(Myszków) Miasto Myszków odkupiło od syndyka myszkowskiego PKS-u plac dworcowy wraz z budynkiem należącym do PKS gdzie mieściły się kasy. Akt notarialny zakupu działki został podpisany 12 grudnia przed notariuszem w Myszkowie. Miasto zapłaciło za teren placu, skąd odjeżdżają autobusy i budynek 1,7 mln zł. Niemało, ale to strategiczna, odważna –i podkreślmy- bardzo udana transakcja, która zabezpiecza rozwój centrum Myszkowa. Gdyby teren pomiędzy dworcem PKP, a sklepem Netto wypadł z przestrzeni publicznej Myszków byłby praktycznie zablokowany komunikacyjnie. Udane przejęcie działki zapewni miastu możliwość aktywnego rozwoju połączeń komunikacyjnych na styku kolei i komunikacji autobusowej.
Burmistrz Myszkowa Włodzimierz Żak nie bez przesady tytułuje zakup działki po upadłym PKS-ie Myszków „Największym wyzwaniem 2013 roku”:
- Niewątpliwie największym wyzwaniem 2013 roku było kupno
terenu w centrum miasta - dworzec PKS-u. Nie muszę mówić, że był to bardzo „apetyczny kawałek miasta” np. dla
kolejnego marketu.
W ochronie rodzinnych , małych punktów handlowych i stworzenia nowego wizerunku
naszego miasta, postanowiłem zawalczyć o tę przestrzeń. Udało się. Lecz w tych swoich staraniach nie byłem sam.
To dzięki wsparciu i zrozumieniu Ministerstwa Skarbu Państwa jesteśmy dzisiaj właścicielem
przestrzeni o powierzchni 3.738m² . Kwota jaką zapłaciliśmy to 1.702.000 zł – mówi
Burmistrz Włodzimierz Żak.
Historia upadku myszkowskiego PKS-u to historia nieudolności lokalnych polityków ze wszystkich prawie sił politycznych. Spółką zarządzał późniejszy wiceburmistrz Andrzej Hutnik (PiS), gdy ta partia rządziła Polską. A PKS był w gestii Wojewody, Ministra Skarbu. Trudno spamiętać wszystkich. Był w PKS-ie również SLD, choć dość dawno temu, ostatni prezesi nie mieli szans rozwalać PKS-u bez wsparcia PO, które teraz rządzi Polską. PKS-owi nie pomogła nawet sprzedaż atrakcyjnej działki, gdzie teraz jest NETTO. Pieniądze spółka wydała za zakup niekonkurencyjnych, przestarzałych autobusów.
Podkreślam: to bardzo dobrze, że choć wszyscy przed nim spieprzyli robotę, burmistrz Żak kupił działkę po PKS. Gdy PKS Myszków został postawiony w stan upadłości od razu pisaliśmy w Gazecie Myszkowskiej, że dla burmistrza Myszkowa będzie to trudne wyzwanie. Jak miasto nie kupi działki, rozwój Myszkowa może być poważnie zablokowany. Bez stacji przesiadkowej na pewno nie będziemy „Bramą na Jurę”. Raczej groziła nam rola jurajskiego zadupia. Dlatego cieszę się, że choć kosztem 1,7 mln zł, ale miasto przejęło teren PKS-u w centrum. Działkę miasto kupiło w trybie bezprzetargowym, w czym pomógł fakt, że na ogłaszane licytacje nie zgłaszał się nikt chętny do kupna sporego kawałka w centrum miasta.
A mogliśmy mieć PKS za darmo
W roku 2010 gdy Starostą Powiatu Myszkowskiego był Łukasz Stachera bardzo zaawansowane były rozmowy Starostwa z Ministerstwem Skarbu na temat przejęcia spółki PKS Myszków przez powiat. Stachera starostą był tylko rok, po wyborach został wójtem Poraja. Stachera będąc starostą popierał przejęcie przedsiębiorstwa PKS na mienie powiatu, ale zabiegał, aby stało się to po skutecznej sprzedaży działki, gdzie teraz jest NETTO.
-Byłem przekonany, że do dobre rozwiązanie, że Powiat Myszkowski przejmie PKS, ale bałem się, że będzie to oznaczało tylko koszty dla powiatu, że dostaniemy głównie długi do spłacenia. Dlatego czekałem, aż wyjaśni się sprawa sprzedaży atrakcyjnej działki, gdzie PKS miał płatny parking (teraz jest to sklep NETTO). –mówi dzisiejszy wójt Poraja.
Działka poszła za ponad 2 mln zł, PKS spłacił większość długów. Ale dalej był niewydolną firmą, więc szybko narobił nowych. A po wyborach starostą został Leon Okraska (wtedy PO, później go wyrzucili). Chyba w pierwszym tygodniu jego starostowania pytałem starostę Okraskę, czy dokończy rozpoczętą procedurę przejęcia PKS. Nie dokończył, nie zrobił nic w tej sprawie. A Ministerstwo Skarbu, które miało już dość utrzymywania w swojej własności niewydolnych spółeczek, w różnych powiatowych pipidówkach, przyśpieszyło proces likwidacji takich spółek. I poleciało: upadł i został rozparcelowany PKS w Zawierciu. Rok później PKS w Myszkowie. Sprawę ratować musiał burmistrz Żak kosztem 1,7 mln zł. Dlaczego mogliśmy mieć to za darmo?
Pomysł –do jakiego wtedy przekonałem Starostę Łukasza Stacherę polegał na tym, że PKS przejęty przez Powiat Myszkowski byłby zarządzany tu na miejscu, a nie w Warszawie. Stachera rozmawiał wtedy z sąsiednimi gminami, nad propozycją dokapitalizowania PKS-u przez gminy tworzące powiat. Gminy, jako udziałowcy spółki miałyby realny wpływ na budowę sprawnej komunikacji powiatowej na której im zależy. Choć w dalszej perspektywie, gdy spółkę udałoby się unowocześnić, celem byłoby znalezienie jej inwestora strategicznego. I jak najbardziej korzystna sprzedaż.
Był też scenariusz negatywny: że PKS jest nie do uratowania. Ale ma spory majątek, przede wszystkim majątek strategiczny dla rozwoju miasta, czyli właśnie plac dworcowy. Jeżeli nawet PKS Myszków musiałby upaść, byłaby to likwidacja spółki pod kontrolą powiatu, gmin, Myszkowa. Zabrakło wyobraźni, rozwagi, umiejętności.
Jarosław Mazanek
Napisz komentarz
Komentarze