(Myszków) Sprawozdanie z realizacji przebudowy i rozbudowy Szpitala Powiatowego w Myszkowie zdominowało ostatnie posiedzenie powiatowych rajców, we wtorek 30 sierpnia. Zebrani na sesji być może zostali uspokojeni zapewnieniami Jana Dyrki, że inwestycja szczęśliwie zmierza do zakończenia, dużo większy niepokój niektórych radnych wzbudziła jednak informacja, że do dopięcia jej budżetu brakuje ok. 4 milionów złotych. Wszystko wskazuje na to, że to radni będą musieli znaleźć brakujące pieniądze.
Dyrektor ekonomiczny Szpitala Powiatowego w Myszkowie Jan Dyrka uspokajał radnych: - Nie ma problemów pękających murów, płytek, jeżdżących wind. Każde dziecko wie, że winda ma jeździć z góry do dołu, zatrzymywać się na piętrach. Dwie już zostały w nowym pawilonie zamontowane, przeszły próby i testy w obecności pracowników dozoru technicznego, zastrzeżeń nie było.
Słowa te miały prawdopodobnie być odpowiedzią na podnoszone przez naszą redakcję pytania, m.in. o przyczyny, dla których szyby wind były wzmacniane. I kto za to zapłacił. Nigdy nie pisaliśmy, że winda ma jeździć w kółko, czy zygzakiem, odpowiedź Jana Dyrki naszej ciekawości zatem w tym temacie nie zaspokoiła, radni też tematu „nie drążyli”.
Za to usłyszeli historię prac przy powiatowej lecznicy, z danymi: ile dokładnie co kosztowało, gdzie i na czym udało się zaoszczędzić, kto i ile wyłożył do wspólnej kasy. W skrócie wygląda to następująco: pierwszy etap rozbudowy, którego efektem był nowy pawilon w stanie surowym, a który wykonywała lokalna firma Pol-Rem kosztował 3.259.274,79 zł.; o 175 tysięcy mniej niż prognozowano. 2 mln 305 tys. wyłożyły władze powiatu myszkowskiego, 950 tysięcy to wkład gmin (Myszków – 500 tys., Koziegłowy – 200 tys., Żarki – 130 tys., Poraj – 80 tys., Niegowa – 40 tys. zł.). Celem zasadniczym drugiego etapu jest oddanie nowego pawilonu wraz z towarzyszącą mu infrastrukturą. - Nie należy go identyfikować tylko z zadaniem realizowanym przez „Przemysłówkę”, choć jest to zadanie podstawowe. Są też inne zadania realizowane przez innych wykonawców. Te „inne zadania” to m.in. stacja wysokiego i niskiego napięcia, drogi wewnętrzne, parkingi, zakupy sprzętu medycznego integralnie związanego z nieruchomością, np. lamp operacyjnych, kolumn chirurgicznych, posadowienie zbiornika z tlenem – wyliczał Jan Dyrka. Łączny koszt zadań realizowanych w II etapie to prawie 18 mln złotych. Żeby inwestycja mogła zostać uznana za skończoną potrzeba jeszcze ok. 1 mln 225 tysięcy na medyczny sprzęt „ruchomy”, milion na tzw. opłaty przyłączeniowe oraz ok. 1,5 mln na termomodernizację starej części szpitala i wymianę kotłowni. Ogólny koszt prac zamknie się zatem kwotą ok. 24 milionów. Mimo, że do rozbudowy szpitala dołożyła Unia Europejska (8 mln), że udało się otrzymać pieniądze z projektu na termomodernizację (ok. 1 mln zł.), a powiat i gminy dołożyły łącznie 7,5 mln, na dzień dzisiejszy brakuje 4 milionów złotych. Skąd je wziąć? To pytanie najczęściej pojawiało się po informacji przekazanej przez dyrektora Dyrkę. Można było odnieść wrażenie, że radni, którym nie w smak jest kolejne „główkowanie” nad tym „jak nalać z pustego w próżne” traktowani byli jako …przeciwnicy rozbudowy szpitala. Emocjonalnie zareagował (za co następnie przeprosił) starosta Wojciech Picheta, kiedy radni usiłowali rozstrzygnąć kwestię czy czasem, jeszcze jako dyrektor szpitala, nie zapewniał ich, że do zakończenia budowy potrzeba 3 mln 700 tys. złotych, które z powiatu otrzymał kilka miesięcy temu. – Nigdy nie mówiłem, że ta wymieniona kwota wystarczy na rozbudowę. Ona miała jedynie zapewnić wywiązanie się z naszych zobowiązań wobec „Przemysłówki”. Inwestycja w szpital i tak nam się opłaca. Cały koszt operacji szacowaliśmy na początku na 46 milionów, teraz robimy o połowę taniej. W ten sposób pomnażamy majątek powiatu – wyjaśniał Wojciech Picheta.
