(Myszków) W najbliższy weekend w azylu dla bezdomnych zwierząt przy ulicy Szpitalnej w Myszkowie odbędzie się kolejna akcja adopcyjna. Jednak nawet jeśli podczas niej wszystkie porzucone czworonogi znalazłyby nowy dom nad głową nie rozwiąże to problemu bezdomności zwierząt w mieście i powiecie. Problem jak jest, tak i będzie.
Myszkowskie schronisko zgodnie z decyzją inspektorów nadzoru budowlanego może funkcjonować tymczasowo tylko do końca roku. Dlatego tak bardzo ważne jest by do tego czasu jak największej liczbie psów udało się znaleźć nowe domy i przyjaciół. Tym, które pozostaną szykuje się egzystencja w bardzo trudnych warunkach. W piątek 9 grudnia pracownicy SANiKO rozebrali kolejne metalowe kojce, które powodowały, że psom nie lało się na głowy. Przebywające w nich do tej pory czworonogi trafiły zatem pod przysłowiową chmurkę. Trudno zatem dziwić się pracownikom azylu i wolontariuszom opiekującym się psami, że przy tej okazji padały gorzkie słowa. Na rozwiązanie sytuacji bezdomnych zwierząt w Myszkowie było sporo czasu. – Było dwanaście lat czasu, by rozwiązać ten problem. Albo zrobić wszystko by zalegalizować budowlę, albo żeby wybudować nowe schronisko. Przecież do SANiKO chyba trafiały pieniądze z ościennych gmin, za trafiające do schroniska psy? To gdzie te pieniądze się podziały? Na zatykanie „dziur” w spółce? – słyszymy na miejscu od jednej ze zdenerwowanych wolontariuszek. Jeszcze ostrzejsze komentarze można przeczytać na profilu Fundacji Pomocy Zwierzętom „Do serca przytul psa” na Facebooku.
- PINB naciska na dalszą rozbiórkę infrastruktury w schronisku i nałożono karę 25 tysięcy złotych jeśli tego nie wykonamy. Powoli trzeba wygaszać działalność tego schroniska, a plan był taki, że dotrzymamy do jesieni 2012 roku, kiedy to miało być wybudowane schronisko na ulicy Porębskiej. Psom nie dzieje się krzywda, są przenoszone do innych kojców i liczba psów sukcesywnie się zmniejsza. Budowa nowego schroniska i ochrona nad bezdomnymi zwierzętami w 2012 roku to pytania nie do SANiKO – tłumaczy prezes miejskiej spółki zarządzającej schroniskiem, Sławomir Janas.
Nawet jeśli podczas akcji adopcyjnej wszystkie porzucone czworonogi znajdą nowe domy problem bezdomności zwierząt w mieście i powiecie myszkowskim nie zniknie. Bo błąkających się czworonogów, które znudziły się dotychczasowym właścicielom nie ubywa, zaś wszystkie gminy mają obowiązek ten problem rozwiązywać. Jak i kiedy zrobi to Myszków i jego sąsiedzi, z którymi SANiKO rozwiązało obowiązujące do tej pory umowy? (rb)
Napisz komentarz
Komentarze