(Myszków) Policjanci z Myszkowa wyjaśniają okoliczności tragicznego wypadku, z udziałem dwóch młodych kolarzy „Błękitnych” Koziegłowy, do jakiego doszło w czwartek 14 listopada w Lgocie Mokrzesz. W wyniku potrącenia przez samochód zginął 14-letni Daniel Jurczyk, aktualny Wicemistrz Polski w kolarstwie przełajowym w kategorii młodzików, a towarzyszący mu Klaudiusz Boroń został ranny. – To wielka tragedia – ubolewa prezes „Błękitnych” Andrzej Chmurzewski, dodając, że do dramatu nie doszło podczas oficjalnego treningu.
Policjanci ustalający dokładne okoliczności i przyczyny tragedii muszą odpowiedzieć na wiele pytań, m.in. z jaką prędkością poruszał się kierowca samochodu, który uderzył w rowerzystów, oraz czy byli oni dla niego widoczni. Do wypadku doszło bowiem ok. 16.40, kiedy było już ciemno, na odcinku drogi pozbawionym latarń. Wiadomo jedynie, że kierowca auta był trzeźwy. - Jak wstępnie ustalili policjanci, 32-latek kierujący Mazdą, na prostym odcinku drogi, podczas wyprzedzania, potrącił jadących z przeciwnego kierunku dwóch 14-letnich rowerzystów. W wyniku zdarzenia jeden z nich z obrażeniami ciała trafił do szpitala. Drugi kierowca jednośladu, pomimo akcji reanimacyjnej zmarł w karetce pogotowia – mówi aspirant sztabowy Magdalena Modrykamień, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Myszkowie. – Chłopcy jechali na rowerach typowo kolarskich, bez oświetlenia, Ubrani byli w stroje również typowo kolarskie, w jaskrawych kolorach, ale bez elementów odblaskowych. W tej sprawie na pewno będzie powołany biegły, który będzie musiał wypowiedzieć się, na ile w tych jaskrawych strojach, ale jak mówię, bez elementów odblaskowych, byli widoczni dla kierowców. Ocena biegłego będzie mieć znaczenie dla określenia, kto i w jakim stopniu przyczynił się do tej tragedii – dodaje prokurator Zbigniew Wytrych z Prokuratury Rejonowej w Myszkowie.
- To nie był oficjalny trening. Tego dnia chłopcy mieli wolne. Prawdopodobnie chcieli indywidualnie pojeździć, przygotowywali się bowiem do organizowanej w Koziegłowach, w sobotę 16 listopada, rundy Pucharu Polski w przełajach. Jechali w stronę Koziegłów, przypuszczam, że chcieli sprawdzić trasę na której miał być rozgrywany wyścig. Na ich miejscu pewnie zachowałbym się tak samo. Wiadomo, że wypadki się zdarzają, ale trudno znaleźć odpowiedź na pytanie: dlaczego oni? To duża strata, przede wszystkim dla rodziny, dla klubu, dla nas wszystkich. Daniel robił postępy, rozwijał się, w swojej grupie wiekowej był takim „motorem napędowym”. Będzie nam go bardzo brakowało. To wielka tragedia, z którą trudno się pogodzić - ubolewa prezes „Błękitnych” Koziegłowy Andrzej Chmurzewski. (rb)
Napisz komentarz
Komentarze