Wszystko zaczęło się w 2015 roku, był wrzesień, klasa maturalna. Wtedy podczas rutynowych badań dowiedziałam się o podejrzeniu u mnie guza mózgu. Tak też rozpoczęła się długa historia walki o zdrowie i życie, której część poznacie poniżej.
W dniu swoich 18 urodzin zostałam przyjęta do Szpitala Wojskowego w Warszawie celem diagnostyki i ewentualnej operacji. Po dwóch tygodniach badań przyszedł do mnie lekarz z informacją, że nie podejmują się przeprowadzenia operacji, więc przenoszą mnie do Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Tam byłam dobę –rano lekarz poinformował, że jednak po dyskusji nie podejmują się operacji (powodem miał być brak oddziału intensywnej terapii w szpitalu, (czyt. gdyby coś poszło nie tak, nie mieliby mnie jak ratować). Zostałam przeniesiona do trzeciego szpitala – Centrum Onkologii w Warszawie, gdzie przeprowadzono nawigowaną biopsję stereotaktyczną. Niestety bez efektu, czyli badania histopatologiczne nie wskazały żadnego rozpoznania. Profesorowie zdecydowali też, że nie podejmują się powtórzenia zabiegu i mam wrócić, „jeśli mi się pogorszy standard życia”.
Następnie w 2016 trafiłam pod skrzydła neurochirurga w Krakowie, gdzie przeszłam otwartą biopsję mózgu.
Niestety i tym razem mimo bardziej inwazyjnej operacji wynik histopatologii nie wskazał nic, zaś lekarze również nie podjęli kolejnej próby. Skierowali mnie do Gliwic, by tam (mimo dwóch biopsji bez wyniku) starać się dostać na leczenie onkologiczne.
Niestety lekarze w Gliwicach zdecydowali, że tak długo jak nie mam wyniku histopatologicznego, tak długo nie ma pewności, czy to guz (czyt. nie podejmą żadnych kroków).
Tak też na własną rękę zaczęłyśmy ponownie szukać specjalisty, który podjąłby się biopsji. Trafiłam z polecenia na profesora operującego na Śląsku, który po konsultacji podjął się operacji. W 2017 przeszłam kraniektomię (czyli otwarcie czaszki) i częściową resekcję guza pnia mózgu i lewego konara mózgu.
Planowany pobyt w szpitalu zająć miał do 3 tygodni, po czym miałam wrócić do pracy. Ostatecznie ponad 3 tygodnie spędziłam na samym OIOM-ie, z czego 2 z nich w stanie śpiączki farmakologicznej, podczas której lekarze kazali żegnać się ze mną moim najbliższym. Rekonwalescencja była okrutnie ciężka – musiałam od nowa nauczyć się jeść, pić, chodzić, mówić, ale się udało. W tym samym roku przeszłam dodatkowo 6 tygodni radioterapii.
Po roku doszłam do siebie i miałam szansę „pożyć” – iść na studia, pracować, budować znajomości. Byłam przez cały ten czas pod kontrolą Instytutu Onkologii w Gliwicach.
W 2023 jak grom z jasnego nieba przyszła wiadomość o wznowie guza.
Po konsultacji z neurochirurgiem dowiedziałam się, że guz na tym etapie jest nieoperacyjny.
W grudniu 2023 rozpoczęłam chemioterapię, niestety we wrześniu po 9 cyklu okazało się, że chemia przestała działać i pojawiła się wznowa miejscowa. Wtedy mój świat się trochę zawalił i zaczęły mnie nachodzić po raz pierwszy myśli, że może to już koniec. Otrzymałam 10 cykl nowej chemii i jednocześnie zaczęłam szukać innych możliwości leczenia.
DLA WIKTORII JEST NADZIEJA. ALE TERAPIA JEST DROGA. Z Europy do USA – ostatnia nadzieja w walce o życie
Wiktoria Rybak ciągle walczy, zwłaszcza, że ma szansę na innowacyjne leczenie w USA. Koszt całej terapii do ok. 1,3 mln zł. Wg stanu na dzisiaj, uzyskała łącznie wsparcie około 3300 osób, które zebrały prawie 400.000 złotych. Żeby mogła rozpocząć leczenie, potrzebuje około połowy z kwoty 1,3 mln zł, czyli jak łatwo policzyć, brakuje do tego finansowego minimum 250 tysięcy. To dużo i tak niewiele, aby uratować jej życie!


Sama Wiktoria apeluje: "Dziś lekarze w Europie mówią wprost: nie mają już mi nic do zaoferowania. Ale ja wciąż chcę walczyć.
Pojawiła się ostatnia szansa – innowacyjne leczenie kliniczne w Stanach Zjednoczonych, na które zostałam zakwalifikowana, w ramach prawa „right-to-try” z użyciem antyneoplastonów oraz leków wspierających. Terapia, która nie jest ogólna dostępna , a ja mogę z niej skorzystać jako, że próbowałam już wszystkiego (3 operacje, 2 chemie, 2 radioterapie i immunoterapię). Leczenie, które może dać mi życie. Niesie ze sobą ryzyko, lecz ja nie mam już nic do stracenia.
Abym mogła to zrobić muszę być w stanie opłacić co najmniej połowę kwoty zrzutki.
To droga ostatniej szansy – bardzo kosztowna.
To cena za szansę na życie.❗️
Dlatego proszę Was z całego serca o pomoc.
Wiem, że nie jestem sama.❤️
Potrzebuję Was – z całych sił!❤️
Każda złotówka, każde udostępnienie ma znaczenie.❗️
❤️ Niech ten apel niesie się jak najdalej, bym miała szanse zawalczyć.
Wierzę, że się uda, tylko to mi pozostaje 🙏🏻
Ślicznie dziękuję, że jesteście!
Wiktorią opiekują się i organizują dla niej zbiórki m. in. :
Tak możesz wesprzeć Wiktorię, kod QR prowadzi bezpośrednio do zbiórki na zrzutka.pl

A ten kod jeżeli jesteś zdecydowany/zdecydowana od razu przejść do płatności na zrzutka.pl

Napisz komentarz
Komentarze