(Myszków) Tegoroczna aura dała się we znaki winnicznikom z powiatu myszkowskiego. Długotrwała susza spowodowała, że zbiory są niższe od ubiegłorocznych. – Żeby plony były pewne, w winnicach powinno być stosowane nawadnianie kropelkowe. To jest opłacalne oczywiście tylko w winnicach nieco większych, obejmujących minimum dwieście krzaków – opowiada Jan Kieras, wielki orędownik prawdziwego domowego wina, którego produkcja – jak uważa - jest doskonałym uzupełnieniem, a nawet alternatywą dla tradycyjnej gospodarki rolnej. Z powodu niższych zbiorów nie odbędą się zaplanowane po raz pierwszy w powiecie myszkowskim „żniwa winne”.
Na podsumowanie tegorocznych zbiorów w winnicy Jana Kierasa umówiliśmy się pod koniec września. Dla naszej redakcji wicestarosta zrobił wyjątek. Ale nie jako samorządowiec, ale hodowca. Bo szanujący się winnicznik do swego „królestwa” nie powinien wpuszczać osób postronnych. – Bardzo zależy mi na zmianie mentalności naszych rodaków. By nie upijali się wódką, a zamiast tego delektowali się lampką wina z własnej winnicy – tłumaczy swą decyzję Jan Kieras, kiedy spacerujemy między rzędami uginających się od dojrzałych owoców winorośli. Hodowca uważa, że uprawa winorośli i produkcja wina może być nie tylko wspaniałym sposobem na spędzanie wolnego czasu ale przede wszystkim doskonałym uzupełnieniem produkcji rolniczej na naszym terenie a nawet może być dla niej alternatywą. W dodatku bardzo opłacalną. – Takie prawdziwe wino – bez rozcieńczania wodą, bez chemii i konserwantów - nie powinno kosztować mniej niż 40 złotych za butelkę 0,7 litra. Zakłada się przy tym, że z 1 m. kw. winnicy powinno się wyprodukować 1 butelką wina – wylicza.
AURA POPSUŁA PLANY
- Tegoroczne zbiory są gorsze niż w ubiegłym roku. Susza dała się we znaki. Niektóre odmiany w jej wyniku zrzuciły część zawiązków. Za to owoce innych odmian są przez to słodsze, mają więcej cukru – tłumaczy wicestarosta. - W innych winnicach dały się we znaki opryski stosowane na sąsiadujących z nimi polach. Przeniesiona wiatrem chemia zniszczyła winorośl – dodaje. Z tego m.in. powodu nie uda się zrealizować przedsięwzięcia, jakie samorządowiec – hodowca zaplanował jeszcze w ubiegłym roku. Kieras chciał na przełomie września i października zorganizować Regionalne Święto Młodego Wina. - Piękne dziewczęta najpierw niosłyby na głowach kosze z winogronami, a później wygniatały z nich nogami sok w wielkiej kadzi. Swoją rolę w tej imprezie plenerowej mieliby też samorządowcy, którzy podawaliby publiczności sok z wyciskanych gron oraz wino z wcześniejszych zbiorów. Wszystko w takt muzyki serwowanej przez zespół z południa Europy, gdzie tradycje winiarskie są bardzo bogate, a który chcę ściągnąć do Myszkowa. Chcę w ten sposób stworzyć tradycje obchodzenia w powiecie myszkowskim żniw winnych – snuł w ubiegłym roku śmiałe plany Jan Kieras. Problemem okazało się także znalezienie odpowiedniej kadzi. - Może uda się za rok – nie traci nadziei wicestarosta.
Na promocję winiarstwa w powiecie myszkowskim znalazł w tym roku inny sposób. – W swojej winnicy wyprodukowałem około 1100 sadzonek, które po 15-20 sztuk rozdałem bezpłatnie mieszkańcom powiatu, zainteresowanym produkcją wina na potrzeby własne – wyjaśnia samorządowiec.
Swoją rolę spełnia także powołana dwa lata temu Powiatowa Społeczna Rada do spraw Winnictwa i Winiarstwa, a także lokalne zespoły, które powstały w poszczególnych gminach, a które organizują szkolenia z zakresu zakładania winnic, doboru odmian, oraz zasad produkcji wina. W promowanie tego kierunku włączył się ponadto powiatowy ODR i biuro ARiMR. Wszystko to daje efekt w postaci nowych winnic, jakie powstają w naszym regionie. W chwili obecnej jest ich kilkanaście. Są to głównie winnice przydomowe, gdzie liczba krzaków nie przekracza 50, ale nie brakuje też towarowych – z których produkcja wystarcza nie tylko na własne potrzeby ale także na sprzedaż. – Sam chciałbym założyć taką właśnie winnicę towarową, ale to już chyba jak przejdę na emeryturę – zdradza swe plany na przyszłość Jan Kieras.
Do zakładania winnic zachęca szczególnie właścicieli gospodarstw agroturystycznych. - Wtedy wino byłoby stałym elementem przy podawaniu posiłków. Wino takie można byłoby też kupić „na wynos”, co stanowiłoby dodatkowe źródło dochodu. Gdyby udało się włączyć do tego pomysłu gospodarstwa pasieczne, można byłoby starać się o stworzenie szlaku lub szlaków miodowo – winnych. Wójtów gmin leżących na terenach jurajskich bardzo do tego zachęcam podczas rozmów. Byłby to, jak sądzę, doskonały sposób na promocję Jury - wyjaśnia ideę swego pomysłu Jan Kieras.
TO MOŻE SIĘ UDAĆ
Zdaniem Kierasa uprawa winorośli na naszym terenie ma sens. Można dobrać odmiany, które doskonale sprawdzą się w jurajskich warunkach glebowych i klimatycznych. Sam uprawia odmiany na wino a także odmiany stricte deserowe, nadające się do konsumpcji wprost z krzaków czy produkcji rodzynek. – Od południa Polski, do wysokości geograficznej Łodzi można według mojej wiedzy uprawiać odmiany deserowe, przeznaczone do konsumpcji, bo wytrzymują temperatury do – 24 stopni C. Odmiany na wino, wytrzymujące nawet 35 stopniowe mrozy można uprawiać w całej Polsce. Zresztą nie mróz jest najgorszym wrogiem winorośli. Najgorsze są wiosenne, majowe przymrozki, które mogą zniszczyć rośliny w których wegetacja już się rozpoczęła. Z tego też powodu u nas najlepiej sprawdzają się odmiany średnio-wczesne – wyjaśnia hodowca – samorządowiec. Najlepsze do uprawy zdaniem Kierasa są tereny ze skłonem południowym, południowo zachodnim lub południowo wschodnim. Winorośl nie jest też wybredna pod względem jakości gleby, najważniejsze by nie była podmokła i kwaśna. Korzenie winorośli radzą sobie nawet na glebach skalistych, a „w poszukiwaniu” wody potrafią sięgnąć 60 metrów w jej głąb.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze