odpowiedział starosta.
- Dlaczego od sierpnia jeszcze go nam nie przedstawiono? To tajne? – zapytała radna Anna Socha-Korendo.
- Pierwszy raz słyszę bym musiał zatrudnianych pracowników przedstawiać, pani wybaczy – odpowiedział Wojciech Picheta.
- Najważniejsze, że przebywa tu w starostwie – ucięła radna Socha-Korendo.
- Gdyby chciała go pani poznać, to zapraszam – dodał starosta Picheta.
- A jest dzisiaj, bo chciałabym go poznać? – chciała skorzystać z propozycji starosty, radna Socha-Korendo.
- Chyba tak, natomiast albo jest gdzieś oddelegowany, bo jakieś materiały miał gromadzić – rzucił starosta.
- Do Będzina jest oddelegowany – ironizował radny Lasecki.
- Nie, nie jest oddelegowany do Będzina – zapewnił starosta Wojciech Picheta.
- A w którym miejscu przebywa? Gdzie go mogę poznać? Gdzie pracuje? W którym pokoju? – próbowała dowiedzieć się radna Socha-Korendo.
- Proszę się zgłosić do pani sekretarz, to go pani przedstawi – unikał odpowiedzi starosta.
- Zapytałem kim jest pan Kozłowski, pan odpowiedział, że jest pana doradcą. Super, czyli jest również doradcą zarządu jak rozumiem? – pytał dalej radny Lasecki.
- Ma pan złe informacje – odparł starosta.
- Czyli jest tylko pana osobistym doradcą. Rozumiem, że powiat jest tak bogaty, że pan starosta zatrudnił sobie swojego prywatnego doradcę – denerwował się radny Dariusz Lasecki.
- Proszę nie używać takich słów, bo pan jak zwykle kpi. W tym jest pan dobry, a kpina to pana wiodące motto większości sesji i komisji. To nie jest mój prywatny doradca, tylko tak stanowi prawo – na postawie art.17 Ustawy o pracownikach samorządowych, który brzmi: wójt, burmistrz, prezydent miasta, starosta i marszałek województwa mogą zatrudniać osoby na stanowiskach doradców i asystentów (…). Zatrudnienie osób, o których mowa następuje na czas pełnienia funkcji.
Określona jest liczba zatrudnionych asystentów i doradców, która nie może przekroczyć w gminach do 100tys. mieszkańców oraz powiatach – 5 osób.(…). Dziękuję. A starostwo jest bogate – odpowiem, bo wiem co chce pan powiedzieć. Znacząco zredukowaliśmy zatrudnienie, mamy nadwyżkę… - oburzył się starosta Picheta.
- Jakie wynagrodzenie otrzymuje pan Kozłowski jako doradca oraz na jakiej jest umowie? – pytał dalej radny Lasecki, lecz starosta odpowiedzi unikał, jak umiał:- To nie jest w tej chwili moment na pytania, ale odpowiem: zarabia odpowiednio tyle, by mógł dobrze doradzać. Kwoty nie zdradzę, bo jest ochrona danych osobowych. Ten pan nie jest urzędnikiem państwowym w związku z tym nie mam obowiązku podawania do publicznej wiadomości tych informacji, bo mógłbym naruszyć jego dobra osobiste.
- Bardzo jestem ciekawa w jakich kwestiach doradza? Może jakiś przykład, bo doradza to tak bardzo ogólnie... Doradza, ale nie reprezentuje pana na zewnątrz? – pytała radna Socha-Korendo.
- Jeżeli będzie taka potrzeba, to będzie reprezentował. A doradza mi w tych kwestiach, w których oczekuje doradztwa z jego strony – rzucił wymijająco starosta.
- Panie przewodniczący, proszę by mi starosta odpowiedział na jakiej umowie jest pan Kozłowski, w jakich godzinach pracuje, ile dni w tygodniu i ile zarabia. Jeśli rzeczywiście jest problem z tym, ile pan Kozłowski otrzymuje pensji, to ja mam pytanie do pani prawnik, by powiedziała czy ta odpowiedź jest możliwa – zwrócił się do przewodniczącego Szczerbaka, radny Lasecki.
- Na te pytania odpowiedzi udzieliłem. Za chwilę okaże się, że padną pytania o kolor włosów i rozstaw oczu i też będę musiał odpowiedzieć, bo jest jeszcze dodatkowy zestaw pytań. Pytania były udzielone na początku sesji, kiedy był na to czas i ja odpowiedzi udzieliłem. Jest zatrudniony na umowę o pracę na czas pełnienia funkcji przez starostę – mówił starosta.
- Panie starosto, chciałbym aby pani sekretarz była uprzejma powiedzieć na jakich warunkach, za jakie pieniądze… a jeśli nie można tego upublicznić, to proszę powiedzieć, że nie można i dać indywidualną odpowiedź – zażądał przewodniczący rady Marian Szczerbak.
- W starostwie pracowników zatrudnia i zwalnia starosta. Skoro zgodnie z ustawą ma takie prawo – to zatrudnia. Wszystko w majestacie prawa. W tej chwili pan radny Lasecki będzie drążył temat dodatkowo jeszcze. Ja udzieliłem wyczerpującej odpowiedzi – dalej unikał odpowiedzi starosta.
- Żeby nie drążyć dalej, proszę dać wyczerpującą odpowiedź. Co to za umowa i w jakich godzinach – znów zażądał przewodniczący Szczerbak, lecz starosta twierdził, że odpowiedział już na wszystkie pytania.
- Przecież to nie jest żadną tajemnicą. Jeśli Kozłowski jest zatrudniony przez pana starostę, to proszę powiedzieć, że Kozłowski jest zatrudniony i pracuje wtedy i wtedy – kontynuował przewodniczący Szczerbak.
- Jest zatrudniony na umowę o pracę na czas pełnienia funkcji przez starostę, jeśli pełnienie funkcji przez starostę ustanie, umowa ulegnie rozwiązaniu. A pracuje w oparciu o kodeks pracy zgodnie z obowiązującymi godzinami pracy w starostwie powiatowym – odpowiedział Wojciech Picheta.
- Rozumiem, że jest to pełny etat? – dopytywał przewodniczący Szczerbak.
- Tak to jest pełny etat – odparł starosta.
- Od sierpnia nikt nie zdążył w starostwie pana Kozłowskiego poznać. Czy pan przewodniczący widział pana Kozłowskiego w Starostwie Powiatowym w Myszkowie? – zapytał Mariana Szczerbaka, Dariusz Lasecki.
- Nie znany jest mi z nazwiska, ani nigdy go nie widziałem - odpowiedział Marian Szczerbak.
- Za chwilę wymienię inne nazwisko i zapytam pana radnego Laseckiego, czy pan radny Lasecki widział taką osobę. Co to jest w ogóle za zadawanie pytań panie przewodniczący? Zdziwiony jestem i nie będę tego komentował – kontratakował starosta.
- Ostatnie moje pytanie. Chciałbym poznać wysokość płacy pana Kozłowskiego. Jeżeli pan starosta ukrywa to przed nami… - powiedział Dariusz Lasecki.
- Nie ukrywam, przedstawię panu „widełki”, bo to mogę zrobić. Na dzień dzisiejszy nie wiem – wyjaśnił starosta.
- Chcę pensję brutto i netto – doprecyzował radny Lasecki.
- Wie pan co, ja też chcę być maharadżą w Tadżykistanie, ale nie jestem, no sorry – starosta Wojciech Picheta dał jasno do zrozumienia radnemu Laseckiemu, że tej odpowiedzi nigdy nie dostanie, bo o maharadży w Tadżykistanie też nikt nigdy nie słyszał…. chyba, że tym indyjskim.
- Panie przewodniczący bardzo bym prosił, by mi tą odpowiedź udzielono pisemnie, ile pan Kozłowski Mariusz zarabia w Starostwie Powiatowym w Myszkowie w kwocie netto i brutto. Rozumiem, że codziennie jest w pracy i chciałbym też wiedzieć w jakim pokoju urzęduje. Bardzo bym prosił, bym dostał to na piśmie – zawnioskował oficjalnie radny Dariusz Lasecki.
- Na litość boską, ja nie wiem czy pan Kozłowski akurat dzisiaj jest czy może pojechał, czy może go nie ma, a może już pojechał… On ma zadania do wykonania i je realizuje. No szanowni państwo… jeżeli przyjdzie czas, nie ma problemu… Chcecie państwo, proszę przyjechać jutro, będziecie go mogli poznać – próbował wybrnąć z sytuacji starosta.
- Jeżeli jest to prawa ręka starosty, to byśmy go chętnie poznali. Czasem trudno się dostać do starosty, więc może prędzej do niego się dostaniemy. Dzisiaj go nie poznamy? Wyjechał? – pytał dalej radny Lasecki.
- Też chciałabym bardzo poznać pana Kozłowskiego, bo jeszcze go nie widziałam – dołączyła do apelu radna Anna Socha-Korendo.
- Pani sekretarz jest prośba, zrób pani wszystko co w pani mocy, byśmy mogli tego pana zobaczyć – prosił przewodniczący Szczerbak.
