(Myszków) Nieprawdziwa informacja o podłożonej bombie na dwie godziny sparaliżowała w piątek 29 czerwca pracę Sadu Rejonowego w Myszkowie. Dowcipniś, którego obecnie poszukują policjanci spowodował ewakuację około 70 osób, postawił też na nogi pogotowie ratunkowe, strażaków, energetyków i pogotowie gazowe. Jeśli zostanie złapany słono zapłaci za swój żart.
Poszukiwany obecnie przez policjantów żartowniś zadzwonił około 9.30 z telefonu komórkowego do Biura Obsługi Interesantów Sądu Rejonowego w Myszkowie. Poinformował jego pracownicę, że w budynku znajduje się ładunek wybuchowy. O odebranej informacji natychmiast poinformowano odpowiednie służby, zarządzono ewakuację osób znajdujących się w gmachu Sądu. Z ruchu został wyłączony fragment ulicy Kwiatkowskiego. Po dwugodzinnych przeszukiwaniach budynku anonsowanej bomby nie znaleziono.
Wśród osób obserwujących akcję powtarzana była informacja, że osoba dzwoniąca z informacją o ładunku wybuchowym podawała się „za jakiegoś urzędnika z ministerstwa”, policja nie chce jednak mówić na temat „modus operandi” sprawcy żartu. – Sprawdzamy, kto to mógł zrobić - ucina spekulacje starszy aspirant Magdalena Modrykamień, rzecznik prasowy myszkowskich policjantów. Pracownicy Sądu wrócili do przerwanej pracy ok. 11.20. – Akcja zdestabilizowała naszą pracę o tyle, że na dwie godziny została ona przerwana. Z tego co wiem, żadna z zaplanowanych na ten dzień rozpraw nie została odwołana. Z sędziami umówiliśmy się co do zasady, że po wymuszonej przerwie każdy z nich miał kontynuować rozpoczętą wcześniej rozprawę – wyjaśnił nam Prezes Sądu Rejonowego w Myszkowie, Sędzia Karol Gondro. (rb)
Napisz komentarz
Komentarze