(Myszków) Prokuratura Rejonowa w Myszkowie umorzyła na wniosek policji postępowanie w sprawie dokumentacji medycznej, na jaką w opuszczonym budynku na terenie szpitala natknęły się przypadkowo dwie spacerujące kobiety. Śledztwo ruszyło kiedy sprawę opisaliśmy w Gazecie Myszkowskiej. – Jedną z podstaw do umorzenia postępowania był fakt, że nie było dowodów na to, by ktoś z obecnej dyrekcji szpitala wiedział, że takie dokumenty pozostają niezabezpieczone – tłumaczy decyzję prokuratora, który umorzył śledztwo Zbigniew Wytrych, szef Prokuratury Rejonowej w Myszkowie.
O tej – jak nam się wydawało – bulwersującej sprawie pisaliśmy w Nr 3 Gazety Myszkowskiej, w artykule „Dokumentację pacjentów roznosi wiatr”. 9 stycznia br. w naszej redakcji zjawiła się czytelniczka. Młoda kobieta przyniosła ze sobą dokumenty, które znalazła na placu Szpitala Powiatowego w Myszkowie. – Idę sobie, a tu leżą porozrzucane dokumenty pacjentów. Zdziwiłam się. Opuszczony budynek, wybite okno i porozrzucane papiery o przebiegu leczenia. Nie może tak być, żeby każdy mógł zobaczyć kto robił sobie sztuczną szczękę albo był operowany. Młodzież często urządza tam sobie imprezy, więc mogą sobie to przeglądać. Kto wie, ile tych papierów zostało z tego pomieszczenia wyniesionych. To skandal! – opowiadała. Wśród dokumentów, które przyniosła do redakcji były karty laboratoryjne usług protetycznych. Na karcie znajdowały się imię i nazwisko pacjenta, niekiedy data urodzenia i miejsce zamieszkania oraz zakres wykonanych usług medycznych. Wszystko z pieczątkami placówki i podpisami lekarzy. Dokumenty pochodziły z 1988, 1992, 1993 i 1994 roku. Rzecznik Praw Pacjenta Krystyna Barbara Kozłowska, którą poprosiliśmy o opinię czy znalezione dokumenty stanowią dokumentację medyczną, jednoznacznie stwierdziła, że zgodnie z art. 25 ustawy z dnia 6 listopada 2008 r. o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta, dokumentacją medyczną jest każdy dokument dotyczący stanu zdrowia pacjenta oraz udzielonych mu świadczeń zdrowotnych, który zawiera co najmniej oznaczenie pacjenta, pozwalające na ustalenie jego tożsamości, oznaczenie podmiotu udzielającego świadczeń zdrowotnych ze wskazaniem komórki organizacyjnej, w której udzielono świadczeń zdrowotnych czy datę sporządzenia.
Za niezapewnienie odpowiednich warunków zabezpieczających dokumentację przed zniszczeniem, uszkodzeniem lub utratą oraz dostępem do niej osób nieupoważnionych grozi rok pozbawienia wolności, kara ograniczenia wolności lub grzywna.
Wszystko wskazuje na to, że dyrektor Szpitala Powiatowego Jacek Kret może jednak odetchnąć z ulgą. Włos mu raczej z głowy nie spadnie, bo postępowanie wszczęte przez policję po naszym artykule zostało umorzone. Wnioskowali o to mundurowi z referatu Przestępstw Gospodarczych, którzy prowadzili sprawę, a prokurator przychylił się do ich wniosku.
SPRAWA SIĘ PRZEDAWNIŁA, A DYREKCJA NIE WIEDZIAŁA
1 lutego br. śledczy z referatu PG Komendy Powiatowej Policji zwrócili się do naszej redakcji o przekazanie znalezionych dokumentów, informując jednocześnie, że „prowadzą postępowanie w sprawie ujawnienia (…) w budynku na terenie Powiatowego Szpitala w Myszkowie dokumentacji medycznej pacjentów”. Przekazaliśmy im zatem 59 kart laboratoryjnych znalezionych przez czytelniczkę i czekaliśmy na zakończenie śledztwa. To, można powiedzieć, nastąpiło 4 kwietnia br., kiedy policja przekazała zebrany materiał do Prokuratury Rejonowej w Myszkowie z wnioskiem o… jego umorzenie. Ta w poniedziałek 15 kwietnia przychyliła się do wniosku. Sprawa została umorzona. - Z ustaleń wynika, że wspomniane dokumenty pochodzące z gabinetu protetyki znalazły się w tym budynku w wyniku przeprowadzki, która miała miejsce w 2004 roku. Postępowanie było prowadzone w oparciu o Artykuł 52 Ustawy o Ochronie Danych Osobowych (Kto administrując danymi narusza choćby nieumyślnie obowiązek zabezpieczenia ich przed zabraniem przez osobę nieuprawnioną, uszkodzeniem lub zniszczeniem, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku – przyp. red.). 4 kwietnia br. materiały trafiły do nas z wnioskiem o umorzenie, decyzja ta została podtrzymana 15 kwietnia, choć rzeczywiście, ktoś coś tu zaniedbał. Prokurator, który umorzył postępowanie przyjął dwie podstawy do tego. Po pierwsze przedawnienie karalności czynu, po drugie brak znamion czynu zabronionego. Z materiału wynika, że nikt z obecnej dyrekcji szpitala nie miał wiedzy, że taka sytuacja ma miejsce. Nie znaleziono dowodów na to, że miało tu miejsce świadome działanie dyrekcji i w związku z tym nie doszło do zaniechania obowiązków. Obecna dyrekcja szpitala nie miała wiedzy, że w opuszczonym budynku mogą znajdować się dokumenty medyczne. To wszystko wzięto pod uwagę umarzając postępowanie – tłumaczy Prokurator Zbigniew Wytrych z Prokuratury Rejonowej w Myszkowie. (rb, kk)
Napisz komentarz
Komentarze