(Bliżyce) Jeszcze co najmniej dwa miesiące potrwa śledztwo prowadzone przez Prokuraturę Rejonową w Myszkowie, w sprawie budowy drogi powiatowej w Bliżycach. Wybudowana w 2010 roku „posypała” się już w 2011. Okazało się, że w wielu miejscach asfalt wylany był „wprost na ziemię”. O tej bulwersującej sprawie pisaliśmy obszernie na naszych łamach w nr 32/2012. 9 sierpnia ub. r. dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg, Józef Pabian złożył doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa przy przebudowie drogi powiatowej w Bliżycach. Zrobił to jednak już po tym, jak sprawą zainteresowała się nasza redakcja.
Już na początkowym etapie robót, wiosną 2010 roku, mieszkańcy Bliżyc wytykali częstochowskiej firmie Dromet (wygrała przetarg na modernizację drogi), że robota jej pracowników to zwykła fuszerka. Ich interwencje w Powiatowym Zarządzie Dróg na niewiele się zdały i już na początku 2011 pojawiły się pierwsze pęknięcia i szczeliny. Dyrektor PZD trwał jednak przy swoim, że droga została wybudowana prawidłowo.
- Grubość warstw betonu asfaltowego w nawierzchni (drogi) jak również podbudowy z kruszywa łamanego na chodnikach jest prawidłowa – informował w maju ub. r. Powoływał się przy tym m. in. na badania Laboratorium Drogowego „Bitum”. Niestety, dokumenty sobie, a droga sobie. Mając za nic opinie ekspertów „pękała” nadal. Obraz drogowej mizerii uzupełniły zapadające się chodniki. Dopiero starosta Wojciech Picheta, do którego udali się mieszkańcy, by dać upust swej frustracji zapalił „zielone światło” dla zbadania grubości poszczególnych warstw „nowej” drogi w Bliżycach. Wyniki badań potwierdziły nie tylko fuszerkę, ale wręcz budowlany skandal. Okazało się, że w Bliżycach asfalt na niektórych odcinkach firma Dromet ułożyła…. wprost na ziemi. - Brak podłoża, beton asfaltowy położono na ziemi - mówiły zapisy z protokołu wykonanego po odwiertach kontrolnych. Zgodnie z normą, droga w Bliżycach powinna mieć 4 cm asfaltu ścieralnego, pod nim 8 cm asfaltowej podbudowy zasadniczej. Ponieważ drogę poszerzano do szerokości 5,5 m kilkadziesiąt centymetrów poszerzanej drogi powinno pod asfaltem mieć: 25 cm kruszywa w dwóch warstwach, a poniżej jeszcze 15 cm piasku jako warstwę drenażową. Wszystko oczywiście właściwie zagęszczane maszynami. Jaka była rzeczywistość? Wyniki sześciu próbek pochodzących z tzw. odwiertów kontrolnych wykazały, że tylko w jednym badanym miejscu warstwa asfaltu (podbudowa i warstwa ścieralna) miały 14,5 cm (norma to 12 cm). W pozostałych odwiertach warstwy betonu asfaltowego wahały się między 5 a 12 cm; kolejno: 6, 5, 12, 10 i 7,2 cm . Jeden z pomiarów wykazał, że pod warstwą ścieralną asfaltu w ogóle nie ułożono podbudowy. Inny pomiar pokazał, że warstwy asfaltu ułożono „wprost na ziemi” z pominięciem 25 cm kruszywa i 15 cm piasku. Pikanterii dodaje fakt, że inwestycję wartą ponad 4 mln złotych nadzorował specjalnie do tego celu wybrany „Inżynier Kontraktu” – firma Lafrentz - Polska z Poznania. Za „nadzór” skasowała 34 tysiące złotych. Czy słusznie? Być może i na to pytanie odpowie prowadząca dochodzenie w tej sprawie Prokuratura Rejonowa w Myszkowie.
- Sprawa w dalszym ciągu jest w toku. Jako prokuratura jesteśmy obecnie na etapie, kiedy musimy posiłkować się wiedzą specjalisty. Powołany zostanie biegły, który w przedmiotowym zakresie śledztwa wyrazi swoją opinię. To jednak potrwa. Sądzę zatem, że postępowanie przygotowawcze w ciągu najbliższych dwóch miesięcy jeszcze się pewnie nie zakończy – informuje prokurator Zbigniew Wytrych, szef Prokuratury Rejonowej w Myszkowie. (rb, JotM)
Napisz komentarz
Komentarze