Chciałem zwrócić się do redakcji Gazety Myszkowskiej o poruszenie na łamach waszej gazety niestety dość popularnego, ale bardzo uciążliwego problemu mieszkańców bloków, jakim jest jakość prac remontowych. Tym razem jednak przekroczono chyba wszystkie granice przyzwoitości. W liście niniejszym postaram się przedstawić fatalny stan techniczny bloku MTBS przy ul. MC Skłodowskiej, numer 13 A.
Budynek w bieżącym roku przeszedł generalny remont, polegający na ociepleniu ścian, montażu nowych obróbek blacharskich, rynien i rur spustowych oraz instalacji odgromowej. Naprawiano także notorycznie przeciekający dach. Prace te oczywiście wpłynęły na znaczne podniesienie czynszu, ale czy przyniosły poprawę? Problem cieknącego dachu w tym bloku trwa w zasadzie odkąd pamiętam. Okazało się, że nawet po malowaniu klatki schodowej nie zadbano o prawidłowe wykonanie pokrycia. Ściany są mokre i mocno zagrzybione, płatami odpada tynk. Woda zalewa także nową instalację elektryczną, co chyba stanowi unikalną w skali światowej technikę chłodzenia przewodów. Tegoroczna „naprawa” jeszcze pogorszyła i tak już tragiczną sytuację. Sposób łatania dachu został widocznie „zerżnięty żywcem” od polskich drogowców. Z tą jednak różnicą, że dla odmiany spotykamy łatki w różnych kolorach, ot takie urozmaicenie. Umiejętności firmy remontującej dach, a właściwie usiłującej to zrobić są bliskie formie naszej reprezentacji w piłce nożnej…
O ile jakość ocieplenia ścian nie budzi zastrzeżeń, to zdumiewa pominięcie wykonania pewnej bardzo istotnej czynności. Budynek został oddany do użytku około 1960 roku, a więc już pół wieku temu. Nikomu jednak nie przyszło do głowy, żeby zabezpieczyć przed wilgocią fundamenty, zanim ociepli się blok. Dodam, że Myszkowska Spółdzielnia Mieszkaniowa takie prace ukończyła niedawno przy budynkach przy ulicy Sikorskiego 12, 12 A, 14 A budowanych około 1970 roku, czyli o 10 lat nowszych. Piwnice są wiecznie zawilgocone, a kilka razy w roku zalewane. Czy wykonanie wykopu wokół budynku, zabezpieczenie ścian Dysperbitem czy Izolbetem i rozciągnięcie membrany kubełkowej było czymś niewykonalnym i ponad siły? Można by wówczas wykonać instalację do odprowadzania wody z rur spustowych bezpośrednio do kanalizacji, o czym oczywiście w przypadku kilku rur zapomniano (być może na przeszkodzie stanęła ogromna odległość dzieląca je od najbliższych studzienek, wynosząca aż 3 czy 4 metry!). Można to zrobić i teraz, skuwając wylewkę zrobioną wokół bloku miesiąc temu.
Jest jednak światełko w tunelu, a jakże! Mianowicie okienko wyjściowe na dach, a właściwie wysokiej jakości artystycznej, performowany witraż ozdobiony dwoma deskami. Zmyślne to urządzenie wspomaga pewnie wentylację ocieplonego bloku, a regulując wilgotność powietrza na klatce schodowej poprawia mikroklimat obiektu. Ułatwia to zatem nieprzerwane suszenie mokrych ścian czyli zamiast kosztownych zabezpieczeń przed wodą postawiono na oryginalne rozwiązania techniczne…
Harmonogram i jakość wykonanych prac wywołuje uśmiech politowania. Mieszkańcy ponieśli bardzo duże koszty, zyskają może cieplejsze mieszkania, w ładniejszym budynku, który jest jednak atakowany przez hektolitry wody z góry i z dołu. Finał jest łatwy do przewidzenia. W perspektywie generalny remont dachu, przy którym pewnie elewacja zostanie ozdobiona czarnymi zaciekami (jak mieliśmy to okazję widzieć na sąsiednich blokach), ponowne malowanie i odgrzybianie klatki schodowej, oraz izolacja fundamentów połączona ze zniszczeniem części wykonanych niedawno elementów. Widocznie stać nas na taką rozrzutność. Blok zamieszkują w większości emeryci, którym chyba należy się odpoczynek w przyzwoitych warunkach.
Na marginesie dodam, iż nie jestem mieszkańcem tego feralnego bloku. Lokal posiada w nim jednak osoba z mojej bliskiej rodziny. Ta właśnie sytuacja skłoniła mnie do krótkiej wycieczki z aparatem i napisanie tego listu.
Z poważaniem Konrad Mączka
tytuł pochodzi od redakcji
Napisz komentarz
Komentarze