(Myszków) W poniedziałek, 14 lutego poznamy wyrok, jaki zapadnie w sprawie Leona O., obecnego starosty myszkowskiego, a w przeszłości także burmistrza Myszkowa. Prokuratura oskarża go o sfałszowanie na fakturach podpisu swojej córki, która przejęła po nim firmę gdy został burmistrzem, a tym samym prowadzenie działalności gospodarczej, w czasach gdy był gospodarzem miasta. Przepisy zabraniają osobom publicznym łączyć działalność gospodarczą ze sprawowaniem funkcji publicznej.
Podczas ostatniej rozprawy (poniedziałek, 7 lutego) mowy końcowe wygłosiły obie strony procesu: obrona wnioskowała o uniewinnienie Leona O., lub uznanie, że jego działania miały niską szkodliwość społeczną, zaś oskarżenie o ukaranie go karą pozbawienia wolności w zawieszeniu, grzywną i zakazem pełnienia funkcji publicznych.
- W toku postępowania udowodniono ponad wszelką wątpliwość winę Leona O. Trzeba tu wskazać na funkcję jaką pełnił, funkcję publiczną, w której ludzie pokładają zaufanie udzielone w wyborach powszechnych. Obywatele mają prawo oczekiwać zatem od niego nieskazitelności, uczciwości. Zachowanie oskarżonego przeczyło zaś temu w sposób zaskakujący. W społeczeństwo poszedł przekaz, że można pełnić ważne funkcje i przepisy – przecież jasne i czytelne – lekceważyć. Wykazał tym samym, że funkcji publicznej nie powinien pełnić. Prowadził działalność gospodarczą i skłamał, że jej nie prowadził. Podrabianie podpisów na dokumentach funkcjonujących w obrocie prawnym to zachowanie kompromitujące. Oskarżony nie jest legitymowany moralnie i prawnie do sprawowania funkcji publicznych. Wina została udowodniona – mówił prokurator Robert Kucharski, żądając dla Leona O. łącznej kary 2 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata, 10 tysięcy złotych grzywny (200 stawek po 50 złotych każda), trzyletniego zakazu wykonywania pracy związanej z administracją państwową i samorządową oraz pokrycie kosztów sadowych.
- Pan prokurator w mowie końcowej oparł się na ocenie osoby oskarżonego, nie zaś zebranych dowodów – mówiła z kolei w mowie końcowej obrońca Leona O., adwokat Krystyna Riwerska.
- Zarzuty prokuratury można podzielić na dwie grupy. Jedne to te dotyczące prowadzenia działalności gospodarczej, drugie mówiące o fałszowaniu podpisów. Jeśli chodzi o prowadzenie przez oskarżonego działalności gospodarczej, przesłuchano na tę okoliczność 19 osób. I tylko jedna potwierdziła okoliczności, które mogłyby wskazywać na popełnienie tego czynu. Ten świadek to Ryszard N., dłużnik oskarżonego. Był on żywotnie zainteresowany w uchylaniu się od uregulowania przyjętych przez siebie zobowiązań. Ostatni kontakt oskarżony miał ze świadkiem na 10 dni przed złożeniem ślubowania po wyborze na burmistrza, kiedy jeszcze mógł firmę prowadzić. Według mojej interpretacji przepisów dotyczących prowadzenia działalności gospodarczej Leon O. miał jeszcze trzy miesiące czasu po złożeniu ślubowania na zawieszenie działalności gospodarczej. Zrobił to wcześniej, o czym świadek Ryszard N. wiedział, bo potwierdziły to zeznania jego księgowej Jadwigi B. Dlatego zeznania tego świadka uznać trzeba za tendencyjne, mające na celu odegranie się za swoje kłopoty finansowe – mówiła mecenas Riwerska.
