(Myszków) Ta historia, choć znalazła swe szczęśliwe zakończenie niech będzie przestrogą dla wszystkich, nie tylko tych wybierających się na urlop…
Nad polskim morzem chciał nabrać sił 42-letni mieszkaniec Myszkowa. Ostatecznie nad Bałtyk nie dotarł, zamiast tego przysporzył pracy policjantom, a jego rodzina nieźle najadła się strachu.
Zaginięcie zięcia zgłosił 1 sierpnia w myszkowskiej komendzie Policji starszy mężczyzna. Niepokoił się o męża swej córki, bo ten wsiadł w jadący nad morze pociąg, ale w ośrodku wypoczynkowym się nie zjawił, a jego telefon milczał. Policjanci, którzy przyjęli zgłoszenie wszczęli niezbędne w takich sytuacjach czynności i rozpoczęli poszukiwania 42-latka.
Po kilku godzinach, w komendzie zjawił się ponownie starszy mężczyzna, który oświadczył, że „zguba” się znalazła. Okazało się, że mężczyzna – który według rodziny – nigdy wcześniej nie nadużywał alkoholu, po prostu „zabalował”, i to dwukrotnie. Dwukrotnie też lądował na izbie wytrzeźwień. Po raz pierwszy, kiedy z jadącego pociągu wysiadł na dworcu w Częstochowie i tam „zmęczony” przysnął. Kiedy doszedł do siebie i opuszczał placówkę nazywaną często „najdroższym hotelem o najniższym standardzie” spotkał znajomego. „Przywitanie” z nim po raz kolejny zakończyło się dla myszkowianina deja vu na izbie. Takie „wczasy” będzie z pewnością długo wspominał, pewnie nie da mu też o nich zapomnieć najbliższa rodzina. Tylko zdjęć nie będzie. Nawet z „komórki”, bo tę mężczyzna po prostu zgubił. (rb)
Napisz komentarz
Komentarze