(Myszków) Choć to sprawa, która z wiarą ma wiele wspólnego – to uwierzyć w nią trudno. Bo w finansowych wyliczeniach proboszcza parafii p.w. Trójcy Przenajświętszej z Nowej Wsi nawet najsprawniejszy ekonomista trudno miałby się połapać. Ksiądz biznesmen, to drugi po zmarłym ks. Zenonie Szymoniaku (znanym z niedochowania ślubowanego celibatu) przypadek duchownego „z powołania” w tamtejszej parafii.
8 marca odbyła się przed Sądem Rejonowym sprawa cywilna o zapłatę. Proboszcz z Nowej Wsi Jacek K. domagał się od Teresy Jagły i jej dwóch córek kwoty 5.700 zł. Tyle brakuje księdzu do wypełnienia zapisu testamentu, bo od niego historia się zaczyna.
HONOROWY DŁUŻNIK
Nowa Wieś, druga połowa lat 90-tych, płot w płot mieszkają Zdzisława Flak i Tadeusz Cz. Ona samotna i bezdzietna. – Pomagała finansowo wszystkim. Bogatym i biednym. Miała złote serce. Sama nie dojadła, a pieniądze między innych podzieliła – wspomina dziś Teresa Jagła, siostra Zdzisławy Flak. Z tej pomocy często korzystał sąsiad – Tadeusz Cz. – Siostra mówiła, że pożyczał od niej pieniądze. Przez 8 lat urosła duża suma – kilkudziesięciu tysięcy złotych. Ciągle mu do emerytury nie starczało, a chciał prowadzić życie na wysokim poziomie – przywołuje słowa siostry Teresa Jagła. I prowadził do 2006 roku. Wówczas Tadeusz Cz. trafia do Szpitala Chorób Płuc i Gruźlicy w Pławnie (okolice Radomska), diagnoza nie pozostawia złudzeń. Zdaniem lekarzy choremu pozostał zaledwie miesiąc życia. Wtedy to Tadeusz Cz. postanawia uregulować dług u sąsiadki Zdzisławy Flak. Zapisuje jej swą nieruchomość w Nowej Wsi. Prosi tylko o pogrzeb na wypadek śmierci, bo – jak mówi – nie ma rodziny. 77-latka bojąc się, że sama nie poradzi sobie z organizacją pochówku sąsiada, z prośbą o pomoc udaje się do proboszcza parafii p.w. Trójcy Przenajświętszej, Jacka K. Tadeusz Cz. do księży przekonania nie miał – bliscy wspominali, że „nadawał na księży, a do kościoła chodził tylko z powodu różnych uroczystości”. Do namówienia proboszcza do pomocy Tadeusz Cz. używa dwóch argumentów – Opla Vectry z 1995 roku i dostawczego Peugeota z 1993 roku. Wartość samochodów miała pokryć koszt pogrzebu. Ksiądz Jacek K. na propozycję przystaje.
POCHÓWEK ZA DWA SAMOCHODY
30 września 2006 roku (sobota) Tadeusz Cz. przebywa na przepustce szpitalnej w domu w Nowej Wsi. Postanawia spisać testament. Wieczorem w tym celu przyjeżdża do niego ksiądz Jacek K. z czworgiem świadków z rady parafialnej. Przychodzi także sąsiadka Zdzisława Flak. Jeden ze świadków spisuje wolę testatora, po jego śmierci: „działkę z budynkiem ma otrzymać sąsiadka Zdzisława Flak, a samochody wraz z wyposażeniem i towarem znajdującym się w samochodzie i garażu, oraz oszczędności - proboszcz na poczet pogrzebu”. Po podpisaniu, testament zabiera ksiądz, by jak przekonuje - potwierdzić go notarialnie. Następnego dnia Tadeusz Cz. wraca do szpitala. Ksiądz po zabraniu testamentu nie zjawia się wcale. Zaniepokojona Zdzisława Flak dzwoni do niego i pyta „co z testamentem?”. – Ksiądz przyjechał około 22, siostra prosi go o testament, a ksiądz zaczął szukać po kieszeniach i stwierdził, że nie ma, bo zostawił pewnie w domu. Po chwili powiedział siostrze, że on takich szpargałów w domu nie trzyma. Że pewnie spalił. Siostra oniemiała. Krzyczała i wyzywała, bo to jej pieniądze były w tym testamencie, które Cz. przez 8 lat pożyczał, a ksiądz spalił… - wspomina opowiadania siostry Teresa Jagła.
ŻĄDZA PIENIĄDZA
Zdzisława Flak następnego dnia dzwoni do szpitala do Tadeusza Cz. i opowiada o zachowaniu księdza. Sąsiad ją uspokaja i prosi by przyjechała do szpitala, to spisze nowy testament. 6 października wraz z księdzem Jackiem K. przyjeżdża do Pławna do szpitala. Ksiądz przywozi ze sobą notariusza z Radomska – Sławomira Koprowskiego. Drugi testament różni się od poprzedniego. Nie zawiera w treści samochodów, a jedynie kwotę 15 tys. zł, którą Zdzisława Flak ma w ciągu sześciu miesięcy od śmierci Tadeusza Cz. przekazać księdzu. Samochody po atrakcyjnej cenie 9.300 zł – ksiądz decyduje się kupić, wyjaśniając: „Tadeusz Cz. tłumaczył, że nie jest pewien czy od Zdzisławy Flak otrzymam samochody, zaproponował mi kupno, ja się na to zgodziłem i zawarłem umowę sprzedaży samochodów. Dlatego drugi testament nie zawierał samochodów. Kupiłem te samochody nieco poniżej ceny giełdowej, ale tylko nieco. Można powiedzieć, że była to atrakcyjna cena – 9.300 zł”. Zdaniem Teresy Jagły: „Ksiądz kupił 11-letni samochód osobowy i 13-letni samochód dostawczy za 9.300 zł, na umowę której nikt nie widział”. Umowa miała być podpisana 16 października w szpitalu, kiedy to ksiądz Jacek K. pojechał umierającego wyspowiadać.
SPRZĘTY ZABRALI NOCĄ
21 października 2006 r. późnym wieczorem do Zdzisławy Flak przyjeżdża ksiądz z mężczyznami z rady parafialnej i żąda wydania kluczy od domu, od samochodów i garażu Tadeusza Cz. Przestraszona kobieta klucze wydaje. Ksiądz zabiera samochody, sprzęty z garażu, zakłada swoją kłódkę i wyjeżdża. Zdzisława Flak krzyczy i woła o pomoc, ale nikt jej nie słyszy. Po policję nie ma jak zadzwonić, bo nie ma w domu telefonu. Następnego dnia powiadamia policję o kradzieży aut, dowiaduje się też, że Tadeusz Cz. umarł 21 października. – Siostra przyszła do mnie i płakała. Początkowo trudno mi było wierzyć w historię. Pomogłam jej, załatwiłam adwokata – wspomina siostra Zdzisławy Flak, Teresa Jagła.
Prokurator Jarosław Rychlik prowadził dochodzenie o przywłaszczenie sprzętów i elektronarzędzi znajdujących się w garażu Tadeusza Cz. – te o łącznej wartości 4 tys. zł oraz rzeczy znajdujących się bezpośrednio przy nim w szpitalu – między innymi zegarka, telefonu komórkowego oraz pieniędzy w kwocie 3.370 zł. Dzień po śmierci chorego, ksiądz Jacek K. pobiera te rzeczy w szpitalu. Ostatecznie prokurator Rychlik dochodzenie umorzył. Zdzisława Flak złożyła zażalenie. Bezskutecznie. 3 grudnia 2007 Zdzisława Flak umiera.
WALKA O SPADEK
Postępowanie spadkowe prowadzone w Sądzie Rejonowym w Myszkowie wykazało, że Tadeusz Cz. miał jednak rodzinę – byłą żonę oraz troje dzieci, którzy postanowili domagać się spadku po ojcu. Ponadto okazało się, że Tadeusz Cz. 27 września 2006 roku sporządził pierwszy testament, w którym swój majątek zapisał mężowi córki. Liczy się jednak ostatnia wola testatora. Po kilku latach Sąd uznał Teresę Jagłę i jej dwie córki spadkobierczyniami po Zdzisławie Flak, która zaś była spadkobierczynią po Tadeuszu Cz.