– Nie jesteśmy przeciwnikami rozbudowy. Chcemy tylko wspólnie zastanowić się, skąd wziąć brakujące pieniądze. Wiemy jaka jest sytuacja finansowa szpitala, a czekają nas też inne ważne wydatki, jak choćby podwyżki dla nauczycieli – tłumaczył z kolei Mariusz Morawiec. Do tematu szukania pieniędzy radni na pewno wrócą. Na chwilę obecną, podobnie jak dyrekcja szpitala, bardzo liczą na wywiązanie się z „dżentelmeńskich, ustnych deklaracji” z gospodarzami poszczególnych gmin, którzy obiecywali wsparcie dla inwestycji. Jak na razie jest z tym różnie. Gminy solidarnie „zrzuciły” się na szpital jedynie w 2009 roku. Rok później z własnych budżetów środki przekazał jedynie Myszków i Koziegłowy, w tym roku tylko Myszków wyasygnował pół miliona złotych. Jak wspominał starosta Picheta pieniądze można byłoby uzyskać także z tzw. umów sponsorskich (w szpitalu ma powstać tzw. „ściana chwały”, na której wymienieni zostaną dobroczyńcy placówki) oraz ze sprzedaży powiatowego mienia, na które do tej pory nie było jednak chętnych.
PAŁACYK NA SPRZEDAŻ?
Być może uda się wreszcie sprzedać budynek po byłym PUP –ie. Do Starostwa Powiatowego w Myszkowie zgłosili się 18 sierpnia spadkobiercy rodziny Bauerertzów. To w ich pałacyku mieścił się przez wiele lat Powiatowy Urząd Pracy. Na razie nie przedstawili jednak żadnych dokumentów na potwierdzenie tego faktu. Jeśli tego nie zrobią stracą prawo pierwokupu, a władze starostwa zwrócą się do Sądu o przekazanie nieruchomości na rzecz Skarbu Państwa, a następnie rozpiszą przetarg na jego sprzedaż.
Robert Bączyński
Prawie jak komentarz:
Winda jedzie wszyscy klaszczą. Zakończenie budowy zaplanowano na dwa miesiące później, niż wynikało to z umowy, więc dyrektor Jan Dyrka lekką ręką podpisuje z Przemysłówką SA aneks, przedłużający termin zakończenia robót do końca września. Dlaczego? Jak tłumaczy w odpowiedzi na pytania naszej redakcji, ponieważ inne firmy robią jeszcze: termomodernizację (starej) części szpitala, zbiornik z tlenem, czy modernizację stacji trafo. To wszystko powoduje, że zdaniem dyrektora, cytujemy: „przesunięcie terminu umowy było uzasadnione i nie doszło do naruszenia naszego interesu jako zamawiającego”. Modernizacja stacji trafo to kolejny wstydliwy problem tej budowy. Na etapie projektowania nie zauważono, że moc potrzebna dla szpitala wzrośnie, więc w pośpiechu doprojektowywano rozbudowę trafo. Czy montaż zbiornika z tlenem, który nie był objęty umową z Przemysłówką, uniemożliwiał tej firmie zakończenie robót w głównym budynku? Zbiornik sobie stoi na zewnątrz. Kotłownia? Jest w starym budynku i też nie robi jej modernizacji nie robi Przemysłówka w ramach umowy. Bez warstwy styropianu na starym budynku straż pożarna nie odbierze robót na nowym? Tłumaczenia, dlaczego tak konieczna była zgoda na przedłużenie umowy z wykonawcą są po prostu śmieszne. Za to konkret jest taki, że godząc się na aneks, dyrekcja szpitala rezygnuje lekką ręką z kwoty około kilkuset tysięcy, może pół miliona kar umownych, które Przemysłówka zapłaciłaby za ukończenie budowy po terminie. Liczymy kary do końca września. Dlaczego dyrektor Dyrka odpuścił, może pół miliona, kar umownych?
Ponownie, z uporem maniaka, wrócę więc do słynnych już wind szpitalnych. Mimo kłamstw wychodzących ze służb szpitala, że coś jest konstrukcyjnie zmieniane, że nie ma żadnych błędów w budowie szybu windy, ostatecznie inżynier projektu z Przemysłówki obszernie wyjaśnił na czym polega problem (niewłaściwe bloczki ścian), i stąd konieczność wzmocnień. Czyli koszty. Szpital twierdzi, że złotówki nie dołoży do wind więcej. Przemysłówka SA, która –co sugerowaliśmy- prawdopodobnie zgodziła się te koszty pokryć, nigdy na pytania redakcji z 24 sierpnia nie odpowiedziała. Z pozycji kieszeni wykonawcy byłoby to dość logiczne postępowanie: bierzemy na siebie nie swoje błędy i pokrywany koszty prac dodatkowych bez zapłaty, a w zamian zamawiający nie nalicza kar umownych. Tylko gdzie tu interes zamawiającego, który przywołuje dyrektor Dyrka? Nie wiem, czy dyrektor błędnie nie rozumuje kim jest „zamawiający”. Formalnie, to Szpital Powiatowy w Myszkowie, własność powiatu, czyli każdego mieszkańca. A nie poszczególnych dyrektorów. Czyli właściwie, o czyj tu interes chodzi?
Jarosław Mazanek
Napisz komentarz
Komentarze