(Myszków) Są żywym zaprzeczeniem obiegowej tezy powtarzanej przez wielu dorosłych, że „ dziś młodzieży nic się nie chce i czekają, aż wszystko poda im się na tacy”. Jest ich około dwudziestu, są pasjonatami rowerowym tricków i funkcjonują pod nieformalną nazwą „Lidl Team”. – To dlatego, że często jeździmy na tamtejszym parkingu – tłumaczą. Marzą o własnym dirtparku, na którym mogliby do woli ćwiczyć skomplikowane rowerowe ewolucje.
Początek już zrobili. Sami. Ich dzieło można dostrzec z peronu myszkowskiego dworca kolejowego. To wysoka drewniana rampa, którą zbudowali by łatwiej rozpędzić się do skoku na rowerze. To właśnie przy tym speedboxie umówiliśmy się na spotkanie.
- Jesteśmy grupą młodych ludzi, którzy uprawiają ekstremalny sport. Tym sportem jest jazda na rowerze i wykonywanie różnych trików. Większość z nas mieszka w Myszkowie, część osób jest Żarek i innych pobliskich miejscowości. Ale u nas w mieście brakuje miejsca przystosowanego do takiej jazdy. W Częstochowie są dwa skateparki i dwa dirtparki, w Zawierciu jest skatepark, nawet w Żarkach Letnisku postawiono rampę dla rowerów BMX i deskorolek – rozpoczyna opowieść Piotr Greń, obecnie student Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. - Jesteś liderem waszej grupy – pytamy? – U nas nie ma lidera, wszyscy są równi. Niektórzy tylko nieco więcej potrafią – odpowiada z uśmiechem Piotr.
- Tworzymy bardziej grupę znajomych. W różnym wieku. Są w niej studenci, licealiści, gimnazjaliści a nawet uczniowie podstawówek. Łączy nas to, że jeździmy w zasadzie od dziecka i bardzo to lubimy. Ja w zasadzie pedałowałem już w brzuchu matki – dodaje Kuba Szczepańczyk, uczeń myszkowskiego LO.
Jak mówią Kuba i Piotr, do tej pory najczęściej można było spotkać ich na parkingach myszkowskich supermarketów czy w okolicach przychodni zdrowia zlokalizowanych na „ryneczku” przy Kościuszki. – To dlatego, że tam są zjazdy i inne elementy architektury, które możemy wykorzystać do tricków – wyjaśniają.
NAJPIERW UROSŁA „HOPKA”
- Kiedyś były burmistrz Romaniuk obiecywał wybudowanie skateparku. Już nawet były spotkania, żeby wybrać odpowiedniego wykonawcę i rodzaj. Taki obiekt jednak nie powstał, dlatego jakoś sami musimy sobie radzić. Np. na terenie Podlasu zbudowaliśmy dwa drewniane boxy. Od trzech lat sami też pracujemy nad wybudowaniem dirtparku, czyli terenu z hopami - przeszkodami budowanymi z ziemi, gliny i drewna. Znaleźliśmy teren na którym pozwolono nam go budować, znajduje się obok wjazdu na teren Sokpolu. „Na poważnie” za jego budowę wzięliśmy się w wakacje. Ponieważ mieliśmy problem z rozpędzaniem się na hopy, zaczęliśmy od wybudowania speedboxa – mówi Piotr Greń, którego rodzice właściciele firmy Unidom użyczyli terenu na budowę parku do ćwiczeń.
–Powstał w miarę szybko. Jego wybudowanie zajęło jakieś 2 tygodnie. Prócz drewna poszło na nią ok. 400 gwoździ i tyle samo wkrętów. Składaliśmy się na jego wybudowanie – dodaje Kuba Szczepańczyk. Po chwili wspina się na rampę z rowerem, rozpędza się i przeskakuje nad usypaną z ziemi górką. – Pewnie, że zdarzają się upadki i drobne kontuzje, ale nas to nie zraża. Naszych rodziców chyba też nie, bo nie mają nic przeciwko temu, że spędzamy tu sporo czasu. Choć teraz, kiedy rozpoczął się rok szkolny jeździmy zdecydowanie mniej – mówi nieco zdyszany.
- Dodatkowo zbudowaliśmy drewniane wybicie, które ma być użyte przy najnowszej hopie. To, można powiedzieć, nasz nowy nabytek. Będzie wkopane w ziemię pod odpowiednim kontem. Mamy plany na nowe przeszkody, ale problem zawsze był z ziemią, gliną. Zawsze jej brakowało. Ostatnio jednak nam się poszczęściło i dzięki uprzejmości firmy Unidom dostaliśmy 13 solidnych wywrotek ziemi. Chcielibyśmy jednak, by ktoś pomógł nam odpowiednio ją równać. Może miasto mogłoby pomóc nam załatwić jakąś koparkę, która zgodziłaby się popracować kilka godzin za koszt paliwa? – zastanawiają się członkowie grupy. – Chcielibyśmy też, by ktoś zwrócił uwagę na to, że jesteśmy, że pasjonatów tych „małych rowerków” jest w Myszkowie i okolicach naprawdę sporo. Powstaje tyle Orlików, a każdy z nich kosztuje grubo ponad milion złotych. Tymczasem koszt takiego, fajnego skateparku to około 200 tysięcy. Wiadomo, że boiska też są potrzebne, ale oprócz grających w piłkę są też osoby uprawiające i inne sporty. O nich też warto pomyśleć – dodają.
JEST NADZIEJA
Piotr Greń zdecydował, że w imieniu grupy napisze do burmistrza Włodzimierza Żaka. Niedawno dostał odpowiedź, która natchnęła go nadzieją. - Myślę, że zaradzimy problemowi. Zapraszam na rozmowę lub proszę o telefon – odpisał do Piotra gospodarz miasta. - Rozmawiałem dzisiaj telefonicznie z burmistrzem, jest szansa na wykorzystanie koparki z wodociągów. Muszę się spotkać osobiście z burmistrzem i omówić temat. Jest iskierka nadziei – cieszył się we wtorek, 16 października. A my ze swej strony pokazujemy jak to robią poza Myszkowem. Na przykład w Kroczycach od dawna stoi rampa do ćwiczeń obok stadionu miejskiego.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze