(Myszków) W sobotę, 6 sierpnia w Miejskim Domu Kultury gościł Janusz Palikot, założyciel stowarzyszenia Ruch Poparcia Palikota i parti Ruch Palikota. Polityk zaserwował skrajnie liberalne, momentami wręcz anarchistyczne poglądy, w których spójnikiem był postulat „przyjaznego państwa”. Zgodnie z nim obywatel jest podmiotem, któremu urzędy powinny ułatwiać życie, a nie traktować jak oszusta.
- Na czym polega przyjazne państwo? Jeżeli urzędnik przychodzi do pana, pani, znajduje na miejscu dodatkowy domiar podatkowy i jeszcze za to dostaje nagrodę, to coś jest nie tak. Gdyby urzędnik dostawał nagrodę za pomoc w ułatwieniu formalności, załatwieniu roboty papierkowej – moglibyśmy mówić o przyjaznym państwie. Od łapania oszustów jest Policja i Prokuratura. Urząd ma dla mnie przygotować zezwolenie na prowadzenie działalności, przygotować warunki do prowadzenia działalności, a nie traktować jak złodzieja i zasypywać papierami – tłumaczył zasady „przyjaznego państwa” Janusz Palikot. Polityk w swoim przemówieniu ostro atakował niemal całą klasę polityczną; często nawiązywał do katastrofy smoleńskiej (ukazując ją bardziej jako dowód bezradności Polaków, aniżeli tragedię narodową) i obnażając głupotę polskich polityków, wydawało się, że wylewa co chwila lodowate kubły na głowę: - Raport Millera (Jerzy Miller, Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji – przyp.red.) w sprawie katastrofy smoleńskiej nas kompromituje! Okazuje się, że polscy piloci nie potrafią obsługiwać urządzeń pokładowych, dogadać się po angielsku, nie mówiąc już o rosyjskim. Wyobrażają sobie państwo zbudowanie w Polsce elektrowni atomowej po tym, co wydarzyło się pod Smoleńskiem? Mają Amerykanie zbudować u nas tarczę antyrakietową i zostawić ją w polskich rękach, kiedy myśmy doprowadzili w ciągu dwóch lat do wybicia całego dowództwa wojsk lotniczych w Polsce w dwóch katastrofach w odległości kilkunastu miesięcy od siebie? W ciągu ostatnich 8 lat polscy politycy w imię populizmu, w imię uprawiania polityki tylko w swoim własnym interesie, nie kupili żadnego porządnego samolotu i Komorowski nie ma teraz czym lecieć na spotkanie z Obamą. Musi lecieć samolotem rejsowym, niedługo poleci na drzwiach od stodoły – ironizował dość sarkastycznie.
OBRAZIŁ DUCHA ŚWIĘTEGO
Dostało się praktycznie całej władzy ustawodawczej i wykonawczej, nie oszczędzał Policji, sądów, Prokuratury. Palikot, w ramach przyjaznego państwa zanegował zasadę dotacji partii z budżetu państwa, a otrzymują je, zgodnie z ustawą partie za każde miejsce zdobyte w Sejmie lub Senacie: - Jak my mamy konkurować z tymi, co mają po setki tysięcy, czy dziesiątki milionów dotacji? Partie poza parlamentem nie dostają dotacji, a ja lub każdy z państwa może wpłacić najwyżej 20 tys. złotych do własnej partii. A jak wpłaci się wiecej, to zaraz CBA, Prokuratura, zablokowane konta, sprawdzanie – mówił, tworząc wyraźne aluzje do okresu rządów PiS-u, kiedy pojęcie CBA poznało szersze grono Polaków. Samemu szefowi PiS, Jarosławowi Kaczyńskiemu dostało się chyba najmocniej: - Kaczyński może powiedzieć, że Putin spowodował katastrofę smoleńską – tym się nikt nie zajmie. Powiem, że Kaczyński to kurdupel – zaraz będzie sprawa. Tyle, że to w sumie prawda – żartował. Z bardziej barwnych pomysłów J. Palikot zanegował znaczenie powiatów, Senatu, KRUS-u i ZUS-u, zaproponował dwukadencyjność polityków, łącznie z prezydentem. W szukaniu oszczędności widział między innymi redukcję liczby radnych w gminach i sejmikach wojewódzkich o 20%. Zakwestionował misję w Afganistanie, podział PKP na spółki. Mocno dostało się Kościołowi. Palikot opowiedział się za całkowitym oddzieleniem Kościoła od życia publicznego, widząc brak społecznego zaufania także w wyniku podziałów religijnych: - Potrzebne jest państwo, w którym nie ma finansowania partii z budżetu, w którym nie ma religii w szkołach. My z Kościołem nie walczymy, ale nie ma zgody na to, żeby Biskup Kielecki powtarzał, że kto zagłosuje na Komorowskiego, nie dostanie rozgrzeszenia. Doszło do takiego absurdu, że poseł Mularczyk (Arkadiusz, PiS – przyp. red.) oskarżył mnie o to, że obraziłem Ducha Świętego. Prokurator wszczął postępowanie, przychodzę do Prokuratury i pytam się: gdzie jest poszkodowany? – tutaj zaśmiała się cała sala.
Jedna z historyjek, przedstawionych z życia samego zainteresowanego dobrze obrazuje wizję państwa przyjaznego: - Australia. Farmer wynosi swoje owoce do drogi, farma jest 20 mil od tej drogi. Ustawia je w skrzynce, następnie pisze cenę. Zostawia skarbonkę na pieniądze i jedzie do domu. Przyjeżdża wieczorem, zabiera resztę tych pomidorów czy pomarańczy, bierze te pieniądze, które zarobił. Bo tam nikt, nikt się nie zatrzyma, żeby wziąć i nie zapłacić. Jeżeli państwo ma zaufanie – nikt tego nie ukradnie, nikt nie weźmie, albo jest to margines. Wtedy nie potrzeba notariusza na taką skalę jak u nas, zaświadczeń, opinii, uzgodnień itd. To nas właśnie kosztuje – brak tego wzajemnego zaufania. Nasze prawo jest nastawione z gruntu nie wierząc człowiekowi, traktując jak oszusta. A to generuje wzajemną, społeczną nieufność – podkreślał.
Dodatkowo opowiedział się za darmowymi środkami antykoncepcyjnymi, dostępem do internetu. Zapowiedział także, żeby nie wierzyć sondażom, które tak naprawdę dają Ruchowi Palikota trzykrotnie większe poparcie. Palikot rozdawał w Myszkowie książki własnego autorstwa, a okazjonalnymi rekwizytami polityka były w MDK-u słodkie mandarynki.
Marcin Bareła
Napisz komentarz
Komentarze