(Niegowa) Z mirowskiego podzamcza przez las prowadzi nieutwardzona droga do Ogorzelnika. I jak to na leśną drogę przystało, nie zawsze jej przebieg faktycznie jest zgodny z mapą. Gdy bracia Laseccy, właściciele zamku w Mirowie zagrodzili skrót, przebiegający przez środek błoni podzamcza, gmina próbowała udrożnić „stary” szlak drogi usuwając drzewa. Ale zrobiła to bardzo nieudolnie, pozostawiając wysokie pniaki. - Kto pojedzie po pniakach? - dziwił się nasz czytelnik, który poprosił redakcję o interwencję. Rzeczywiście, wystające na kilkanaście centymetrów pniaki utrudniają przejazd nawet samochodem terenowym. Dla osobowych droga jest praktycznie nieprzejezdna. A to popularny szlak dla grzybiarzy czy niedzielnych biwakowiczów. Zaniedbanie leży po stronie gminy, która zapewnia, że „na dniach” Gminny Zakład Komunalny rozpocznie prace. Kolejny raz, na zapewnieniach się kończy.
Jak informują urzędnicy gminy Niegowa, na drodze nieutwardzonej od drogi głównej w Mirowie przez las do Ogorzelnika, prowadzono prace w efekcie których „zapewniono jej przejezdność”. Ale, wygląda na to, że wyłącznie dla maszyn profesjonalnie przygotowanych do off-roadu. Naszego redakcyjnego Suzuki Jimmy pniaki pokonały.
Na sprawę drogi Mirów – Ogorzelnik zwrócili naszą uwagę właściciele lasów, którzy przyczynę problemu upatrywali w nowych właścicielach zamku Mirów, którzy zagrodzili drogę przez łąkę. Fakty są jednak inne. To droga przez lata „przeskoczyła” ze środka lasu, na środek łąki. Faktycznie na mapach droga wytyczona jest tam, gdzie teraz.
Laseccy dziki przejazd zagrodzili i ustawili znak, który jednych bawił, innych oburzał. W zależności od tego, z czym napis się nam kojarzy: „Zakaz wjazdu. Nie dotyczy pojazdów budowy i osłów.”
- Lepiej byłoby napisać, że nie dotyczy posłów, nie osłów - komentuje jeden z mieszkańców Mirowa.
Znak został jednak usunięty. - Tabliczkę zdjęliśmy. Było z tym trochę śmiechu, pokazali to w Teleekspersie - tłumaczy redakcji Dariusz Lasecki, współwłaściciel terenu.
Dyrektor Gminnego Zakładu Komunalnego w Niegowie Mariusz Bacior zapewnia, że jest już przygotowany materiał do nadsypania i utwardzenia drogi, a prace rozpoczną się na dniach, gdy tylko dopełnione zostaną rozpoczęte projekty. Jak się okazuje, sformułowanie „na dniach” dla każdego znaczy coś innego. Od zapewnień upłynęły już niemal cztery tygodnie. Na drodze zmian nie widać.
Roksana Tomaszewska
Napisz komentarz
Komentarze