A KSIĘDZU CIĄGLE MAŁO
Problem się jednak nie kończy. 1 sierpnia 2011 roku Teresa Jagła oraz jej dwie córki otrzymują od księdza wezwanie do zapłaty po 5 tys. zł każda. - W testamencie ma 15 tys. zł. a przecież zabrał 2 samochody, których wartość jest większa od zapisanej sumy, zabrał też elektronarzędzia. Pobrał z administracji szpitala 9.300zł, które miało być zapłatą za samochody i rzeczy Tadeusza Cz. W jego imieniu Włodzimierz S. z rady parafialnej odebrał 4.800 zł zasiłku pogrzebowego. I jeszcze mu mało? – mówi Teresa Jagła. Matka i córki odpowiedziały na pozew, co poskutkowało zmniejszeniem żądanej kwoty. Każda z nich ma teraz zapłacić 1.900zł.
OSTATNIE ROZDANIE
8 marca 2013 roku w Sądzie Rejonowym w Myszkowie odbyła się rozprawa w tej sprawie. Stawił się ksiądz. Stawiła się też Teresa Jagła w imieniu swoim i córek. Po tym, jak ksiądz Jacek K., zobaczył na sali rozpraw dziennikarzy naszej redakcji, wniósł o wyłączenie jawności procesu. Jego pełnomocnik nieudolnie uzasadniała: „przez wzgląd na dobra osobiste i dobre imię księdza” – próbowała przekonać Sąd, co do zasadności żądania swojego klienta. Bezskutecznie. Niechcąca się nam przedstawić pani adwokat na żądanie sędziego nie potrafiła podać nawet kodeksowego artykułu, który mógłby jej wniosek uzasadnić. Sędzia próbował pomóc - odczytał pani mecenas kilka kolejnych artykułów dotyczących wyłączenia jawności. Wstydząca się swego nazwiska pani adwokat swoją podstawę wśród podpowiedzi znalazła „o to może to moralności”. Nie znalazł jej jednak Sąd. Z powodu braku podstaw jawności nie wyłączono.
Strony podtrzymały swoje wnioski – ksiądz by mu zapłacono, a Teresa Jagła, że płacić nie będzie. Ostatecznie między stronami doszło do ugody. Ksiądz zobowiązał się zwrócić Teresie Jagle i jej córkom sprzęty zabrane z garażu Tadeusza Cz. Obiecał także zwrócić zegarek oraz telefon zmarłego. Choć po 7 latach stara kosiarka czy telefon nie mają już żadnej wartości. Ksiądz stwierdził, że przedmioty te były przez niego tylko przechowane. – Jest w stanie je w każdej chwili zwrócić – wniosła mec. reprezentująca księdza.
- Przedmioty są w garażu w parafii. W każdej chwili mogą być wydane – powiedział ks. Jacek K. – Chcę za te pieniądze wybudować Tadeuszowi Cz. grobowiec. Ostatecznie mogę zgodzić się na płatność ratalną po 100zł od każdej z pozwanych – wniósł ks. Jacek K. Teresa Jagła musi spłacić księdzu 5.700 zł plus koszty sądowe.
APOSTOŁ NIEWIARY
Po rozprawie zapytaliśmy księdza Jacka K. dlaczego dopuścił się naszym zdaniem niemoralnego zachowania. Pytanie przerwała nam pełnomocniczka księdza, „że odpowiadał nam na pytania nie będzie, bo przekaz medialny jest nierzetelny”. - Pani się broni za pomocą gazety? Pani jest katoliczką? Wierzącą? – mówił na korytarzu sądowym ksiądz Jacek K. do Teresy Jagły.
„A ksiądz jest wierzący?” – zapytaliśmy. Nie było odpowiedzi.
Katarzyna Kieras
Napisz komentarz
Komentarze