W tym miejscu czytelnikom należy się wyjaśnienie, że to właśnie od próby odzyskania pieniędzy rozpoczęły się kłopoty obecnego starosty. Ryszard N. winien był mu 56 tysięcy złotych (dziś to kwota opiewająca na 130 tysięcy). Nie mogąc wyegzekwować długu Leon O. oddał sprawę do rozstrzygnięcia sądowi. Sprawa ruszyła w 2005 roku. 28 kwietnia 2008 roku, podczas jednej z rozpraw zeznająca przed sądem córka obecnego oskarżonego odpowiadając na jedno z pytań prokuratora miała się wyrazić: „pomagał mi tata”. Zdanie, które można traktować w różny sposób zainspirowało prokuraturę na tyle mocno, że już dwa miesiące później „zapukała” do firmy Olgi O., zajmując ponad 5 tysięcy dokumentów. Podpisy na 9 z nich wzbudziły podejrzenia prokuratorów, sprawa znalazła swój finał w sądzie. Od początku była komentowana w kontekście politycznym. Leon O. związany z Platformą Obywatelską od początku kadencji jako burmistrz był atakowany przez politycznych przeciwników. Szybko z poszkodowanego stał się oskarżonym.
O tych wydarzeniach wspomniała mecenas Riwerska dowodząc, że w zajętych dokumentach nie dopatrzono się żadnych uchybień, nie wszczęto też ani jednego postępowania skarbowego. Odwoływała się także do samej definicji prowadzenia działalności gospodarczej, która jej zdaniem oznacza pełne uczestnictwo w obrocie prawnym i finansowym firmy.
– Działanie jednorazowe, okazjonalne nie mieści się w niej, nie może być traktowane w pełnym rozumieniu tego określenia. Czy nikt z nas, w swoim życiu czy pracy nie posłużył się drugą osobą, podając przykładowo list czy dokumenty? Oskarżony, po zawieszeniu działalności gospodarczej miał z córką tylko wspólny numer telefonu, ale przecież odbierając go nie prowadził firmy. W akcie oskarżenia znalazło się słowo: „zarządzał”, nie sprecyzowano jednak w jaki sposób to robił. Uważam zatem te zarzuty za nieudowodnione - dowodziła. Adw. Krystyna Riwerska podważyła tezę o udowodnieniu oskarżonemu fałszowania podpisów. Zaprezentowała wszystkim zebranym na sali opinie, jakie w tej sprawie wydali biegli Dariusz Atłasik i Zbigniew Dudek. Ten ostatni nie miał wątpliwości, że wszystkie zakwestionowane podpisy wyszły spod ręki Leona O. Biegły Atłasik już takiej pewności nie miał, choć w jego opinii znalazło się zdanie, że podpisy z dużym prawdopodobieństwem złożył oskarżony.
Krystyna Riwierska porównała obie opinie. Ekspertyza Zbigniew Dudka to zaledwie 11 stron, opinia Atłasika to dogłębna, ponad 90 stronicowa analiza.
- Opinia biegłego Atłasika nie jest do końca przekonująca, ale na tyle rzetelna, aby była powodem do dalszej analizy. W swojej opinii stwierdza, że 80, najwyżej w 90% jest pewny, że autorem podpisów jest oskarżony. Nie może być jednak winy na 30, 50, czy 80 %. Albo wina jest, albo jej nie ma. Dodatkowo część dokumentów odrzucił, w tym jedną fakturę, pod którą widnieje nie podpis, a mały „zygzak”. Stwierdził, że na jego podstawie nie sposób stwierdzić kto jest jego autorem. Biegły Dudek ten sam „zygzak” przypisuje ze stuprocentową pewnością oskarżonemu. Tak traktuje wszystkie dokumenty. Z tym, że biegły Dudek nie rozważa, nie analizuje, a jedynie przepisuje podręcznik do grafologii, czym należy kierować się przy badaniach. Nie można jego opinii traktować jako dowodu nie budzącego wątpliwości. Tak ją formułując sam ją zdyskwalifikował. W żadnym z dokumentów, który znalazł się w materiale dowodowym, nie ma fałszu intelektualnego. Są one zgodne z prawdą, stanem prawnym i faktycznym, nie spowodowały żadnych zawirowań w sensie prawnym, a tym bardziej szkody materialnej – dowodziła mecenas Riwerska. Na koniec wnioskowała o uniewinnienie swojego klienta, proponując jednocześnie, że gdyby jednak Sąd dopatrzy się w działaniach oskarżonego uchybień, postępowanie zostało warunkowo umorzone ze względu na niską szkodliwość czynu. Przewodniczący sprawie sędzia Karol Gondro wyda wyrok w poniedziałek 14 lutego o 14.45.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze