(Myszków, Warszawa) Kinga Kot z Myszkowa, obecnie studentka Politechniki Opolskiej na kierunku Turystyka, przebojem pokonała kilkaset dziewcząt, dostając się do ścisłej trzydziestki II edycji programu TOP MODEL w TVN. Niestety, na tym jej przygoda z TM się skończyła, jednak to i tak spory sukces 18 – letniej myszkowianki. Specjalnie dla Gazety Myszkowskiej, Kinga Kot opowiada o kulisach udziału w programie.
Kinga Kot urodziła się 18 maja 1992 roku w Myszkowie. Ukończyła tutejsze Liceum Ogólnokształcącego im. H. Sucharskiego na kierunku Biologiczno – Chemicznym.
Obecnie Studiuje na Politechnice Opolskiej, dzieląc swoje obowiązki między rodzinny Myszków i Opole, gdzie studiuje. W II edycji programu, Kinga pokonała kilkaset kandydatek i dostała się do ścisłej trzydziestki, co jest jej wielkim sukcesem. Jak mówi, do programu zgłosiła się z czystej ciekawości. O przygodzie i kulisach udziału w Top Model rozmawiamy z Kingą Kot:
Gazeta Myszkowska: - Co cię skłoniło do wzięcia udziału w programie? Marzenie o karierze modelki?
Kinga Kot: - Wszystko zaczęło się od informacji w telewizji TVN, o castingu do 2 edycji programu Top Model. Moja decyzja o spróbowaniu swoich sił w rywalizacji z innymi uczestniczkami była bardzo spontaniczna, i pokierowana bardziej chęcią przeżycia fajnej przygody, aniżeli zrobieniem jakiejś większej kariery w modelingu. Pojechałam do Warszawy, aby zaspokoić swoją ciekawość i zobaczyć, jak wygląda realizacja tego programu, i bez fałszywej skromności powiem, że nie sądziłam, że zdołam „przejść” wstępny precasting, gdzie z kilkuset dziewczyn do właściwego castingu z udziałem jurorów przechodzi raptem 50 osób. Jakież było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że znalazłam się w tej 50.
W następnym dniu czekał na mnie już finałowy casting, gdzie spośród naszej pięćdziesiątki, wybierano dalej 15 dziewczyn. Ale tutaj niestety nie udało mi się zakwalifikować.
GM: - Top Model to rywalizacja, pokonywanie własnych słabości, skrępowania. Czy trudno było przełamać nieśmiałość? Wszak TM słynie z pokazywania skąpo ubranych dziewcząt.
KK: - Na szczęście, na etapie, w jakim ja się znalazłam, nie było czegoś takiego, jak pokazywanie skąpo ubranego ciała na oczach tysięcy, a nawet milionów widzów.
Jest natomiast rywalizacja i przełamanie nieśmiałości. Najgorzej jest na samym początku, kiedy trzeba się oswoić z obecnością kamery. Ale z czasem człowiek się przyzwyczaja, gdyż kamery są obecne praktycznie przez cały czas naszego pobytu. Widzowie przed telewizorami widzą tylko niewielki fragment tego, co zostało zarejestrowane.
GM: - Powszechnie mówi się, że zawodowi modelki towarzyszy ogromna rywalizacja. Zazdrość, pycha, megalomania – te i wiele innych cech, otwarcie przypisanych jest rywalizacji. Nierzadko słychać o „świniach”, które podkładają sobie dziewczyny. A jak było w Top Model?
KK: - Oczywiście, w programie jest rywalizacja, bo każda dziewczyna chce przejść do dalszej części, ale podobna rywalizacja panuje na pewno w każdej innej dziedzinie życia, gdzie w grę wchodzi zrobienie kariery. Natomiast, jak widać po kilku odcinkach tej edycji, znajdują się osoby, które wyznają zasadę „po trupach do zwycięstwa”. Widać zawiść, widać łzy, bo najgorszym jest, jeżeli ktoś bierze sobie to wszystko bardzo do serca i wiąże z tym programem nadzieje na przyszłość. Oczywistym jest, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale trzeba mieć pewien dystans do tego typu programów, i należy wiedzieć, że tam najbardziej liczy się SZOŁ i duża oglądalność.
GM: - Co sądzisz o jurorach prowadzących program? Potrafią być ostrzy i doprowadzić do łez?
KK: - Są okropni, wyrażają swoje opinie w sposób bardzo niewyszukany, ale dzieje się tak tylko przed kamerami. Natomiast są to bardzo sympatyczni i fajni ludzie, kiedy kamery przestają pracować. Widać to taka ich praca. Oczywiście najbardziej pomocny, sympatyczny i wesoły (przynajmniej w tym programie) jest Michał Piróg, bez względu na to, czy kamery są włączone, czy też nie.
GM: - Jak na twój udział w programie zareagowała rodzina, przyjaciele? Czy program daje przysłowiowe „pięć minut” popularności?
KK: - Nie było absolutnie głośno, ale otrzymałam kilka bardzo miłych telefonów z gratulacjami za odwagę. Oczywiście, że program daje natychmiastową popularność. W Myszkowie poznała mnie pani kasjerka z „Biedronki” już na drugi dzień po emisji odcinka! (śmiech). To było bardzo miłe.
GM: - A jak na pomysł udziału w programie zareagowali rodzice?
KK: - Tak naprawdę, to na moje pytanie po reklamie na casting do 2 edycji TM, gdy zapytałam mamę oglądającą ze mną ten program czy bym się nadawała, mama odpowiedziała: - jedź i się przekonaj!! I tak też zrobiłam (śmiech). Oczywiście niczego nie żałuję i polecam innym dziewczynom spróbowania swoich sił i przede wszystkim świetnej zabawy. Chciałabym tutaj bardzo serdecznie podziękować Kubie Ciupińskiemu, który zorganizował mój wyjazd do Warszawy, Bartkowi Rospondkowi, oraz mojemu chłopakowi Mateuszowi Jeziorskiemu za opiekę i pomoc podczas castingu.
Rozmawiał: Marcin Bareła
Napisz komentarz
Komentarze