- Panie starosto, jak pytałam czy pan Kozłowski reprezentuje pana na zewnątrz, to powiedział pan, że nie. Teraz pan mówi, że wyjechał. To albo siedzi na miejscu albo pana reprezentuje i wyjeżdża? – zauważyła kolejną nieścisłość w wypowiedzi starosty, radna Socha-Korendo.
- Każdy ma prawo się zwolnić pani radna, każdy ma prawo wyjść wcześniej z pracy. Ja nie śledzę ogółu pracowników – próbował uciąć starosta.
- Jak będę go chciała poznać, to będzie u pani sekretarz, tak? Siedzi z panią sekretarz? – pytała o miejsce przebywania Mariusza Kozłowskiego, radna Socha-Korendo.
- Nie siedzi ze mną – szybko odparła sekretarz Agnieszka Żmudzka.
- O ile nie będzie oddelegowany do zrobienia czegoś – zaznaczył od razu starosta.
- To gdzie siedzi, bo zadałam pytanie i nie dostałam odpowiedzi? – pytała dalej radna.
- Siedzi… na którym piętrze? Na czwartym. Nie pamiętam teraz numeru pokoju, mogę panią zaprowadzić i pokazać gdzie jest miejsce pana Kozłowskiego – zapewniała sekretarz Agnieszka Żmudzka.
- Dzisiaj go nie ma? – pytała dalej Anna Socha-Korendo.
- Ja nie wiem, nie chodzę za pracownikami – odpowiedziała sekretarz.
- Chcę powiedzieć panie starosto, że jeżeli zadaję pytanie o pracownika, jeszcze pracownika pana starosty, ludzie to ocenią, bo słuchają. Pan nie wie gdzie on o 15.00 jest? Może wyjechał, może wyszedł, może jest... Jakie to jest demoralizujące dla pracowników starostwa, którzy tutaj siedzą jak ani pan, ani pani sekretarz nie wiecie, gdzie jest najważniejszy po panu pracownik. Osobisty doradca, nawet nie zarządu tylko pana? Pan wybaczy, ale ja nie znam takich reguł, nigdzie na świecie takich nie ma. Każdy szef musi wiedzieć co jego pracownik robi w danym dniu. Pójdę dziś z panem i panią sekretarz i zobaczę czy jest pan Kozłowski podpisany na liście, a jeżeli nie, to czy ma wypisany urlop, gdzie wyszedł? Jest przecież księga wejść/wyjść. A pan o tym nie wie… - słusznie zwrócił uwagę staroście, radny Lasecki.
- Pan nie jest z kontroli – zakończył starosta.
Nie na IV, lecz na II
20 grudnia udaliśmy się do Starostwa Powiatowego w Myszkowie, by zobaczyć czy Mariusz Kozłowski stawił się w pracy. Sprawdziliśmy na wskazanym przez sekretarz Agnieszkę Żmudzką czwartym piętrze budynku, bo tam jej zdaniem przebywał Mariusz Kozłowski. Choć ten pracuje od sierpnia na żadnych drzwiach nie było tabliczki z jego nazwiskiem. Sprawdziliśmy kolejno trzecie piętro. Również takiej tabliczki nie było. Zapytaliśmy w kilku pokojach, w żadnym o Mariuszu Kozłowskim nie słyszeli. Na drugim piętrze zajrzeliśmy do czterech pokoi. W trzech z nich urzędnicy Mariusza Kozłowskiego nie znali. Prosiliśmy, by nam wskazali pokój, w którym Mariusz Kozłowski przebywa, bo jesteśmy z nim umówieni, a zapomnieliśmy numeru pokoju. W dwóch pokojach powiedziano nam, że taki w ogóle nie pracuje, że musieliśmy pomylić nazwisko. W jednym: że urzędniczka takiej osoby nie zna. Mariusza Kozłowskiego znaleźliśmy w pokoju nr 205, w którym mieści się Biuro Audytu i Kontroli. Co ciekawe w sąsiednich pokojach, zapytani przez nas urzędnicy o swoim koledze Mariuszu Kozłowskim nie słyszeli nigdy. Pełniący funkcję doradcy starosty – Kozłowski, bardzo się oburzył na wieść o tym, że go szukamy. Stwierdził, że kłamiemy, bo nigdy się z nami nie umawiał. W czasie, gdy doradca udał się do swego szefa – starosty po poradę, zapytaliśmy jego koleżankę z pokoju od kiedy Mariusz Kozłowski pracuje – zaśmiała się. Zdziwiło nas też niezagospodarowane biurko, na którym stał kubek, leżały: tablet, telefon, długopis, skoroszyt, Gazeta Myszkowska (z bieżącym artykułem o tajemniczym doradcy starosty) oraz jedna książka.
Gazeta Myszkowska: -Wyjątkowo mało zagospodarowane ma pani sąsiad biurko – stwierdzamy.
- Trudno mi cokolwiek powiedzieć dlaczego tak się dzieje – śmieje się urzędniczka.
GM: - A długo sąsiaduje pani z panem Kozłowskim?
- Czy chodzi pani o mebel? – zapytała retorycznie Aneta Majkrzyk. (Może w ten sposób chciała dać do zrozumienia, że sąsiaduje jedynie z pustym biurkiem?)
Chwilę później z narady ze starostą wrócił Mariusz Kozłowski.
GM: - W czym pan doradza panu staroście?
Mariusz Kozłowski: - Wie pani o tym, że w starostwie istnieją pewne zasady i starosta do udzielania informacji zewnętrznych na tematy wszystkie, powołał taką instytucję, która nazywa się rzecznik.
GM: - Wiem. Natomiast jak pan już się zapoznał z artykułem w naszej gazecie - bo widzę, że leży na biurku - to pan wie, że zadaliśmy pytania rzecznikowi i na nie nie odpowiedział. Mało tego, starosta nie potrafił na to pytanie odpowiedzieć wczoraj na sesji radnym. Zadajemy je dziś panu. Jest pan zatrudniony na umowę o pracę, jest pan pracownikiem samorządowym, więc pytam pana skoro do tej pory nikt na to pytanie nie potrafił odpowiedzieć. W czym pan doradza staroście?
M.K.: - Odpowiadam pani jednoznacznie: starosta zatrudnił rzecznika, do którego należy się zwracać z każdym pytaniem i ze wszystkimi wątpliwościami.
GM: - Czyli nie umie pan odpowiedzieć nam na pytanie czym się pan tutaj konkretnie zajmuje?
M.K.: - Szanowna pani, ja muszę wykonywać polecenia starosty. Jak pani słusznie zauważyła jestem jego doradcą. Regulamin obowiązujący w starostwie mówi o tym, że do kontaktów z mediami starosta jako szef tej instytucji upoważnił tylko i wyłącznie rzecznika.
GM: - Czy był pan wczoraj w pracy?
M.K.: - Wczoraj byłem na sesji, jestem radnym Rady Powiatu Będzińskiego. Stosowne dokumenty złożyłem przed moją nieobecnością i wszyscy o tym wiedzieli.
GM: - Nie wszyscy. Nikt na sali sesyjnej…
M.K.: - Może nikt się nie poczuł do tego, by informować.
GM: - W takim razie pan starosta wczoraj kłamał?
M.K.: - Pani używa dość dosadnych słów. Prosiłbym, aby raczej co do tego, że starosta kłamie, była pani ostrożniejsza w swoich stwierdzeniach, bo jest to ryzykowne.
GM: - Radni wczoraj zadali staroście konkretne pytania - gdzie pan jest, skoro powinien pan być do 15.30 w starostwie. Starosta powiedział, że nie wie gdzie pan jest, że być może jest na zwolnieniu, nie potrafił określić... Radni mają prawo zadawać takie pytania na sesji. A, że starosta nie potrafił odpowiedzieć wczoraj na ich pytania, zadajemy je dziś. Odpowiedział pan, gdzie pan wczoraj był. Proszę jeszcze powiedzieć dlaczego więc starosta nie wiedział, co się wczoraj z panem działo.
M.K.: - Starosta przydziela mi zadania i nie rozlicza mnie, w którym momencie gdzie jestem, tylko rozlicza mnie ze zrealizowanego zadania.
GM: - Czy ma pan normowany czas pracy?
M.K. :- Jak powiedziałem na wstępie - od tego jest rzecznik, proszę pytania kierować do niego. Z pewnością udzieli odpowiedzi.
GM: - Wysłaliśmy pytania, nie uzyskaliśmy odpowiedzi. Pytali starostę radni, nie udzielił im odpowiedzi. Jest pan dziś akurat w pracy, korzystamy z okazji i pytamy.
M.K.:– Nie ma pani prawa do robienia zdjęć. Nie udzielam pani zgody na zrobienia zdjęcia tego biurka. Nie ma również punktu w regulaminie starostwa, gdzie powinienem podjąć jakąś dyskusję, nie mam w swoich obowiązkach rozmawiania z panią. Żaden urzędnik nie ma prawa rozmawiania z panią. (Tu się pan były starosta powiatu będzińskiego myli w 100%. Urzędnik ma nie tylko prawo, ale i obowiązek udzielać informacji. Fakt powołania w instytucji rzecznika tego prawa mu nie odpiera).
GM: - Jest pan pracownikiem samorządowym, otrzymuje pan wynagrodzenie. Ponadto nie stanowi pan regulaminu i nie ma w regulaminie starostwa takiego punktu, który zabrania mi fotografowania budynku starostwa i jego pomieszczeń.
M.K.: - Proszę bardzo, proszę sobie zrobić zdjęcie mojego stanowiska pracy, natomiast ja sobie tego nie życzę. To, że pani chce… Ja też wiele rzeczy chcę. Ja ostrzegam panią, że sobie tego nie życzę. Tu są moje rzeczy prywatne. (Z tym możemy się zgodzić. Na biurku doradcy nie widać niczego, co wyglądałoby na mienie Powiatu Myszkowskiego).
GM: - Miło było pana poznać, mam nadzieję, że jeszcze nieraz się spotkamy.
M.K.: - Mnie również, choć się na pewno nie spotkamy.
GM: - Czyli nie będzie pana więcej w budynku starostwa?
M.K.: - Aaa będę, ale z panią się nie spotkam.
Katarzyna Kieras
Sprawdzamy czy doradca doradza
W poniedziałek 23 XII Starostwo Powiatowe w Myszkowie pracowało normalnie. Sprawdzamy więc, czy Mariusz Kozłowski jest w pracy. Drzwi pokoju 205 zamknięte.
- Kozłowski w pracy? - pytamy sekretarz Agnieszkę Żmudzką.
- Dzisiaj zwolnił się z powodu jakiegoś pogrzebu, zmarła radna w Będzinie (tam Kozłowski jest radnym powiatowym – przyp. red.) czy ktoś z rodziny - odpowiada pani sekretarz.
Wigilia, 24.XII Starostwo Powiatowe pracuje do 13.30. Kozłowski w pracy? Jest. Na biurku ten sam kubek, tablet (zapewne prywatny), skoroszyt. W nim jakieś 3 linijki testu odręcznego. Dniówka powoli się kończy.
GM: – Dlaczego nie było pana wczoraj w pracy. Podobno ktoś umarł. Kto?
M. Kozłowski: - To moja prywatna sprawa. Zwolniłem się oficjalnie, wziąłem dzień urlopu.
Na pytania o formę zatrudnienia M. Kozłowskiego jako doradcy starosty i jego wynagrodzenie rzecznik Marcin Pilis odpowiedział po 13 dniach, 24 XII. Nie podał wynagrodzenia, jakie otrzymuje M. Kozłowski, wyjaśnił jedynie, że: „-Maksymalna stawka miesięcznego w wynagrodzenia zasadniczego dla tej kategorii i tego stanowiska: 6600 zł brutto.” Czy tyle dokładnie płaci doradcy starosty myszkowski podatnik? Dowiemy się na pewno w maju 2014 roku, gdy Kozłowski, jako radny Powiatu Będzińskiego, złoży oświadczenie majątkowe za 2013 rok.
Starostą będzińskim był z poparciem PiS, z którym się rozstał, gdy PiS utracił władzę w Będzinie, ale Kozłowski zachował stanowisko. W obecnej kadencji Rady Powiatu Będzińskiego był etatowym członkiem zarządu, ale tylko do kwietnia 2013. Za tę pracę, jak wynika z oświadczenia, otrzymał wynagrodzeni w kwocie 136 tys. zł. Spłaca kredyt na dom i pożyczkę w kwocie prawie 440.000 zł, więc praca w starostwie myszkowskim jest mu na pewno bardzo, bardzo potrzebna.
Przyjmując, że doradca Kozłowski otrzymuje wynagrodzenie w maksymalnej dopuszczalnej stawce (6600 zł brutto), za jego porady zapłacimy przez rok 93.606,48zł (uwzględniliśmy 1200,54 zł miesięcznie składek ZUS płaconych przez pracodawcę). Chyba mamy prawo wiedzieć więc w czym Kozłowski doradza staroście Wojciechowi Pichecie?
Starosta Myszkowski może oczywiście nie liczyć się ze zdaniem wyborców, ustawa pozwala mu zatrudnić nawet 5 doradców (koszt prawie pół miliona rocznie). W tej sprawie nie można uniknąć też oczywistych skojarzeń z tym, że w Będzinie pracuje jako doradca członek Zarządu Powiatu Myszkowskiego - Michał Trojakowski. Z pensją podobno identyczną, jak M. Kozłowski w Myszkowie.
Jarosław Mazanek
Napisz komentarz
Komentarze